8 lutego część posłów Lewicy wyszła z sali, niektórzy posłowie opozycji nie wstali z miejsc, gdy Sejm minutą ciszy uczcił pamięć Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszka, jednego z "Żołnierzy Wyklętych", który został zamordowany 8 lutego 1951 roku przez UB w katowni na Mokotowie. "Łupaszka" budzi kontrowersje ze względu na zarzuty, że jego żołnierze mieli dokonać w 1944 roku akcji odwetowej we wsi Dubinki, za pacyfikację przez litewską policję kolaborującą z Niemcami wsi Glinciszki. W czasie ataku na Dubinki miało zginąć od ok. 20 do ponad 60 cywilów - w tym kobiet i dzieci.
- Jest postacią absolutnie niejednoznaczną, jeśli chodzi o zasługi dla historii Polski - mówił o "Łupaszce" Śmiszek.
Czczenie pamięci tego człowieka, czczenie mordercy, to jest skandal
Krzysztof Śmiszek, poseł Nowej Lewicy
- Wczoraj na sali sejmowej odbył się zwyczajowy rytuał. Ja od dwóch lat będąc w parlamencie, co posiedzenie Sejmu jestem zaskoczony, że albo my na początku odmawiamy modlitwy za zmarłych, albo czcimy pamięć kogoś, kto na tę pamięć nie zasługuje. Pani marszałek Witek zrobiła wczoraj rzecz niedopuszczalną, to była manipulacja. Na jednym oddechu poprosiła posłów, bardzo słusznie zresztą, o uczczenie zmarłego kilka dni temu prof. Jerzego Osiatyńskiego, posła Unii Wolności i ministra finansów, zasłużonego i bardzo zacnego człowieka, i na tym samym oddechu wymieniła "Łupaszkę" - przekonywał poseł.