Łukaszenko w poniedziałek zabrał głos w sprawie sytuacji na granicy z Polską. Zadeklarował, że migranci mogą zostać odesłani do domów, jeżeli dobrowolnie się zgłoszą. Uważa jednak, że wśród osób, które przybyły na Białoruś, nie ma chęci powrotu. - Nie mają dokąd wracać. Nie mają tam gdzie mieszkać, rozumieją, że nie mają czym nakarmić swoich dzieci - mówił cytowany przez państwową agencję informacyjną BiełTA.
Zdaniem przywódcy, Białoruś nie chce konfliktu na granicy. - Polska potrzebuje dziś tego konfliktu. Nie chcemy żadnego konfliktu na naszej granicy państwowej. To jest absolutnie na naszą niekorzyść - mówił.
- Nie potrzebujemy, aby ci biedacy chodzili po Mińsku i Grodnie i nękali naszych obywateli, zwłaszcza na granicy państwowej, gdzie nasi pogranicznicy pracują w tych dniach wyjątkowo ciężko - dodał.
Czytaj więcej
Jeden z moich braci, w Straży Granicznej, patroluje granicę na Bugu, drugi brat, żołnierz, jeździ co kilka tygodni patrolować granicę polsko-białoruską - mówił w rozmowie z RMF FM Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości.
Łukaszenko jest przekonany, że sytuacja wokół obozu migrantów na granicy jest celowo podgrzewana m.in. po to, by wciągnąć Rosję w ten konflikt. - Jest jasne, że sytuacja na granicy jest podsycana i wiadomo, jaki jest tego cel. Rozumiemy to bardzo dobrze - powiedział. Jego zdaniem wskazywanie władz Białorusi jako winnych sytuacji ma doprowadzić do wskazania w dalszej kolejności na Moskwę.