Tysiące demonstrantów wdarło się w sobotę do pałacu prezydenckiego po wielogodzinnych utarczkach z policją. W sieci pojawiły się filmy demonstrantów raczących się specjałami z prezydenckiej kuchni oraz kąpiących się w basenie na terenie rezydencji. Sceny przypominały nieco wydarzenia ze stycznia 2021 r. po zdobyciu przez tłum zwolenników Donalda Trumpa Kapitolu.
Sobotnie wydarzenia w Kolombo miały niezwykle dramatyczny przebieg, chociaż – jak na razie – nie ma doniesień o ofiarach śmiertelnych. W niedzielę w stolicy panował spokój. Nie wiadomo, na jak długo.
Czytaj więcej
Tysiące protestujących w stolicy Sri Lanki, Kolombo, przedarło się przez policyjne barykady i szturmowało oficjalną rezydencję prezydenta. To jeden z największych antyrządowych marszów w dotkniętym kryzysem kraju w tym roku.
Ponad 100 tys. ludzi przybyło w sobotę na demonstrację z niemal całego kraju. Miał to być kolejny protest przeciwko brakowi żywności, lekarstw i benzyny. W oczach zdesperowanych obywateli za kosmiczny chaos odpowiada przede wszystkim prezydent Gotabaya Rajapaksa, którego rezygnacji domagają się od wiosny, gdy kryzys gospodarczy przybrał postać tragedii narodowej. Prezydenta nie było w sobotę w pałacu. Dostępu do niego bronił oddział policji, jednak zrezygnował z oporu, gdy dotarła wiadomość o podpaleniu przez demonstrantów prywatnego domu premiera Ranila Wickremesinghe.
W obliczu tych wydarzeń prezydent zapowiedział, że 13 lipca ustąpi z urzędu. Do dymisji poda się też premier. Do bilansu sobotnich protestów doliczyć trzeba opanowanie przez tłum oficjalnych siedzib prezydenta i premiera. Nie ucierpiał parlament, którego przewodniczący obejmie funkcję prezydenta na maksimum 30 dni. W tym czasie parlament wyłoni spośród deputowanych szefa państwa na okres do zakończenia kadencji obecnego prezydenta.