Francja: Kobieta chce odrodzić gaullizm

Mijają tygodnie od nominacji Valérie Pécresse na kandydatkę Republikanów, a poparcie dla niej rośnie. Na ekipę Macrona padł blady strach.

Aktualizacja: 27.12.2021 22:18 Publikacja: 27.12.2021 18:11

Valérie Pécresse jest przeciwniczką federalizacji Unii Europejskiej i zwolenniczką prymatu prawa kra

Valérie Pécresse jest przeciwniczką federalizacji Unii Europejskiej i zwolenniczką prymatu prawa krajowego nad unijnym

Foto: AFP, Karen Minasyan

Prezydent Emmanuel Macron pozostaje faworytem wyborów, które odbędą się w kwietniu. Ale o żadnej pewności zwycięstwa nie może być mowy, bo elektorat pozostaje niezwykle płynny. Jak podaje instytut Epsos, tylko w ostatnich dwóch miesiącach aż jedna trzecia pytanych zmieniła swoje preferencje. A 47 proc. nie wyklucza, że zrobi tak w ciągu czterech miesięcy, jakie pozostały do głosowania.

Na początku grudnia, ku zaskoczeniu francuskich mediów, nominację na kandydatkę gaullistowskich Republikanów uzyskała Valérie Pécresse. To miało być miejsce zarezerwowane najpierw dla przewodniczącego regionu Hauts-de-France Xaviera Bertranda, a potem byłego negocjatora brexitu Michela Barniera. Im jednak jej rywale mocniej się spierali, tym coraz więcej szeregowych członków partii uznawało, że może po raz pierwszy warto postawić na kobietę.

Czytaj więcej

Macron może przegrać

54-letnia Pécresse jest politykiem doświadczonym. Przewodnicząca stołecznego regionu Ile-de-France była ministrem budżetu i edukacji u Nicolasa Sarkozy'ego. Znana z niezwykłej pracowitości nie ustępuje Macronowi erudycją. Tak jak obecny prezydent ma dyplom elitarnej Narodowej Szkoły Administracji (ENA). I tak jak on wywodzi się z bogatej burżuazji.

Izba Dyscyplinarna

Ale to podobieństwo może być też poważną wadą w kraju, w którym znaczna część społeczeństwa jest sfrustrowana z powodu rosnącej polaryzacji dochodów, wysokiego bezrobocia, coraz dotkliwszej przestępczości i problemów z integracją imigrantów.

Po części, aby odróżnić się od Macrona, Pécresse coraz mocniej stawia na eurosceptyczny elektorat skrajnej prawicy. Na szefa swojej kampanii wyborczej wybrała dawnego rywala w walce o nominację Republikanów Érica Cottiego. To polityk, który już w 2017 r. deklarował, że woli w Pałacu Elizejskim Marine Le Pen niż Emmanuela Macrona. A dziś nad obecnego prezydenta przedkłada jeszcze bardziej radykalnego od przewodniczącej Zjednoczenia Narodowego publicystę Érica Zemmoura.

W październiku Pécresse poparła orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego o prymacie prawa krajowego nad europejskim i uznała za „skandaliczny" nakaz Trybunału Sprawiedliwości UE likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN. Gdy zaś nowy niemiecki rząd ogłosił, że chce budować bardziej „federalną Unię", gaullistka zapowiedziała „grzeczne, ale stanowcze nie". Ostrzegła też, że nie pozwoli, aby Francja stała się „wasalem" Stanów Zjednoczonych.

Nie mniej radykalny jest jej program zwalczania migracji. Pécresse chce np., aby wyroki za przestępstwa dokonane w „trudnych dzielnicach" były dwukrotnie wyższe niż w innych częściach kraju (propozycja wydaje się niezgodna z regułami praworządności).

Taka mieszanka umiaru i radykalizmu najwyraźniej kusi wyborców. Instytut Elabe daje Pécresse w pierwszej turze wyborów prezydenckich 20 proc. poparcia, wyraźnie więcej niż dla Le Pen i Zemmoura i tylko o 3 pkt mniej, niż miałby dostać Macron. W drugiej turze kandydatka Republikanów miałaby wręcz wygrać z obecnym prezydentem stosunkiem 52 do 48 proc. Inny ośrodek badania opinii publicznej, Epsos, jest już dla niej mniej łaskawy, dając jej 17 proc. w pierwszej turze wobec 24 proc. dla Macrona. Ale i to jest więcej niż noty Le Pen oraz Zemmoura (po 14,5 proc.) i wystarcza do uzyskania przepustki do ostatecznej rozgrywki o Pałac Elizejski.

