Po ponad dwóch latach została pani w końcu oczyszczona z fałszywych zarzutów. W międzyczasie spędziła pani rok w areszcie. Jak się pani czuje?
Człowiek po takich przejściach jest uwrażliwiony na cierpienia innych. Znacznie bardziej martwię się o innych ludzi. Zmieniają się wartości. To, co kiedyś było ważne, staje się nieważne. Nie czuję jakiejś euforii czy radości. Przede wszystkim martwię się o moich kolegów, o to, by Andrzej Poczobut wyszedł na wolność. Martwię się o moje koleżanki Irenę Biernacką, Marię Ciszkowską, Annę Paniszewą. By mogły wrócić do swoich domów. Przecież tu się urodziły i na pewno mocno tęsknią. Martwię się też o inne osoby, by miały normalny byt.
Czytaj więcej
Rzecznik MSZ, Łukasz Jasina, opublikował oświadczenie, w którym pisze, że "Andżelika Borys została oczyszczona z nieprawdziwych zarzutów. Liczymy, że będzie mogła wkrótce odwiedzić Polskę".
Mówi pani, że wartości człowieka się zmieniają. Co teraz dla pani jest ważne, a co straciło na znaczeniu?
Dla mnie jest ważne zdrowie moich bliskich i kolegów. Cieszę się, że widzę słońce i niebo. Cieszę się, że słyszę piękny śpiew ptaków, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Cieszę się z tego, że osoby, z którymi przebywałam w areszcie, teraz są już w innym miejscu. Zdecydowanie na drugi plan odchodzą rzeczy materialne. Ważniejsze są ludzka przyjaźń i solidarność. Lepiej usłyszeć dobre słowo czy doświadczyć miłego gestu, niż otrzymać jakiś prezent.