Ameryka szykuje globalny kataklizm

Jest prawdopodobne, że w przyszłym tygodniu USA nie będą w stanie regulować swoich zobowiązań – twierdzi sekretarz skarbu Janet Yellen.

Publikacja: 24.05.2023 03:00

Spiker Izby Reprezentantów Kevin McCarthy (z lewej) i prezydent Joe Biden i spotykają się teraz codz

Spiker Izby Reprezentantów Kevin McCarthy (z lewej) i prezydent Joe Biden i spotykają się teraz codziennie. Na razie bez efektu

Foto: SAUL LOEB / AFP

Joe Biden uważa się za obrońcę demokracji i praworządności przed zagrożeniem, jakie jego zdaniem stanowi Donald Trump. Jednak w tych dniach prezydent nie waha się rozważać rozwiązań, które w Polsce zostałyby uznane za falandyzację prawa.

– Mam takie kompetencje – oświadczył pytany, czy na mocy 14. poprawki do konstytucji może samodzielnie podnieść limit długu publicznego kraju. Chodzi o zapis, w którym uznano, że „dług Ameryki nie może być podany w wątpliwość”. Przemożna większość prawników jest sceptyczna, czy można z tego dedukować, że Biały Dom ma prawo decydować o kształcie finansów publicznych.

Polaryzacja kraju

Jeśli jest bowiem jakaś kompetencja przynależna parlamentowi, to chodzi o uchwalenie budżetu. Dlatego konstytucjonaliści są zgodni, że obecny limit długu, 31,4 biliona dol., może zostać zmieniony tylko za zgodą obu izb Kongresu uzupełnioną podpisem prezydenta. Tyle że od listopada większość w Izbie Reprezentantów mają republikanie. I choć zdaniem Yellen już w przyszłym tygodniu dotychczasowy limit zostanie wyczerpany i państwo nie będzie miało wolnych środków, nie chcą oni przystać na jego podniesienie bez daleko idących koncesji ze strony Bidena i kontrolowanego przez demokratów Senatu. Chodzi w szczególności o obniżenie podatków i ustalenie przynajmniej na nadchodzące sześć lat niezmiennego poziomu wydatków władz publicznych. Prezydent nie chce o tym słyszeć, bo oznaczałoby to podważenie wielu programów socjalnych, które stanowią znak rozpoznawczy jego rządów.

Czytaj więcej

Amerykanie są coraz bardziej zmęczeni wojną na Ukrainie

Za tym sporem kryje się jeszcze większa stawka: kto wygra walkę o Biały Dom w 2024 r. Aby utrzymać przewagę nad Trumpem, Biden musi pokazać, że wspiera klasę średnią i gorzej uposażonych Amerykanów w warunkach wysokiej inflacji. A bez podniesienia limitu długu państwa nie będzie to możliwe.

Dla Ameryki to nie pierwszyzna. Kraj w przeszłości już kilka razy w ostatnim momencie unikał bankructwa. Teraz jednak sytuacja jest wyjątkowa z powodu daleko idącej polaryzacji kraju. Na spikera Izby Reprezentantów Kevina McCarthy’ego naciskają radykalni republikanie związani z Trumpem, bez których nie będzie miał większości w Kongresie. Nie dopuszczają oni myśli, żeby pójść na kompromis z Bidenem. Ale i prezydent jest pod dużym naciskiem radykalnego skrzydła demokratów. Dlatego bardzo szanowany, waszyngtoński The Bipartisan Institute uważa za wyjątkowo prawdopodobne, że tym razem się nie uda i kraj ogłosi za kilka dni niewypłacalność.

Paraliż i zwolnienia

Bankrutem jest kraj, który nie jest w stanie odkupić wyemitowanego przez siebie długu, czyli obligacji. Tymczasem wartość papierów, których zapadalność przypada na koniec maja, wynosi 90 mld dol., a na czerwiec – 138 mld dol. W tej chwili w kufrach państwa jest ok. 30 mld dol. i kwota ta z każdym dniem szybko topnieje.

Czytaj więcej

Głos na Joe Bidena to głos na Kamalę Harris

Niewypłacalność miałaby poważne przełożenie na kondycję finansową USA w roku kampanii wyborczej. Jeśli trwałaby krótko, wzrost dochodu narodowego zostałby zmniejszony o 0,6 pkt proc., a pracę straciłoby 500 tys. osób. Jeśli jednak nie dałoby się temu zaradzić przez dłuższy czas, wzrost gospodarczy straciłby aż 6,1 pkt proc. (w praktyce kraj wpadłby w recesję), a na bruku znalazłoby się 8,3 mln osób. Poza spłatą zobowiązań finansowych niewypłacalność oznaczałaby bowiem, że swoich uposażeń nie otrzymuje sektor budżetowy, wygasa też strumień pieniędzy na emerytury i świadczenia socjalne.

