Oba polityczne obozy przygotowały się do niedzielnych wyborów parlamentarnych niezwykle staranie. Opozycja dokonała rzeczy niemal niemożliwej jednocząc się w jedno sojusznicze ugrupowanie Wspólnie dla Węgier. Sześć sojuszniczych partii ma kandydata na premiera oraz wspólnych kandydatów w jednomandatowych okręgach wyborczych, gdzie rozstrzygnie się los wyborów.
Ale nie mniej starannie przygotował się rządzący bez przerwy od 12 lat premier Viktor Orbán i jego Fidesz. Już kilka miesięcy wcześniej ruszył program szczodrych transferów socjalnych. Potem zamrożone zostały ceny benzyny i podstawowych produktów spożywczych. Szampan Orbána z Putinem na Kremlu na początku lutego nie pozostawiał złudzeń , że pięciokrotnie tańszy dla zaprzyjaźnionych Węgier rosyjski gaz będzie świetnym argumentem wyborczym.
Ale równie ważne było wcześniejsze przygotowanie odpowiedniej ordynacji wyborczej.
Czytaj więcej
Rządzący Fidesz faworytem niedzielnych wyborów. Pomagają bliskie relacje węgierskiego premiera z władcą Kremla.
Faworyzuje partię silniejszą, którą w trzech ostatnich elekcjach był Fidesz. Jest nią i dzisiaj o czym świadczą przedwyborcze sondaże dające partii Viktora Orbána kilkuprocentową przewagę nad opozycją. Ale gdyby nawet tak nie było, samo odpowiednie wykrojenie granic okręgów wyborczych działa na korzyść Fideszu. Ugrupowanie Orbána nie musi wcale zdobyć nawet połowy głosów w skali kraju aby uzyskać przewagę dwóch trzecich głosów w parlamencie. Ta właśnie było w poprzednich dwu elekcjach kiedy Fidesz miał 44 proc. poparcia w 2014 roku oraz 48 proc. cztery lata temu.