Czy Polska została narażona na niebezpieczeństwo w związku z rakietą, która spadła pod Bydgoszczą?
Polska nie jest bezpieczna. Nie chodzi tylko o sam fakt przelotu i upadku rakiety, ale o wszystkie zdarzenia, które miały miejsce potem. Jesteśmy w samym środku gigantycznej burzy. Minister obrony, BBN, szef Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych wymieniają publicznie komunikaty. Minister atakuje podległego sobie dowódcę, dezawuując go, a chodzi o kluczowego wojskowego dla bezpieczeństwa. Toczy się też gra w rządzie, bo całą dynamikę zdarzeń uruchomiło oświadczenie premiera, że o wszystkim się dowiedział w kwietniu. Nie wiemy, od kiedy wiedział prezydent, bo komunikat BBN nie jest jasny. Do tego dochodzi wypowiedź szefa Sztabu Generalnego WP, który stwierdził, że poinformował o sytuacji przełożonych i ministra obrony w grudniu. Sprawy bezpieczeństwa państwa są w najgorszej od kilkudziesięciu lat sytuacji, gdy za granicą toczy się wojna, a one są w kompletnym chaosie i nikt z rządzących nie poczuwa się do odpowiedzialności. Bezpieczeństwo to nie tylko stojące czołgi czy samoloty. To są ludzie, którzy za to odpowiadają, i dziś kompletnie nie zdają egzaminu.
Czytaj więcej
Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury z paragrafu mówiącego o niedopełnieniu obowiązków. To podręcznikowo wypełnia znamiona tego przestępstwa - podkreślił były szef MON Tomasz Siemoniak, odnosząc się do słów ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka w sprawie szczątków rosyjskiej rakiety znalezionych pod Bydgoszczą.
Co zawiodło i kto zawiódł?
Zawiodła komunikacja wewnątrz struktur państwowych, przede wszystkim w MON. Naturalnym działaniem byłoby zarządzenie poszukiwań, poinformowanie opinii publicznej, wyciągnięcie wniosków. Z jakichś powodów w grudniu uznano, że sprawę należy zamieść pod dywan i pewnie gdyby nie jadąca na koniu turystka, która odkryła szczątki rakiety, w ogóle byśmy nie wiedzieli, że doszło do takiej sytuacji.