Prezydent Stanów Zjednoczonych na konferencji prasowej powiedział, że w jego ocenie prezydent Rosji Władimir Putin podejmie decyzję o wkroczeniu rosyjskich wojsk na Ukrainę ponieważ "musi coś zrobić". Używając sformułowania "mały najazd" Biden zasugerował, że konsekwencje dla Rosji za agresję wobec sąsiada będą zależeć od tego, jaką ta agresja będzie miała skalę. Po konferencji prezydenta Biały Dom oświadczył, że jakakolwiek agresja Rosji na Ukrainę spotka się ze zdecydowaną reakcją.
Ze słowami prezydenta USA nie zgodził się prezydent Ukrainy. "Chcemy przypomnieć wielkim mocarstwom, że nie ma drobnych wtargnięć i małych narodów. Tak samo jak nie ma drobnych ofiar i małego żalu po stracie bliskich" - napisał na Twitterze po angielsku i ukraińsku Wołodymyr Zełenski.
Czytaj więcej
Kraje zachodnie próbowały w czwartek zjednoczyć się w sprawie Ukrainy, po tym jak prezydent USA Joe Biden zasugerował, że sojusznicy są podzieleni w kwestii reakcji na "niewielką inwazję" Rosji. W ocenie prezydenta Ukrainy nie ma czegoś takiego.
O komentarz do słów Bidena poproszono również premiera Wielkiej Brytanii. - Nie miejcie wątpliwości, że jeśli Rosja dokonałaby jakiegokolwiek wtargnięcia na Ukrainę, na jakąkolwiek skalę, myślę, że byłaby to katastrofa, nie tylko dla Ukrainy, ale i dla Rosji. Byłaby to katastrofa dla świata - powiedział Boris Johnson.
- Wielka Brytania stoi stanowczo za suwerennością i integralnością Ukrainy - dodał brytyjski premier.