Prokuratura rozważała dowody w sprawie transferu pieniędzy z Trump Organization dla byłego prawnika Trumpa Michaela Cohena. Częścią z nich, tuż przed wyborami w 2016 r., Cohen opłacił milczenie Stormy Daniels, gwiazdy porno, z której usług rzekomo Donald Trump korzystał dziesięć lat wcześniej. Nie tyle chodzi o samo opłacenie milczenia, ile o to, jak zostało to przedstawione w oficjalnych dokumentach biznesowych. – Zrobił o wiele gorsze rzeczy. Powinien był zostać postawiony w stan oskarżenia o wiele wcześniej – stwierdziła Daniels.
– Nie boję się tego, co ma być – powiedział podczas piątkowego spotkania z sympatykami Trump, który kandyduje do nominacji Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich 2024. Oskarżenie Trumpa z pewnością dodatkowo podzieli naród amerykański, bo były prezydent wciąż ma wielu zwolenników w kręgach konserwatywnych oraz rosnącą grupę krytyków po drugiej stronie podziału partyjnego.
Zemsta czy przypomnienie zasad
Ponad 90 procent republikanów i 70 procent niezależnych wyborców uważa, że to oskarżenie to gra polityczna, ale coraz więcej republikanów czuje się zażenowanych postępowaniem Trumpa, a coraz większa grupa niezależnych wyborców jest zniechęcona nieustającymi skandalami wokół byłego prezydenta. Na tym z kolei w prawyborach skorzystają rywale Trumpa.
Czytaj więcej
Żadnemu urzędującemu bądź byłemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych nie postawiono jeszcze zarzutów karnych. Czy to wzmocni amerykańską demokrację? Nie wiadomo.
Komentatorzy zastanawiają się, jak naród ostatecznie oceni te wydarzenia: jako zemstę nowego systemu, który wyciąga konsekwencje z działań poprzedników, czy jako przypomnienie, że nikt, nawet były prezydent, nie jest ponad prawem. – Bez względu na to, jak sprawa się potoczy, to wielki przełom w polityce amerykańskiej oraz historii prawa w tym kraju – mówi w wywiadzie dla „NYT” Jack Goldsmith, profesor prawa na Harwardzie.