W piątkowym ataku terrorystycznym na Crocus City Hall zginęło 137 osób. Liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć, ponieważ kilkadziesiąt osób przebywa w szpitalach, a stan kilku rannych jest krytyczny.
Do ataku na przedmieściach Moskwy przyznała się bojowa grupa islamistyczna Państwo Islamskie. Pojawiły się jednak informacje, że Rosja stara się powiązać atak z Ukrainą. Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak zapewnił, że Kijów nie ma z tym nic wspólnego.
Służba bezpieczeństwa FSB podała, że „wszyscy czterej terroryści” zostali aresztowani w drodze do granicy z Ukrainą i że mieli kontakty na Ukrainie. Napisano, że są przewożeni do Moskwy.
Czytaj więcej
Według doniesień państwowej agencji TASS i innych rosyjskich mediów, jednostki specjalne rosyjskiej Gwardii Federalnej - OMSN i OMON przybyły do sali koncertowej Crocus City Hall pod Moskwą ponad godzinę po pojawieniu się na miejscu terrorystów.
Zamach terrorystyczny na przedmieściach Moskwy. Rosja łączy atak z Ukrainą
„Teraz wiemy, w jakim kraju ci dranie planowali ukryć się przed pościgiem – na Ukrainie” – napisała w aplikacji Telegram rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa.