Tak zwaną małą reformę mediów Sejm i Senat przyjęły już w sylwestra. W PiS trwają spekulacje, dlaczego prezydent jeszcze jej nie podpisał.
Wedle jednej wersji Andrzej Duda czeka z asygnatą do zakończenia niedzielnego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. – Wielu naszych posłów krytykuje działania Owsiaka. Każda medialna decyzja związana z tym wydarzeniem wzbudziłaby kontrowersje. Lepiej poczekać – tłumaczy nam jeden z działaczy. Część polityków PiS jednak wskazuje, że przyczyną jest zaplanowana na 13 stycznia debata Komisji Europejskiej na temat wolności mediów w Polsce.
Niezależnie od tego w PiS powstał już projekt tzw. dużej ustawy medialnej (we wtorek jego szczegóły opisał PAP). I dopiero on zrobi rewolucję w funkcjonowaniu publicznych nadawców.
– To projekt przekształcenia mediów publicznych ze spółek handlowych w instytucje publiczne, narodowe – mówi nam posłanka PiS Joanna Lichocka, która pracuje nad zmianami w zespole kierowanym przez pełnomocnika rządu ds. reformy mediów publicznych Krzysztofa Czabańskiego.
Choć ustawa jest już gotowa, to na jej wprowadzenie będziemy musieli poczekać jeszcze kilka miesięcy. Do Sejmu reforma trafi najprawdopodobniej na przełomie kwietnia i maja. Powód? Autorzy zmian chcą jednocześnie przeforsować nowelizację dotyczącą funkcjonowania i finansowania mediów publicznych. – Ustawa (tzw. duża – red.) jest gotowa, może być procedowana wcześniej. Natomiast ma zostać powołany międzyresortowy zespół, który zajmie się sprawą finansowania mediów. I tutaj potrzeba więcej czasu – mówi nam jeden z posłów PiS. – Premier ma ten zespół powołać w najbliższych dniach – dodaje.