Od wtorku w południowoafrykańskim Johannesburgu odbywa się trzydniowy szczyt przywódców BRICS (skrót od pierwszych liter angielskiej wersji nazw: Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA), na który zaproszono też wielu innych prezydentów i premierów – pada nawet liczba 67. Część z nich ma reprezentować państwa, które niedługo mogą dołączyć do BRICS, co wymusi zmianę jego nazwy, na przykład wydłużenie.
Głównymi bohaterami szczytu są przywódcy organizacji w obecnym kształcie – gospodarz, prezydent RPA, Cyril Ramaphosa, przywódca Chin Xi Jinping, premier Indii Narendra Modi, oraz prezydent Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva. Dla nich będzie to pierwsze od 2019 r. osobiste spotkanie na szczycie, potem z powodu covidu skazani byli na zdalne.
Czytaj więcej
Władze RPA podały, że "za obopólną zgodą" ustalono, iż prezydent Rosji Władimir Putin nie weźmie udziału w sierpniowym szczycie BRICS w RPA. Według rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, Putin będzie uczestniczył w pracach szczytu za pomocą łącza wideo.
Władimirowi Putinowi musi wystarczyć wersja zdalna, nie przyjedzie do RPA z obawy przed aresztowaniem na wniosek Międzynarodowego Trybunału Karnego pod zarzutem zbrodni wojennych na Ukrainie. Do tego upokorzenia przywódca rosyjski musi dołożyć następne: tuż przed johannesburskim spotkaniem rozbiła się sonda Łuna 25, która miała dowieść, że to Rosja przoduje w podboju kosmosu.
Czym jest BRICS? Kształtuje się od kilkunastu lat
BRICS, początkowo pod wymyśloną przez ekonomistę banku Goldman Sachs nazwą BRIC (jeszcze bez RPA), kształtuje się już kilkanaście lat, stając się czołową organizacją państw nazywanych rozwijającymi się, a ostatnio częściej Globalnym Południem. A dla Chin, wraz z Rosją, blokiem państw niezadowolonych ze światowego przywództwa USA i szerzej Zachodu, utożsamianego z grupą G7 (USA, Kanada, Japonia, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Włochy). Niezadowolenie przejawia się też w niechęci do dolara. Stąd pomysły rozliczania się nie w amerykańskiej w walucie albo utworzenia nowej.