"Polska nie byłaby tą Polską, którą znamy"
Minister był też pytany w Radiu Plus o swe publiczne wystąpienia w sprawie negocjacji oraz mechanizmu warunkowości. - Myślę, że ta narracja, jakobym miał przejąć jako minister sprawiedliwości rolę ministra spraw zagranicznych, jest wynikiem bezradności tych wszystkich, którzy burzą się wobec stanowczości działań, jakie podejmuję jako minister sprawiedliwości w sprawie, która ma ścisły związek i z moją odpowiedzialnością, bo przecież sama nazwa "praworządności" odnosi się również do obszaru funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, więc mam bardzo mocny tytuł, by w tej sprawie występować - ocenił.
- Ale to, co jest najważniejsze i mam mocniejszy tytuł, jak każdy polityk w Polsce, występować w tej sprawie, to jest sprawa związana z fundamentalną zmianą, jaką powodowałoby wprowadzenie tego rozporządzenia w życie - dodał.
- Polska nie byłaby tą Polską, którą znamy, jeśli to rozporządzenie weszłoby w życie, ponieważ władza zwierzchnia tak naprawdę nie należałaby do narodu, jak mówi o tym konstytucja. Należałaby do biurokratów w Komisji Europejskiej, podporządkowanych, o czym wiemy, bo takie są realne strefy wpływów największych państw, przede wszystkim Berlinowi - podkreślił.
Dopytywany, czy stwierdzenie "władza zwierzchnia nie należałaby do narodu" nie jest zbyt daleko idące, Zbigniew Ziobro odparł: - Oddaje istotą rzeczy, jak daleko te propozycje sięgają.
- Ponieważ władza to są mechanizmy, narzędzia władzy, a narzędzia władzy, które pozwalają zablokować fundusze sięgające miliardów złotych na każdą dziedzinę życia w Polsce, pod szantażem wobec państwa, aby to państwo wprowadzało zmiany takie, jakie życzy sobie dany ośrodek władzy, to tutaj jest ogromna władza. To znaczy to jest taka władza, która jest w stanie wywracać, mówiąc kolokwialnie, mające legitymację demokratyczną rządy; to jest władza, która jest w stanie forsować koncepcje zmian w każdej dziedzinie w państwie sprzeczne z werdyktem wyborców - dodał.