Minęło już kilka dni od inauguracji nowego Sejmu i tak się zastanawiałem, jakie są pana pierwsze wrażenia, jako wieloletniego samorządowca, właśnie jeśli chodzi o Sejm i pracę w nim? Jakie jest pierwsze zderzenie z sejmową rzeczywistością.
Na pewno jest inaczej, ale ja jednak bardzo blisko obserwowałem pracę Sejmu, także już od 30 lat, jeszcze z czasów Macieja Płażyńskiego czy Aleksandra Halla, pana premiera (Tadeusza) Mazowieckiego, wtedy miałem już możliwość obserwowania prac Sejmu. Potem bardzo mocno w AWS-ie, to właśnie Maciej Płażyński, też Aleksander Hall, i myślę, że to nie jest zupełnie coś dla mnie nowego. Oczywiście, mamy sytuację, kiedy jednak w samorządzie jest silniejsza pozycja władzy wykonawczej. Tutaj, szczególnie na początku, widać, że (…) władza parlamentarna ma dużą siłę, ale to jest władza parlamentarna trzech koalicjantów, wobec tego dochodzi do docierania pewnych stanowisk i na pewno ten proces jest troszkę wolniejszy niż w samorządzie. Natomiast my jako samorządowcy, bo jest nas bardzo dużo (…) przychodziliśmy tutaj po to, żeby zmieniać Polskę i pełni nadzieję, że ta kadencja będzie tą kadencją właśnie zmiany Polski, odnowienia Polski. Trochę się czuję, jak zmieniając Sopot w roku 1990., ta pierwsza kadencja, 1990-1994, była niezapomnianą kadencją w Sopocie, bo myśmy odbudowywali samorząd po komunie. Teraz (…) dla mnie jest to jakieś podobieństwo i znowu doświadczenie, że biorę udział w jakichś czasach pionierskich.
Co do tych pionierskich czasów, to w okolicach 11-14 grudnia ruszy drugi krok konstytucyjny i premierem zostanie Donald Tusk, rząd się ukonstytuuje i zacznie działać. Czy powyborcza rzeczywistość coś skorygowała, jeśli chodzi o główne sprawy samorządowe, jak np. finanse?
Wydaje się, że te finanse są nadwyrężone. Do końca ich jeszcze nie znamy, bo nikt nam nie powiedział do końca prawdy o tych finansach. Są różne poukrywane szuflady, co jest według mnie wbrew prawu budżetowemu, prawu o finansach publicznych, bo i w samorządzie, i w rządzie nie można sobie ukrywać w poszczególnych szufladkach, np. w samorządzie poza radą miasta, pieniędzy, a w rządzie, poza Sejmem, są różne ukryte fundusze. Tutaj ta prawda pewnie na końcu wyjdzie na jaw, pewnie w okolicach lutego-marca. Ale z rozmów z liderami wszystkich partii opozycyjnych, a teraz już większości demokratycznej, mamy zapewnienie wstępne o dwóch rzeczach - przywrócenie subwencji rozwojowej, którą PiS wykreślił z projektu budżetu państwa na rok 2024. Ta subwencja rozwojowa tak naprawdę jest subwencją wyrównawczą za zabrane częściowo pieniądze z Polskiego Ładu. Druga rzecz: jest obietnica, że podwyżki dla nauczycieli - które są słuszne i pożądane przez samorządowców, bo inaczej nie będzie miał kto uczyć w szkołach, młodzi ludzie nie garną się do zawodu nauczycielskiego, bo te pensje są głodowe, nikt nie mówi o wygórowanych pensjach – będą sfinansowane z budżetu państwa. Do tej pory pan minister Czarnek czy pani Zalewska przedtem, chętnie robili podwyżki dla nauczycieli, ale tak mniej więcej w połowie finansowały to budżety samorządu, po psuciu finansów publicznych, finansów samorządu czy po Polskim Ładzie nie ma już takiej poduszki finansowej w 90 proc. samorządów, żebyśmy my mogli sfinansować tę część finansów. Także te dwie obietnice finansowe są bardzo ważne na początek dla samorządowców wszystkich miast, gmin, powiatów i województw.
Czytaj więcej
Kolejna runda rozmów liderów opozycji przyniosła postępy w sprawach personalnych. - Rdzeń rządu jest już ustalony - mówi jeden z naszych rozmówców, znający szczegóły sytuacji
A co do zmian finansowych to jeszcze jest pytanie o ten fundusz, który PiS powołał, który ma teraz zdaje się czwartą albo piątą edycję, to znaczy Fundusz Inwestycji Strategicznych Polski Ład. Jego kolejne edycje, wszystkie w zasadzie, budziły wątpliwości, zwłaszcza jeszcze jego wersja zwana Rządowym Funduszem Inwestycji Lokalnych (RFIL). On powinien się jakoś zmienić, zostać zlikwidowany?
Za pierwszego rządu Donalda Tuska pamiętamy, że były tak zwane schetynówki. Takie fundusze centralne nie są niczym nowym, o ile one mają jakiś tryb i zasady przyznawania. Najlepsze są dochody własne, nie ukrywajmy. Ale jest część gmin, szczególnie małych, gdzie PIT-u tu praktycznie nie ma, poza PIT-em wójta, jeżeli mieszka na terenie gminy, bo wiadomo, że tam są KRUS-y, nie ma CIT-u, wobec tego jakieś subwencje rozwojowe, fundusze inwestycyjne są potrzebne. Myśmy jako ruch samorządowy postulowali dwa lata temu, żeby to był milion złoty dla każdej gminy, ale żeby to rada gminy miała decydujący wpływ na to, na co idzie to zadanie, żeby to rada gminy określała, jaka ulica jest remontowana, a nie ktoś w jakimś ministerstwie albo na Nowogrodzkiej. A druga rzecz, żeby, jeżeli już jest konkurs, w tym konkursie były kryteria, żeby były komitety sterujące z udziałem samorządowców. To jest trudna rzecz dla samorządowców dzielić pieniądze innych samorządowców, ale wtedy to zapewnia pewną uczciwość, transparentność reguł i takie coś też postulujemy. Natomiast podstawą powinny być dochody własne, a nie pieniądze dawane przez państwo. Zawsze podstawą ideą samorządności są dochody własne. My na przykład byśmy chcieli dyskutować też z większością sejmową na temat może nie udziału w VAT, chociaż to jest marzenie wielu samorządowców, ale na przykład żeby był zwrot VAT-u za inwestycje samorządowe i ten zwrot VAT-u znowu by był tylko na inwestycje. Nie, że możemy to wydać na coś innego, tylko znowu na inwestycje. Czyli takie troszeczkę perpetuum mobile, oczywiście zmniejszające się. To jest też nasz postulat i taki pomysł na finanse. Nie będę ukrywał, te postulaty finansowe są dla nas niesamowicie ważne.