Wybory parlamentarne odbędą się dopiero w listopadzie, ale już wiadomo, że obecny premier nie będzie liderem listy partii liberalnej VVD. Nieoczekiwanie zapowiedział, że odchodzi z polityki. Jest najdłużej urzędującym premierem w historii Holandii – od 2010 roku przewodził czterem rządom.
Oficjalnie Rutte uznał, że wskutek różnic w koalicji w sprawie polityki migracyjnej nie dysponuje już mandatem do skutecznego kierowania gabinetem. Ale eksperci wskazują, że to tylko pretekst.
– Nie musiał rezygnować, odwołano w końcu głosowanie w sprawie wotum nieufności. Rezygnuje, bo nagromadziło się sporo problemów, których nie jest w stanie rozwiązać – mówi „Rzeczpospolitej” Chris Aalberts, pisarz i wykładowca Uniwersytetu w Rotterdamie, autor kilku książek o holenderskiej polityce.
Poczynając od najświeższych, czyli polityki migracyjnej (chodzi o łączenie rodzin) oraz polityki rolnej.
Cienie na wizerunku Marka Rutte
Rok temu rząd ogłosił plan ograniczenia o 50 proc. emisji azotu do 2030 roku. To wywołało masowe protesty rolników, bo taki ambitny cel w praktyce oznacza konieczność znacznego zmniejszenia hodowli krów i świń. A holenderskie rolnictwo, bardzo intensywne i wysoce emisyjne, to potęga gospodarcza.