Boris Johnson odchodzi, bo skłamał, mówiąc, że nie wiedział o skandalach obyczajowych wiceszefa klubu torysów w Izbie Gmin Chrisa Pinchera. To nie zbyt błahy powód dla dymisji premiera, który dał torysom historyczne zwycięstwo wyborcze w 2019 r.?
To była tylko kropla, która przelała czarę goryczy. Gdyby nie wszystkie kłamstwa, których się poprzednio dopuścił Johnson, jak choćby w sprawie jego udziału w imprezach na Downing Street u szczytu lockdownu, to to ostatnie zapewne uszłoby mu na sucho. Johnson jest jednak od 30 lat kompulsywnym kłamcą. Nie potrafi inaczej. I torysi zawsze o tym wiedzieli.
Czytaj więcej
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ogłosił swą rezygnację po tym, jak od wtorku z jego rządu odeszło kilkadziesiąt osób, a niedawni współpracownicy wzywali go do dymisji. Dodał, że zamierza wypełniać swe dotychczasowe obowiązki do czasu powołania swego następcy.
To dlaczego został trzy lata temu wybrany na szefa rządu?
Na to złożyły się dwie rzeczy. Po pierwsze Jeremy Corbyn na czele Partii Pracy. Był tak radykalny, że nie mogła go strawić ogromna większość elektoratu. Po wtóre przedłużające się rokowania o wyjściu kraju z Unii. Ludzie chcieli to przeciąć i Johnson zaproponował tu proste rozwiązanie, które zasadniczo sprowadzało się do przyjęcia wszystkiego, czego chciała Europa. Dziś okazuje, że jest to zupełnie nie do przyjęcia dla kraju i sam Johnson domaga się renegocjacji umowy z Brukselą.