Znane twarze w terenie – lokalni politycy w Niemczech często stają się obiektami pogróżek, a nawet przemocy fizycznej. Dla prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera to sygnał alarmowy. Prezydent, wraz z Fundacją im. Körbera, zaprosił w czwartek (11.04.2024) ponad 80 społecznych samorządowców do dyskusji o ich potrzebach i zagrożeniach pod hasłem „Demokracja rodzi się lokalnie". – Burmistrzowie i radni stronią od kontrowersyjnych tematów, usuwają swoje konta w mediach społecznościowych, a nawet rezygnują z urzędów i mandatów, by chronić siebie i swoje rodziny przed agresją. Gdy społecznicy wycofują się z polityki, z obawy, że staną się celem ataków, demokraci nie mogą się temu biernie przyglądać – apeluje Steinmeier.
Alarmujące liczby
40 procent tzw. społecznych samorządowców (w Niemczech określa się tak polityków pełniących swoje funkcje bez gratyfikacji finansowej – red.), przyznaje, że oni sami bądź ich bliscy byli obrażani, dostawali pogróżki, a nawet byli atakowani fizycznie z powodu swojej pracy politycznej – wynika z reprezentatywnej ankiety instytutu badania opinii publicznej Forsa, na zlecenie Fundacji im. Körbera. W przypadku samorządowców, wykonujących swoje funkcje zawodowo, liczba ta – według sondażu Forsa z 2021 r. – jest nawet wyższa i wynosi aż 57 procent. Z obawy o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny co czwarty honorowy burmistrz czy radny rozważał już wycofanie się z polityki. Co więcej, prawie dwie trzecie badanych mówi o rosnących nastrojach niezadowolenia wśród mieszkańców ich społeczności.
Czytaj więcej
Atrakcyjność Niemiec dla lokalizacji firm, zarówno niemieckich, jak i zagranicznych, jest obecnie na średnim poziomie w Europie - wynika z ankiety instytutu Ifo z Monachium i szwajcarskiego Instytutu Polityki Gospodarczej.
35 procent postrzega prawicowy ekstremizm jako główne wyzwanie dla społeczności lokalnych w nadchodzących latach. Wzrost zjawisk i zachowań antydemokratycznych zauważa trochę mniej niż jeden na pięciu respondentów, a w Niemczech wschodnich – nawet co czwarty badany. To niepokojący wynik, zwłaszcza w świetle wyborów do parlamentów w trzech wschodnich krajach związkowych we wrześniu br. – w Brandenburgii, Saksonii i Turyngii.
Mogły być ofiary śmiertelne
Socjaldemokrata Michael Müller odczuł zagrożenie na własnej skórze, w rodzinnym mieście Waltershausen w Turyngii. Przed domem lokalnego polityka w lutym br. podłożono ładunek wybuchowy. Müller wciąż nie może się otrząsnąć. Najpierw spłonął samochód przed domem, a następnie zapaliła się fasada. W domu Müllera przebywała wówczas rodzina z dwojgiem dzieci. Na szczęście udało im się uratować. Sądowy rzeczoznawca stwierdził, że zamach był próbą zabójstwa z premedytacją. Obecnie prowadzone jest dochodzenie w sprawie usiłowania zabójstwa. Müller nie wierzy w przypadek. Zaledwie kilka dni wcześniej wezwał do demonstracji przeciwko brunatnym radykałom. To realne zagrożenie i społecznicy coraz częściej wycofują się z polityki. – Wiele osób rozważa, czy warto poświęcać swój wolny czas dla społeczności, która nam zagraża – twierdzi Müller. – Będzie coraz mniej samorządowców, skłonnych do poświęceń, jakim staje się praca radnego, burmistrza czy sołtysa. Będą oni woleli mile spędzić czas z rodziną niż się narażać – komentuje. Do podobnych wniosków doszli badacze w ramach reprezentatywnej ankiety organizacji Kompetenznetzwerk gegen Hass na temat przemocy w sieci. Im wirtualny świat staje się bardziej brutalny, tych więcej osób wycofuje się z sieci.