Viktor Orbán nie chce wojny, lecz wyborczego zwycięstwa

Nie wiadomo, w jaki sposób wojna w Ukrainie wpłynie ostatecznie na nastroje wyborcze na Węgrzech. Na razie górą jest Fidesz.

Publikacja: 22.03.2022 21:00

Viktor Orbán nie chce wojny, lecz wyborczego zwycięstwa

Foto: ATTILA KISBENEDEK / AFP

– My chcemy pokoju, a popatrzcie, jak zachowuje się lewicowa, żądna wojny opozycja. Nie pozwolimy na to, aby obywatele naszego kraju, jak i Węgrzy na Zakarpaciu stali się obiektem ataku wojskowego – grzmiał na niedawnym wiecu premier Viktor Orbán. Było to wyraźne odniesienie do rakietowego ataku na ośrodek wojskowy w Jaworowie, przy granicy z Polską. Premier i jego Fidesz liczą na głosy tysięcy etnicznych Węgrów z ukraińskiego Zakarpacia. Mają węgierskie obywatelstwo i nie najlepsze doświadczenia z władzami w Kijowie.

3 kwietnia Węgrzy dokonają wyboru nowego parlamentu. Od 12 lat króluje w nim nieprzerwanie Fidesz Viktora Orbána wraz z niewielkim prawicowym ugrupowaniem KDNP. Tym razem przeciwnikiem jest zjednoczona opozycja, będąca sojuszem sześciu partii występujących pod szyldem „Wspólnie dla Węgier”. Jej liderem został jesienią ubiegłego roku Péter Márki-Zay, który nie jest w stanie zapobiec ujawniającym się pęknięciom w obozie opozycji.

Węgierskie media, w zdecydowanej większości opanowane przez zwolenników Orbána, nie nazywają wojny po imieniu

Opowiada się ona jednoznacznie po stronie władz w Kijowie, domagając się węgierskiej pomocy dla ofiar rosyjskiej agresji oraz zdystansowania od Rosji, z której prezydentem węgierski przywódca utrzymuje bliskie, nieomal przyjacielskie relacje.

Z kolei szef Fideszu wykorzystuje wojnę na Ukrainie w kampanii wyborczej, grając na nastrojach społecznych obietnicami, że nie dopuści do tego, aby Węgry zostały wciągnięte w wojnę. Z tego powodu nie wyraża zgody na transport broni dla Ukrainy przez węgierskie terytorium i akceptuje co najwyżej kontyngent wojsk NATO w rejonie granicy. – Najlepsza jest ta wojna, której da się uniknąć – mówi Orbán. Z drugiej strony Budapeszt nie zablokował sankcji UE wobec Rosji ani dostaw broni dla Ukrainy. Węgry odmówiły jedynie ich finansowania. To ukłon pod adresem prezydenta Putina. Niejedyny.

Węgierskie media, w zdecydowanej większości opanowane przez zwolenników Orbána, nie nazywają wojny po imieniu, lecz posługują się określeniem stosowanym przez rządową agencję MTI, która używa terminu „rosyjska operacja militarna”, co jest oczywistym nawiązaniem do kremlowskiego określenia „specjalna operacja wojskowa” .

Przy tym większość społeczeństwa (58 proc.) nie ma złudzeń, że to Rosja jest odpowiedzialna za wojnę, i nieco więcej wyraża nawet przekonanie, że Węgry zbyt mocno zbliżyły się do Rosji w ostatnich latach.

Czytaj więcej

Rosja może uniknąć bankructwa. Zachodnia machina nakładania sankcji wyraźnie się zacięła

– Rządowa propaganda stara się zrównoważyć tego rodzaju opinie wszelkimi dostępnymi środkami, inwestując ogromne pieniądze w media społecznościowe, tworząc strony na Facebooku, gdzie powielane są rosyjskie informacje o ukraińskich nazistach lub że język ukraiński jest dialektem rosyjskiego – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Krisztián Szabados, niezależny analityk, były szef think tanku Political Capital. Jego zdaniem obywatele są skonfundowani i nie wiadomo do końca, jak się zachowają przy urnach wyborczych.

Sondaże wskazują jednoznacznie na przewagę od 3 do 6 punktów procentowych Fideszu i partii sojuszniczej nad opozycją. – Jeżeli nie nastąpi nic nieprzewidywalnego, tylko cud może zapewnić zwycięstwo opozycji – mówi „Rzeczpospolitej” Zoltan Kottasc z prorządowego dziennika „Magyar Nemzet”. Otwartą kwestią pozostaje, czy koalicji rządowej uda się utrzymać większość konstytucyjną w parlamencie. Może temu sprzyjać nowa ordynacja wyborcza, jak i przedwyborcze prezenty rządu Orbána. Zamrożone ceny benzyny oraz ceny sześciu podstawowych produktów spożywczych mają dać poczucie, że rząd nie jest nieczuły na skutki 8-proc. inflacji. Podniesiona została znacznie płaca minimalna, emerytury oraz płace szeregu grup zawodowych. Do tego dochodzi zamrożenie na pół roku kredytów mieszkaniowych.

– Nasz kraj jest najpiękniejszy na świecie. Pan Bóg dał nam najpiękniejszy język. Na tej ziemi rodzą się najbardziej kreatywni na świecie ludzie – mówił niedawno Orbán, zapewniając, że jego partia kroczy do zwycięstwa i nie przestraszy się ani „międzynarodowych mediów, ani brukselskich biurokratów, ani bogatych George’ów Sorosów”.

– My chcemy pokoju, a popatrzcie, jak zachowuje się lewicowa, żądna wojny opozycja. Nie pozwolimy na to, aby obywatele naszego kraju, jak i Węgrzy na Zakarpaciu stali się obiektem ataku wojskowego – grzmiał na niedawnym wiecu premier Viktor Orbán. Było to wyraźne odniesienie do rakietowego ataku na ośrodek wojskowy w Jaworowie, przy granicy z Polską. Premier i jego Fidesz liczą na głosy tysięcy etnicznych Węgrów z ukraińskiego Zakarpacia. Mają węgierskie obywatelstwo i nie najlepsze doświadczenia z władzami w Kijowie.

Pozostało 88% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala