Marek Migalski: Jak Polacy wybierają wójta?

Dlaczego frekwencja w wyborach samorządowych będzie niższa niż w parlamentarnych?

Publikacja: 03.04.2024 04:30

Marek Migalski: Jak Polacy wybierają wójta?

Foto: Adobe Stock

O ile trudno przewidzieć wyniki wyborów samorządowych, o tyle łatwo odgadnąć ich frekwencję i stwierdzić, że prawdopodobnie będzie niższa niż ta z 15 października. Dlaczego? Bo zazwyczaj zainteresowanie tym typem elekcji jest mniejsze niż walką o Sejm i Senat. Piszę „zazwyczaj”, bo zdarzały się takie okresy, gdy w zbliżonym czasie to jednak wybory samorządowe cieszyły się większą atencją niż parlamentarne. Tak było na przykład przed prawie dwiema dekadami – w boju o Sejm i Senat wzięło udział w 2005 roku tylko 40,5 proc. uprawnionych do głosowania, podczas gdy walka o mandaty radnych różnych szczebli cieszyła się w 2006 roku zainteresowaniem prawie 46 proc. obywateli (choć trzeba pamiętać, że już rok później PiS musiało oddać władzę w całym kraju przy frekwencji w elekcji parlamentarnej sięgającej prawie 54 proc.). Jednak w ciągu ostatnich 35 lat frekwencja w wyborach parlamentarnych (średnio 53 proc.) była znacząco wyższa niż w samorządowych (średnio nieco ponad 45 proc.). Dlaczego tak się dzieje? Sądzę, że są dwa wytłumaczenia.

Kluczem jest sposób głosowania

Po pierwsze, ludzie uważają, słusznie zresztą i wbrew opinii wszelkiego rodzaju „fachowców”, że ważniejsze dla ich życia jest to, kto będzie zasiadał na Wiejskiej w Warszawie, a nie w urzędzie gminy w ich miejscowości. Nad takim myśleniem załamywać będą ręce zawodowi mądrale, ale obywatele doskonale czują, że większy wpływ na ich egzystencję mają decyzje podejmowane na szczeblu centralnym niż regionalnym czy lokalnym.

Owszem, stan chodników, godziny pracy aquaparku czy jakość ulicznego oświetlenia są ważne, ale o wiele istotniejsze jest to, czy aborcja jest zakazana, Polska jest członkiem UE, na jej terytorium stacjonują wojska amerykańskie, sklepy są otwarte w niedziele, co znajduje się w podręcznikach, z których uczą się ich dzieci, czy w szkołach jest nauczana religia, co można oglądać w telewizji, jaki jest stan praworządności w kraju itp. A wszystko to zależne jest nie od tego, kto jest wójtem czy burmistrzem w ich gminie, ale kto ma większość w Sejmie i Senacie. Dlatego słusznie większą wagę przywiązują do wyborów parlamentarnych, a nie samorządowych.

Wybory do samorządów są bardziej skomplikowane niż elekcja do Sejmu i Senatu. I ma to ogromny wpływ

Wybory do samorządów są bardziej skomplikowane niż elekcja do Sejmu i Senatu. I ma to ogromny wpływ na frekwencję.

Foto: Wojtek Jargiło/pap

Jest i drugi powód tego, że ten pierwszy typ elekcji cieszy się większą popularnością – to prostota, zwłaszcza wobec wyboru, który czeka nas już za parę dni. W najbliższą niedzielę większość z nas otrzyma cztery karty do głosowania – na wójta, burmistrza czy prezydenta, do rady gminy, rady powiatu oraz do sejmiku wojewódzkiego. To o wiele bardziej skomplikowane niż elekcja do Sejmu i Senatu (o prezydenckiej – na razie – nie mówiąc). Dlatego właśnie część ludzi zostaje w domach – bo wstydzi się swej niewiedzy i braku kompetencji społecznych.

Psycholodzy i politolodzy już dawno stwierdzili, że „mniej znaczy więcej” i że łatwiej jest podejmować decyzje, gdy wybór jest węższy, a nie szerszy. Dotyczy to zarówno zakupów w supermarkecie, zachowania na portalach randkowych, jak i polityki. To dlatego prawdopodobnie najwyższą frekwencję wyborczą w Polsce (do 15 października ubiegłego roku) notowaliśmy w elekcjach prezydenckich – bo są najłatwiejsze (oraz najbardziej zrozumiałe i wywołujące emocje – co także ważne).

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Wybory samorządowe 2024. Wynik sejmikowy zdecyduje o warunkach politycznej gry na następny rok

Co ciekawe, prócz sytuacji z 1990 roku (pojedynek Wałęsy i Tymińskiego) w każdym starciu o fotel głowy państwa frekwencja była wyższa w drugiej, a nie w pierwszej turze! Wydawać by się mogło, że to absurd, bo przecież w pierwszej turze jest więcej kandydatów, więc każdy może znaleźć coś dla siebie – jednak nie, to właśnie starcie już tylko dwóch polityków zaganiało do lokali wyborczych większą liczbę obywateli niż walka w pierwszej turze. Dlaczego? No właśnie prostota aktu głosowania może tu być prawdziwą przyczyną.

Odmienna specyfika wyborów

Dlatego właśnie można się spodziewać 7 kwietnia frekwencji niższej niż pół roku temu. Co ciekawe, demos w obu rodzajach wyborów nie jest taki sam. To nie jest tak, że do obu typów elekcji chodzą ci sami ludzie, tyle tylko, że w samorządowych jest ich mniej. Są tacy wyborcy, którzy głosują na swojego wójta, ale nie uczestniczą w akcie wyboru posłów i senatorów (czy głowy państwa). I odwrotnie. Stąd bierze się zresztą pewna „anomalia” w wynikach PSL – stronnictwo zawsze jest silne w elekcji samorządowej, średnio mocne w parlamentarnej i haniebnie słabe w prezydenckiej. To zresztą przyczynek do tego, by przewidywać, że realne wyniki Trzeciej Drogi będą wyższe, niż wskazują na to dzisiejsze sondaże.

Co ciekawe, demos w obu rodzajach wyborów nie jest taki sam

Z tych kilku powodów ciężko będzie porównywać rezultaty bitwy o sejmiki (bo tylko te można „polityzować”) ze starciem 15 października – przestrzegam przed tym. Inna będzie frekwencja, nieco inny skład demos, odmienna specyfika obu elekcji. Niepoprawna metodologicznie będzie zatem większość wniosków wyciąganych z komparatystyki wyników niedzielnego „święta demokracji” z wyborami parlamentarnymi sprzed pół roku. Choć zapewne ochoczo się im wszyscy oddamy.

O ile trudno przewidzieć wyniki wyborów samorządowych, o tyle łatwo odgadnąć ich frekwencję i stwierdzić, że prawdopodobnie będzie niższa niż ta z 15 października. Dlaczego? Bo zazwyczaj zainteresowanie tym typem elekcji jest mniejsze niż walką o Sejm i Senat. Piszę „zazwyczaj”, bo zdarzały się takie okresy, gdy w zbliżonym czasie to jednak wybory samorządowe cieszyły się większą atencją niż parlamentarne. Tak było na przykład przed prawie dwiema dekadami – w boju o Sejm i Senat wzięło udział w 2005 roku tylko 40,5 proc. uprawnionych do głosowania, podczas gdy walka o mandaty radnych różnych szczebli cieszyła się w 2006 roku zainteresowaniem prawie 46 proc. obywateli (choć trzeba pamiętać, że już rok później PiS musiało oddać władzę w całym kraju przy frekwencji w elekcji parlamentarnej sięgającej prawie 54 proc.). Jednak w ciągu ostatnich 35 lat frekwencja w wyborach parlamentarnych (średnio 53 proc.) była znacząco wyższa niż w samorządowych (średnio nieco ponad 45 proc.). Dlaczego tak się dzieje? Sądzę, że są dwa wytłumaczenia.

Pozostało 81% artykułu
Polityka
Nieoficjalnie: Karol Nawrocki kandydatem PiS w wyborach. Rzecznik PiS: Decyzja nie zapadła
Polityka
List Mularczyka do Trumpa. Polityk PiS napisał m.in. o reparacjach od Niemiec
Polityka
Zatrzymanie byłego szefa ABW nie tak szybko. Sądowa batalia trwa
Polityka
Sikorski: Zapytałbym Błaszczaka, dlaczego nie znalazł rakiety, która spadła obok mojego domu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Sondaż: Przemysław Czarnek, Karol Nawrocki, Tobiasz Bocheński? Kto ma szansę na najlepszy wynik w wyborach?