Wiarygodność na szali

– To byłby kataklizm, ale nie tylko dla nas. Dla całego świata – powiedział w poniedziałek Biden po kolejnej turze rozmów z McCarthym.

I faktycznie, na dolarze i Ameryce bazuje cały system finansowy świata. To amerykańska waluta stanowi główny środek lokowania kapitałów na świecie. Obniżenie ratingu Stanów Zjednoczonych przez główne agencje (jak Moody’s) i trwałe zniweczenie ich wiarygodności miałoby trudne do oszacowania skutki, bo żaden inny kraj nie jest w stanie przejąć od USA roli zwornika międzynarodowego systemu finansowego.

Taki kataklizm byłby szczególnie niebezpieczny w kontekście wojny w Ukrainie. Skąd Ameryka miałaby brać środki na wsparcie wojskowe dla Kijowa? I czy europejscy sojusznicy, gdy znajdą się w oku kryzysowego cyklonu, nadal będą gotowi pomagać Ukraińcom? Sceptycyzm Trumpa w sprawie wsparcia dla Ukrainy każe wątpić, czy republikanie wezmą pod uwagę w rokowaniach takie obawy.

Spór o podniesienie limitu długu będzie miał przełożenie na wynik wyborów prezydenckich w przyszłym roku

Sytuacja jest na tyle poważna, że mimo rosnącego zagrożenia ze strony Chin prezydent Biden odwołał w ten weekend szczyt w Australii przywódców Quadu (USA, Indie, Japonia, Australia), nieformalnego aliansu mającego powstrzymać imperialne ambicje Pekinu. Od tej pory prezydent codziennie spotyka się w Białym Domu z Kevinem McCarthym.

– Nie porzucajcie nadziei, że uda się nam dojść do porozumienia. Zakres różnic, które nas dzielą, pomniejsza się. Jednak tylko dwa razy w historii wydatki Ameryki były tak wysokie jak teraz. Problem polega więc nie na tym, aby jeszcze bardziej zwiększać dochody, tylko ograniczyć wydatki – oświadczył spiker Izby Reprezentantów.

Zakładnik McCarthy

Na razie o optymizm trudno. Biały Dom oskarża republikanów o wysuwanie „ekstremalnych” żądań. W otoczeniu Bidena żywe są obawy, że tak samo, gdy starał się zdobyć większość dla swojej kandydatury na spikera Izby Reprezentantów, McCarthy jest zakładnikiem relatywnie niedużej grupy radykalnych republikanów powiązanych z Trumpem. Wedle tej teorii miliarder miałby być gotów na poświęcenie wypłacalności państwa, byle zepchnąć do defensywy kandydata demokratów. Te obawy są tym bardziej prawdopodobne, że niedawno w CNN Trump zaprezentował równie bezkompromisowe podejście jak w najgorszych czasach, gdy pełnił najwyższy urząd w państwie. Nadal nie chciał uznać zwycięstwa wyborczego swojego rywala w 2020 r. i zapowiedział amnestię dla uczestników szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 r.

Jednak nie mniej podejrzliwi wobec Bidena są republikanie. Ich zdaniem prezydent wycofuje się ze złożonych obietnic. McCarthy twierdzi także, że w rozmowach już poszedł na pewne ustępstwa. Skrócił z dziesięciu lat do sześciu czas, w którym miałby zostać zamrożony limit wydatków państwa. Zapowiedział też, że cięcia ominą wydatki na obronę, a więc potencjalnie na wsparcie dla Ukrainy.

Joe Biden uważa się za obrońcę demokracji i praworządności przed zagrożeniem, jakie jego zdaniem stanowi Donald Trump. Jednak w tych dniach prezydent nie waha się rozważać rozwiązań, które w Polsce zostałyby uznane za falandyzację prawa.

– Mam takie kompetencje – oświadczył pytany, czy na mocy 14. poprawki do konstytucji może samodzielnie podnieść limit długu publicznego kraju. Chodzi o zapis, w którym uznano, że „dług Ameryki nie może być podany w wątpliwość”. Przemożna większość prawników jest sceptyczna, czy można z tego dedukować, że Biały Dom ma prawo decydować o kształcie finansów publicznych.

Pozostało 90% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala