Koalicja to rząd niestabilny, a to nie służy interesom Grecji – mówił przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi premier Kiriakos Mitsotakis, szef konserwatywnej Nowej Demokracji. Po wyborach to powtórzył. Nie zamierza się podjąć tworzenia rządu koalicyjnego, stawia na kolejne wybory.
Nowa Demokracja rządziła samodzielnie i nadal chce, ale tym razem zabrakło jej pięciu mandatów do uzyskania większości w 300-miejscowym parlamencie, mimo że zdobyła większe poparcie niż w 2019 roku i – co ważne – o kilka punktów procentowych więcej, niż dawały jej sondaże (dostała w wyborach 40,8 proc. głosów).
Teraz prezydent Katerina Sakellaropulu formalnie powierzy tworzenie rządu mocno lewicowej Syrizie, drugiej w wyborach. Syriza zdobyła jednak ledwie 20,1 proc. głosów, a sondaże wróżyły jej nawet 30 proc. Miała być niewielka strata do Nowej Demokracji, a skończyło się na wyniku przeszło dwukrotnie gorszym.
Czytaj więcej
Sinan Ogan, który zajął trzecie miejsce w zeszłotygodniowych wyborach prezydenckich w Turcji, poparł urzędującego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana w decydującej drugiej turze wyborów.
Zapewne Syrizie nie uda się stworzyć koalicji, podobnie jak trzeciej w wyborach – socjalistycznemu Pasokowi (11,5 proc.). Planowana przez lidera Syrizy, byłego premiera Aleksisa Tsiprasa, „koalicja postępowa” nie ma bowiem szans na większość w parlamencie, nawet gdyby zdecydowali się do niej wejść – co przeczyłoby ich antysystemowemu podejściu – tradycyjni komuniści z KKE. Arytmetyka jest nieubłagana.