Populiści idą po władzę w Szwecji

Wciągnięcie do rządu zmarginalizowało skrajną prawicę w Finlandii, Norwegii i Danii. Czy podobnie będzie w Szwecji?

Publikacja: 13.09.2022 03:00

Populiści idą po władzę w Szwecji

Foto: AFP

Rywalizacja między sojuszem umiarkowanej lewicy a czterema partiami prawicy i skrajnej prawicy była tak wyrównana, że nawet kilka tysięcy głosów może zadecydować, kto ostatecznie wyjdzie zwycięsko z niedzielnych wyborów i przejmie władzę w Sztokholmie. W poniedziałek wydawało się jednak, że sukces będzie należał do prawej strony sceny politycznej, która zgarnie 176 mandatów w 349-osobowym parlamencie. Ostateczne rezultaty mają być znane w czwartek.

Upadek kordonu sanitarnego

Prawdziwą niespodzianką głosowania jest jednak sukces Szwedzkich Demokratów (SD), którzy z niemal 21 proc. poparcia wybili się na drugie miejsce, ustępując jedynie socjaldemokratom (SAP – 30,5 proc.), ugrupowaniu dominującemu na scenie politycznej królestwa od 90 lat. Chodzi o skrajnie prawicowe, populistyczne ugrupowanie o korzeniach nazistowskich. Jak ujawniły szwedzkie media, jeszcze kilka dni temu jeden z działaczy SD wysłał do około 30 swoich współpracowników mail z zaproszeniem do udziału w imprezie, która miała uczcić rocznicę napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę 1 września 1939 r.

Czytaj więcej

Wojna w Ukrainie dobija europejską obronność

Do niedawna SD była jednak otoczona ścisłym kordonem sanitarnym: żadne ugrupowanie nie chciało wchodzić z nim w koalicję. Ale to już przeszłość. Ulf Kristersson, lider Umiarkowanej Partii Koalicyjnej (MSM), która w tych wyborach zdobyła 19 proc. głosów, zapowiedział, że jest gotów stanąć na czele koalicji z udziałem znacznie mniejszych partii liberalnych i chadeckich, która byłaby popierana w parlamencie przez SD, choć z zastrzeżeniem, że politycy tego ostatniego ugrupowania nie wejdą do rządu.

– Cieszymy się, że nasze idee mogłyby w ten sposób wejść w życie – przyklasnął takiej propozycji lider SD, Jimmie Akesson.

Dojście do władzy ekipy Kristerssona oznaczałoby dla Akessona fundamentalny etap w procesie wciągnięcia SD do głównego nurtu szwedzkiej polityki. Podobnie jak liderka francuskiego Zgromadzenia Narodowego Marine Le Pen Akesson od wielu lat próbował „oddemonizować” swoją partię, wyrzucając z niej najbardziej radykalnych działaczy czy zmieniając symbol ugrupowania z płomienia na kwiat.

Zapewne jeszcze większym sukcesem jest jednak to, że Szwedzcy Demokraci zdołali narzucić narrację debacie politycznej w kraju. Przed ostatnimi wyborami koncentrowała się ona na tym, jak przeciwdziałać nadmiernej imigracji i przestępczości, a to dwa spośród czołowych haseł wyborczych skrajnej prawicy.

Kryzys migracyjny

W Szwecji, kraju jeszcze do niedawna relatywnie homogenicznym, jedna piąta ludności urodziła się za granicą. To jeden z najwyższych takich wskaźników w Europie. Niemałą w tym rolę odegrał kryzys migracyjny 2015 r., gdy królestwo w przeliczeniu na liczbę mieszkańców przyjęło najwięcej przybyszy z zagranicy. Samych Syryjczyków znalazło się tu ok. 200 tys., co w 10-mln państwie jest pokaźną ilością.

Problem polega na tym, że siedem lat po wielkiej, migracyjnej fali bezrobocie wśród imigrantów pozostaje wielokrotnie większe niż w reszcie społeczeństwa. To sygnał, że obecny model integracji cudzoziemców już nie działa. Stąd coraz żywsza debata, czy nie należałoby zamknąć granic dla zamorskiej imigracji.

Te obawy są tym silniejsze, że Szwecja przechodzi jednocześnie przez niezwykłą falę przestępczości. Już nie tylko biedne przedmieścia, ale nawet centra miast zaczynają wpadać pod kontrolę gangów, często narkotykowych. Od początku roku zanotowano przeszło 50 zabójstw, co w kraju słynącym z bezpieczeństwa szokuje.

Szwedzcy Demokraci proponują rozwiązania radykalne. W zeszłym tygodniu rzecznik ugrupowania Tobias Andersson opublikował na Twitterze rysunek pociągu z podpisem: „Zapraszamy do składów repatriacyjnych. Macie bilet w jedną stronę. Następny przystanek: Kabul”. I choć politycy z innych ugrupowań zareagowali na to z oburzeniem, to przecież i oni musieli przedstawić jakieś pomysły na ograniczenie imigracji.

Ta debata toczy się na tle pogarszającej się sytuacji gospodarczej. Wobec gwałtownego wzrostu inflacji (ponad 8 proc. w skali rocznej), obejmującej w szczególności ceny energii, gospodarkę królestwa czeka w przyszłym roku stagnacja. Odchodząca premier Magdalena Andersson uruchomiła pakiet 8 mld euro wsparcia dla gorzej sytuowanych rodzin. Sztokholm chce też wrócić do energetyki jądrowej. Kraj, który znaczną część elektryczności czerpie z siłowni wodnych, a gazu spala minimalne ilości, ponosi jednak skutki międzynarodowych kwotowań nośników energii.

Osobnym problemem są wydatki na obronę, które szwedzki rząd chce podwoić, z 1 do 2 proc. PKB. To skutek zrezygnowania po dwóch wiekach z neutralności i przystąpienia do NATO. Tradycyjne otwarcie kraju na świat staje pod tym większym znakiem zapytania, że Szwedzi coraz bardziej obawiają się interwencji rosyjskiej marynarki wojennej na Bałtyku.

Rywalizacja między sojuszem umiarkowanej lewicy a czterema partiami prawicy i skrajnej prawicy była tak wyrównana, że nawet kilka tysięcy głosów może zadecydować, kto ostatecznie wyjdzie zwycięsko z niedzielnych wyborów i przejmie władzę w Sztokholmie. W poniedziałek wydawało się jednak, że sukces będzie należał do prawej strony sceny politycznej, która zgarnie 176 mandatów w 349-osobowym parlamencie. Ostateczne rezultaty mają być znane w czwartek.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala