Donald Tusk, przewodniczący Platformy kilka dni przed świętami dostał specjalną ochronę SOP - ujawniliśmy w środę przed południem na rp.pl. Obawy o bezpieczeństwo szefa opozycji są uzasadnione - Tusk, odkąd wrócił do krajowej polityki, dostaje pogróżki, a na spotkaniach z wyborcami nie brakuje ostrych spięć i niebezpiecznych sytuacji. Szefa PO chroni jeden funkcjonariusz, ma również do dyspozycji samochód SOP z kierowcą.
Marcin Kierwiński, sekretarz generalny PO, potwierdza w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że partia sama składała wnioski do policji i MSWiA o ochronę przewodniczącego, bo „sytuacja wokół Tuska stawała się bardzo niebezpieczna”.
Czytaj więcej
Donald Tusk dostał ochronę SOP - dowiedziała się „Rzeczpospolita”.
Tymczasem funkcjonariusze służb mają wątpliwości czy była to dobra decyzja. - Platforma popełnia błąd, którego będzie żałować. Ufa Mariuszowi Kamińskiemu (szef MSWiA, który wydał decyzję o objęciu ochroną Donalda Tuska - przyp. aut.), że nie wykorzysta on takiej okazji do inwigilacji opozycji i to w roku wyborczym? Czy PO niczego nie nauczyła afera taśmowa? - pyta jeden z funkcjonariuszy.
PiS, tworząc ustawę o Służbie Ochrony Państwa, wyposażył ją w możliwość kontroli operacyjnej, jaką dotychczas miały tylko służby specjalne (BOR takich uprawnień nie posiadało). SOP może ją wszcząć w „przypadkach niecierpiących zwłoki, jeżeli mogłoby to spowodować utratę informacji lub zatarcie albo zniszczenie dowodów przestępstwa po uzyskaniu pisemnej zgody Prokuratora Generalnego”. To podsłuchy, także w pomieszczeniach, inwigilacja korespondencji, na którą musi wydać zgodę Sąd Okręgowy w Warszawie (tak jak w przypadku CBA).