Dyskusja o przyjmowaniu w Polsce uchodźców trwa już ponad osiem lat. Podsycanie strachu przed „obcymi” pozwoliło PiS wygrać wybory w roku 2015, temat powracał przy okazji kolejnych elekcji. Przybrał na sile w czasie, gdy grupy migrantów szturmowały naszą granicę z Białorusią. Ze zdwojoną mocą powrócił teraz, gdy Unia Europejska uzgodniła tzw. pakiet migracyjny. Odpowiedzią Polski jest chóralne „nie” rządzących i pomysł, by Polacy wypowiedzieli się w sprawie w referendum przy okazji wyborów parlamentarnych.
Biskupi apelują, by pomagać uchodźcom, rząd to lekceważy
Za każdym razem głos w dyskusji zabierali biskupi. Apelowali, by uchodźcom pomagać, aby nie wykorzystywać tematu do osiągnięcia doraźnych celów politycznych, starali się o uruchomienie korytarzy humanitarnych, o udzielenie pomocy błąkającym się po lasach.
I za każdym razem ich głos był przez rządzących lekceważony. Właściwie nikt nie zwrócił na niego uwagi. Nie ma się co łudzić, że teraz, gdy Rada KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek wydała stanowisko w sprawie „debaty o migrantach i uchodźcach”, ktoś weźmie ten głos na poważnie i zrezygnuje z „instrumentalnego wykorzystania” tematu „do rozgrywek politycznych oraz kształtowania postaw ksenofobicznych”.
Czytaj więcej
- Ktoś chce zniszczyć nasz naród - przekonywał na Jasnej Górze podczas Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja prezes PiS Jarosław Kaczyński mówiąc, że miliony Polaków to ludzie, którzy "żyją w świecie Polski urojonej", przywoływanego przez przeciwników obecnej władzy "obrazu upadku i nadużyć". Wicepremier wskazywał też na wagę nadchodzących wyborów parlamentarnych.
Na nic się zdadzą ostrzeżenia biskupów, że „takie działania są nie do pogodzenia z chrześcijańskim nauczaniem”. Apele o otwartość, szacunek, rzetelną – pozbawioną ideologii – debatę o sposobach przyjmowania uchodźców czy dyskusję o polityce migracyjnej państwa.