Jak wzmożony atak rakietowy na cele cywilne w Ukrainie wpłynie na rozwój wojny?
Te ataki to jest przede wszystkim oznaka słabości Rosji. Przegrywa na froncie i nie jest nawet w stanie utrzymać linii frontu, którą sama zarysowała. Na początku tej inwazji fronty utworzone były na północy, południu i wschodzie. Teraz Morze Czarne zostało zabezpieczone i walki ustały, ponieważ Rosja osiągnęła wystarczające postępy. Na północy Rosjanie musieli się wycofać, więc został im tylko jeden kierunek natarcia: wschód. Ale nie są tam w stanie osiągnąć postępów, a nawet utrzymać linii frontu. W związku z tym pojawiła się przestrzeń dla kontrofensywy ukraińskiej, z czego skorzystała armia ukraińska. Putin odpowiedział na ofensywę eskalacją i ogłosił częściową mobilizację. Przypominam, że w XX wieku były dwie pełnowymiarowe mobilizacje rosyjskie: podczas drugiej i pierwszej wojny światowej. Efekt tej mobilizacji będziemy widzieć za jakiś czas. Pytanie też, na ile będzie ona skuteczna i na ile Putin będzie w stanie zmobilizować ludzi do walki. Widać, że nie osiągnął wystarczających postępów wojskowych, dlatego uderza w cele cywilne.
Co powinien teraz zrobić Zachód?
Powinien się przebudzić. Uważam, że straciliśmy moment w lutym i marcu bieżącego roku. Dotarło do nas, że wojna to nie jest martyrologiczne wspomnienie z przeszłości. Nie, wojna jest tu i teraz – bezpośrednio za naszą wschodnią granicą. Mam też poczucie, że szybko przeszliśmy do porządku dziennego i wróciły stare polityczne spory. Nie ma wśród nas konsensusu politycznego, nawet wobec podstawowych wartości, jak granica i polityka zagraniczna. Teraz mamy ostatni dzwonek, żebyśmy mogli wrócić do tej debaty.
Może najważniejsze kontrakty wojskowe związane z modernizacją armii powinny być konsultowane z przywódcami opozycji, którzy za rok mogą znaleźć się u władzy?