Od 1967 r. obowiązywał jasny układ: Disney płaci megapodatki, a władze stanowe się do jego spraw nie mieszają. Taki był warunek, jaki bracia Walt i Roy Disney postawili przed rozpoczęciem budowy największego wówczas parku rozrywki na świecie – Disney World w Orlando. Nie chcieli powtórzyć złych doświadczeń, jakie mieli w Anaheim w Kalifornii. Wydzielono więc dla nich specjalny teren, de facto poza jurysdykcją stanową. Tak wyrósł potentat, który daje pracę 75 tys. osobom i każdego roku przyciąga 50 mln turystów. I wnosi najwięcej do stanowej kasy.
Jednak w ostatnich miesiącach interesy Florydy i władz Disneya po raz pierwszy znalazły się na kolizyjnym kursie. Poprzedni prezes koncernu Bob Chapek ostro sprzeciwił się nowej ustawie edukacyjnej forsowanej przez DeSantisa, która nie pozwala mówić w szkołach ani o prawach gejów, ani ideologii gender. Gubernator, który jest najpoważniejszym rywalem Donalda Trumpa w walce o uzyskanie nominacji partii republikańskiej przed wyborami latem przyszłego roku, uznał, że ukaranie Disneya to najlepszy sposób, aby pokazać, że będzie on równie skuteczny we wdrażaniu konserwatywnej agendy, co 45. prezydent USA.
– Mogę w ich sąsiedztwie postawić więzienie czy konkurencyjny park rozrywki. Mogę też nałożyć myto na drogach prowadzących do Disney World. Mogę bardzo dużo – przechwalał się DeSantis. Zapowiedział też, że szykuje surowe inspekcje techniczne instalacji działających pod sztandarem Myszki Miki, choć inne wielkie parki na Florydzie, jak Sea World czy Universal, podobnym regułom nie są podporządkowane.
I choć na razie te wszystkie groźby nie zostały wdrożone, to jednak powołano radę, która będzie miała ostatnie słowo w sprawie inwestycji, jakie zamierza zrealizować Disney. Poza przedstawicielami gubernatora zasiedli w niej działacze kościołów ewangelikalnych, bardzo konserwatywni. Koncern chce przeznaczyć w nadchodzących dziesięciu latach 17 mld dol. na nowe atrakcje i modernizacje starych.
Disney w tym tygodniu skierował jednak sprawę do sądu. Pozwał DeSantisa za „łamanie konstytucyjnego prawa do wolności wypowiedzi”.