Wyjazd do Armenii

Na ekipę prezydenta padł więc blady strach. I ruszyła fala obelg.

– To jest kandydatka, która doprowadzi do rozbicia kraju – grzmiał minister ds. europejskich Clément Beaune.

– Ona coraz bardziej upodabnia się do skrajnej prawicy – wtórował przewodniczący klubu prezydenckiej partii En Marche w Zgromadzeniu Narodowym Christophe Castaner.

Macron wierzy, że Francuzów przerażą plany reform kandydatki, która uważa się „w dwóch trzecich za Merkel" (to gdy idzie o koncyliacyjny styl uprawiania polityki), a „w jednej trzeciej za Thatcher" (odniesienie do ambicji przebudowy kraju). Pécresse chce m.in. zasadniczo uzdrowić finanse publiczne i ograniczyć dług państwa (115 proc. PKB). Mówi o redukcji o 200 tys. osób pięciomilionowej armii zatrudnionych dożywotnio funkcjonariuszy.

Ale taktyka macronistów jest ryzykowna. Po raz pierwszy od 2007 r., gdy Ségolène Royal przegrała z Nicolasem Sarkozym, kobieta ma realną szansę stanąć na czele kraju. Przez 2000 lat historii Galii i Francji monopol mieli tu mężczyźni. Czy więc dziś kobiety nie zareagują obrazą, jeśli Macron zbyt mocno zaatakuje Pécresse?

O wyniku ostatecznej rozgrywki może zadecydować wiarygodność kandydatów w oczach elektoratu. Pécresse, matka trójki dzieci i zaangażowana katoliczka, pojechała przed świętami Bożego Narodzenia do Armenii, kraju chrześcijańskiego graniczącego głównie z krajami muzułmańskimi. W tym z Azerbejdżanem, z którym przegrała w zeszłym roku wojnę o Karabach. Oraz z Turcją, w której przed stuleciem doszło do rzezi Ormian.

Pécresse chciała dać wyraz poparcia dla zagrożonych chrześcijan na świecie. To trafia do serc konserwatywnych francuskich wyborców. Macron musi w podobny sposób przekonać lewicowy elektorat. Ale ten, który po likwidacji podatku od wielkich fortun został okrzyknięty „prezydentem bogatych", nie będzie miał tu łatwego zadania. Socjologowie ostrzegają: wielu głosujących na lewicę może pozostać w dniu drugiej tury w domu.

Prezydent Emmanuel Macron pozostaje faworytem wyborów, które odbędą się w kwietniu. Ale o żadnej pewności zwycięstwa nie może być mowy, bo elektorat pozostaje niezwykle płynny. Jak podaje instytut Epsos, tylko w ostatnich dwóch miesiącach aż jedna trzecia pytanych zmieniła swoje preferencje. A 47 proc. nie wyklucza, że zrobi tak w ciągu czterech miesięcy, jakie pozostały do głosowania.

Na początku grudnia, ku zaskoczeniu francuskich mediów, nominację na kandydatkę gaullistowskich Republikanów uzyskała Valérie Pécresse. To miało być miejsce zarezerwowane najpierw dla przewodniczącego regionu Hauts-de-France Xaviera Bertranda, a potem byłego negocjatora brexitu Michela Barniera. Im jednak jej rywale mocniej się spierali, tym coraz więcej szeregowych członków partii uznawało, że może po raz pierwszy warto postawić na kobietę.

Pozostało 84% artykułu
Polityka
Donald Trump zmienia plany. Nie dojdzie do spotkania z Andrzejem Dudą
Polityka
Wybory prezydenckie w USA. Grupa republikanów: Trump nie nadaje się na prezydenta
Polityka
Izrael twierdzi, że Iran chciał dokonać zamachu na Beniamina Netanjahu
Polityka
Nietypowa próba rakietowa Korei Północnej. Pociski spadły na terytorium kraju
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Polityka
Brandenburgia przed wyborami. Los kanclerza Scholza zależy od wyniku AfD?