Są tu nowe pomysły?
Rozłączyliśmy departamenty pomocy społecznej i demografii na dwa osobne, bo chcemy, żeby demografia była traktowana z pełną powagą i wagą. I będziemy szukać rozwiązań systemowych z zakresu wsparcia w opiece nad dziećmi czy rodziców na rynku pracy. Jest też kwestia integracji. W Polsce jest teraz wielu obywateli i obywatelek Ukrainy, ale nie tylko. Pracowników, rodziców. W tym ministerstwie powinna być realizowana fundamentalna kwestia, jaką jest integracja imigrantów. Dlatego powołaliśmy odrębny departament integracji. Bo chcemy, by Ukraińcy czy przedstawiciele innych narodowości mogli się w Polsce integrować, włączać w społeczeństwo.
Na ile to wszystko, o czym rozmawiamy, jest ważne dla Lewicy? Na ile to ważne jest dla przyszłości Lewicy za rok, pięć lat.
Obecność w rządzie pozwala Lewicy w sposób najbardziej transparentny, konkretny, deklaratywny i faktyczny pokazać to, co Lewica mówiła przez ostatnie lata. Jesteśmy znani z myślenia systemowego, z kreowania polityki opartej na dowodach, z lewicowej wrażliwości, poszukiwania rozwiązań propracowniczych, a jednocześnie korzystnych dla przedsiębiorców. Np. płatnego chorobowego przez ZUS od pierwszego dnia choroby. Szukamy rozwiązań, które nie będą karać pracownika za chorobę ani nie będą karać za to jego pracodawcy. Ale przede wszystkim chcemy troski, uważności dla 17 milionów pracowników. Nie było tej troski, zanim Lewica wróciła najpierw do Sejmu, a teraz do rządu.
Ma pani poczucie, że Lewica odróżnia się wystarczająco od innych partii koalicji?
Gdyby nie było głębokiego poczucia tożsamości, korpusu własnych poglądów, to nie byłoby takiej gotowości do współpracy na poziomie rządu. Ona jest możliwa tylko wtedy, gdy jest się pewnym swoich wartości. Bo nam nie jest wszystko jedno, nam nie chodzi tylko o gabinet, wizytówkę, ale o konkretne działania, takie jak np. walka ze śmieciówkami czy wsparcie dla kobiet i rodziców na rynku pracy. A jednocześnie tworząc np. „Aktywnego rodzica”, czyli niegdyś tzw. babciowe, nie chcemy przy okazji spowodować, że jakaś grupa, np. babcie, zostanie z rynku pracy wypchnięta.
Czyli będzie tu elastyczność np. przy zatrudnianiu osób starszych.
Nie ma co udawać, że babcia jest przedszkolem. Ale jednocześnie, gdy opiekuje się dzieckiem, to jest to jakaś forma pracy. Szukamy rozwiązań, które na to pozwolą osobom starszym zarówno opiekować się wnuczkiem, jak i traktować to jako aktywność zawodową.
Wróćmy do tej tożsamości Lewicy.
Chociaż jesteśmy w koalicji i tworzymy rząd, to nie uchyla naszych stanowisk w debacie sejmowej. Mówię to jako polityczka i posłanka Lewicy: nie rezygnujemy z projektów dotyczących np. liberalizacji prawa antyaborcyjnego. Mimo że jesteśmy w koalicji, w której nie wszyscy podzielają to zdanie. Nie udajemy braku różnic – dyskutujemy o nich.
Bez tych zmian mobilizacja kobiet się wypali? Ta mobilizacja, która dała koalicji zwycięstwo.
Uważam, że jest nie do pomyślenia utrzymywanie status quo. Jeśli nie zrobimy wszystkiego, by obecną sytuację poprawić, to zawiedziemy te wszystkie kobiety, które częściowo – bo oczywiście nie tylko one – dały nam to zwycięstwo. Pierwsze kroki zostały wykonane – np. dostępność pigułki dzień po czy finansowanie in vitro. To świetnie, choć moim zdaniem to nie wystarczy, będziemy przekonywać naszych koalicjantów do pełnego pakietu dotyczącego praw kobiet. Ale jesteśmy gotowi, by iść do tego celu etapami. To co wydarzyło się wokół prawa aborcyjnego w ostatnich latach, to wprowadzenie nas w mroki średniowiecza. Myślę, że będziemy mogli przekonać do naszych postulatów także naszych konserwatywnych koalicjantów. A może to zrobią to ich wyborcy, którzy także oczekują liberalizacji.
Zaczęliśmy naszą rozmowę od perspektywy 12 miesięcy w projektach, w legislacji. A widzi pani siebie za rok jako kandydatkę Lewicy na prezydenta? Bo za rok będzie już prekampania prezydencka.
Ja widzę siebie przede wszystkim jako osobę, która będzie mogła dokonać bilansu tego, co się udało wypracować, co wprowadzić w życie. Minęło 50 dni rządu, a my mamy nowe projekty ustaw, które wychodzą z ministerstwa. I reagujemy na pojawiające się wyzwania, jak np. urlopy macierzyńskie dla wcześniaków.
Nie słychać słowa „nie”.
W polityce 12 miesięcy to jak 12 lat w pozapolitycznym świecie. I nie wiem jakie będą decyzje zapadały w tej czy innej politycznej sprawie. Teraz skupiam się na pracy w ministerstwie i na lewicowej, propracowniczej, prorodzinnej, prorównościowej polityce resortu. I na tym, aby współpraca wielokolorowej koalicji była efektywna i konstruktywna. I muszę powiedzieć, że po 50 dniach mam poczucie, że się to udaje. I wysiłkiem całej koalicji udało się zbudować fajny zespół, w pracy nie tracimy tożsamości, ścieramy się na poglądy, ale mamy z Aleksandrą Gajewską, Łukaszem Krasoniem, Sebastianem Gajewskim, Katarzyną Nowakowską czy Pawłem Zgórzyńskim, czyli z wiceministrami, zasadę, że partyjne płaszcze zawieszamy na wieszaku przed ministerstwem. Bo my mamy tu pracę do wykonania – tę samą, która na nowo jest w szyldzie ministerstwa.