DeSantis musi pokonać Disneya przed walką o Biały Dom

Potentat w świecie rozrywki broni praw homoseksualistów. Jeśli gubernator Florydy Ron DeSantis go nie złamie, może zapomnieć o republikańskiej nominacji przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi.

Publikacja: 28.04.2023 03:00

DeSantis musi pokonać Disneya przed walką o Biały Dom

Foto: AFP

Od 1967 r. obowiązywał jasny układ: Disney płaci megapodatki, a władze stanowe się do jego spraw nie mieszają. Taki był warunek, jaki bracia Walt i Roy Disney postawili przed rozpoczęciem budowy największego wówczas parku rozrywki na świecie – Disney World w Orlando. Nie chcieli powtórzyć złych doświadczeń, jakie mieli w Anaheim w Kalifornii. Wydzielono więc dla nich specjalny teren, de facto poza jurysdykcją stanową. Tak wyrósł potentat, który daje pracę 75 tys. osobom i każdego roku przyciąga 50 mln turystów. I wnosi najwięcej do stanowej kasy.

Jednak w ostatnich miesiącach interesy Florydy i władz Disneya po raz pierwszy znalazły się na kolizyjnym kursie. Poprzedni prezes koncernu Bob Chapek ostro sprzeciwił się nowej ustawie edukacyjnej forsowanej przez DeSantisa, która nie pozwala mówić w szkołach ani o prawach gejów, ani ideologii gender. Gubernator, który jest najpoważniejszym rywalem Donalda Trumpa w walce o uzyskanie nominacji partii republikańskiej przed wyborami latem przyszłego roku, uznał, że ukaranie Disneya to najlepszy sposób, aby pokazać, że będzie on równie skuteczny we wdrażaniu konserwatywnej agendy, co 45. prezydent USA.

– Mogę w ich sąsiedztwie postawić więzienie czy konkurencyjny park rozrywki. Mogę też nałożyć myto na drogach prowadzących do Disney World. Mogę bardzo dużo – przechwalał się DeSantis. Zapowiedział też, że szykuje surowe inspekcje techniczne instalacji działających pod sztandarem Myszki Miki, choć inne wielkie parki na Florydzie, jak Sea World czy Universal, podobnym regułom nie są podporządkowane.

I choć na razie te wszystkie groźby nie zostały wdrożone, to jednak powołano radę, która będzie miała ostatnie słowo w sprawie inwestycji, jakie zamierza zrealizować Disney. Poza przedstawicielami gubernatora zasiedli w niej działacze kościołów ewangelikalnych, bardzo konserwatywni. Koncern chce przeznaczyć w nadchodzących dziesięciu latach 17 mld dol. na nowe atrakcje i modernizacje starych.

Disney w tym tygodniu skierował jednak sprawę do sądu. Pozwał DeSantisa za „łamanie konstytucyjnego prawa do wolności wypowiedzi”.

– DeSantis został całkowicie zniszczony przez Disneya – napisał w mediach społecznościowych Trump, który sam ma wiele kłopotów z prawem.

Zadzieranie z takim potentatem jak Disney jest jednak faktycznie ryzykowne. Dla firmy pracuje armia najlepszych prawników, którym nie będzie trudno udowodnić, że gubernator Florydy chce odebrać spółce specjalne przywileje z powodów ideologicznych i dla korzyści politycznych, a nie dlatego, że w jakikolwiek sposób narusza to ustawy stanowe.

DeSantis musi jednak zaryzykować. Inaczej może już teraz pożegnać się z marzeniem o zdobyciu najwyższego stanowiska w państwie. Jeszcze w grudniu miał on nad Trumpem przewagę 14 punktów procentowych wśród wyborców republikańskich, których pytano, kto powinien reprezentować ich partię w walce o Biały Dom. Jednak teraz proporcje się odwróciły: 51 proc. wskazuje na byłego prezydenta, a 38 proc. na gubernatora Florydy DeSantisa.

Aby przydać sobie trochę międzynarodowego znaczenia, ten ostatni zaczął wyjeżdżać w świat: odwiedził ostatnio Japonię i Koreę Południową. Jednak w tej kategorii nie ma szans rywalizować z Trumpem, jednym z najbardziej rozpoznawalnych poza granicami Stanów Zjednoczonych polityków, który w roli prezydenta spotykał się z przywódcami najważniejszych krajów.  

Od 1967 r. obowiązywał jasny układ: Disney płaci megapodatki, a władze stanowe się do jego spraw nie mieszają. Taki był warunek, jaki bracia Walt i Roy Disney postawili przed rozpoczęciem budowy największego wówczas parku rozrywki na świecie – Disney World w Orlando. Nie chcieli powtórzyć złych doświadczeń, jakie mieli w Anaheim w Kalifornii. Wydzielono więc dla nich specjalny teren, de facto poza jurysdykcją stanową. Tak wyrósł potentat, który daje pracę 75 tys. osobom i każdego roku przyciąga 50 mln turystów. I wnosi najwięcej do stanowej kasy.

Pozostało 82% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala