Kidawa-Błońska to doświadczona parlamentarzystka Koalicji Obywatelskiej. W Sejmie zasiadała nieprzerwanie od 2005 roku aż do teraz, gdy wybrano ją na senatora. Była rzecznikiem dwóch rządów, wicemarszałkiem Sejmu, a w końcu marszałkiem niższej izby parlamentu. I wkrótce może objąć kolejną ważną funkcję. To ona, a nie Magdalena Biejat z Lewicy, ma większe szanse na fotel marszałka Senatu.
Słaba kontrkandydatka
Biejat należy do Lewicy Razem, a o tym, że może zostać marszałkiem, napisał m.in. „Newsweek”. Jego zdaniem, skoro Donald Tusk zostanie premierem, a pracami Sejmu pokieruje ktoś z Trzeciej Drogi, Senat powinien przypaść Lewicy. Zdaniem naszych rozmówców jej kandydatura jednak osłabła.
Czytaj więcej
Przy ewentualnym głosowaniu wotum zaufania dla gabinetu Morawieckiego PiS nie może być pewne nawet osiemnastu posłów z własnych list - twierdzi RMF FM, powołując się na swoje źródła w Suwerennej Polsce. Oficjalnie ziobryści zaprzeczają tym doniesieniom.
Powodów ma być kilka. Jednym z nich jest to, że w 2025 roku Polska ma sprawować prezydencję w UE, co podniesie znaczenie marszałków obu izb. – W tej sytuacji funkcję w Senacie powinien sprawować ktoś z dużym doświadczeniem – mówi jeden z naszych rozmówców. – Takich osób jest w tej izbie wiele, samych byłych marszałków Sejmu lub Senatu mamy sześcioro: Borusewicza, Borowskiego, Schetynę, Grodzkiego, Kidawę-Błońską, a z PiS Karczewskiego. Mamy też byłego premiera Pawlaka. Na ich tle Biejat wypada słabo – wyjaśnia.
Kolejnym powodem ma być to, że – jak uważają przedstawiciele KO – Lewica uzyskała dobry wynik w wyborach do Senatu dzięki uczestnictwu w pakcie senackim, a w innych warunkach nie wprowadziłaby dziewięciu senatorów. – Marszałek Senatu to zbyt dużo władzy dla Lewicy. Pamiętajmy, że w oficjalnej hierarchii marszałek Senatu stoi wyżej niż premier i może nawet pełnić obowiązki prezydenta – zauważa jeden z polityków.