Jeszcze kilkanaście lat temu najważniejszy polityk konserwatywny Vytautas Landsbergis chciał bronić dzieci przed „propagandą homoseksualną". Jego wnuk Gabrielius Landsbergis, obecny szef partii konserwatywnej i minister spraw zagranicznych, wspiera ustawę, uważa, że sprawę związków par homoseksualnych trzeba mieć już za sobą. Bo - jak mówił „Rzeczpospolitej” jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę - „mamy ważniejsze strategiczne sprawy na głowie”. Dodawał, że największym wyzwaniem jest położenie geopolityczne - zagrożenie ze Wschodu.
Rząd konserwatystów Gabrieliusa Landsbergisa i dwóch mniejszych partii liberalnych jest u władzy od dwóch i pół roku. Przez ten czas projekt ustawy o związkach partnerskich, w tym par jednej płci, dotarł do przedostatniego etapu. We wtorek uzyskał większość podczas drugiego czytania w Sejmie. Najważniejsze jest trzecie, podczas którego ustawa mogłaby być uchwalona. Ale wciąż brakuje, jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, zgody czterech, pięciu posłów. Zanim się ich nie przekona, trzeciej próby nie będzie.
Społeczeństwo i Kościół
- Społeczeństwo litewskie jest dosyć konserwatywne, zwłaszcza w sprawach par jednej płci. Politycy muszą się z tym liczyć - mówi „Rzeczpospolitej” prof. Šarūnas Liekis, politolog z Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie.
Czytaj więcej
We wtorek litewski Sejm kilkoma głosami zatwierdził projekt ustawy o związkach partnerskich, który zalegalizowałby związki partnerskie osób tej samej płci.
W sondażach większość jest przeciw ustawie, ale ostatnio to większość niewiele ponad 50 proc., a dwa lata temu jeszcze około 70 proc. Na dodatek wciąż wpływowy Kościół katolicki namawiał posłów do odrzucenia, sugerując, że ustawa to koń trojański - i pod hasłem partnerstwa doprowadzi do uznania małżeństw homoseksualnych.