- Jak nie wiadomo, co zrobić, a trzeba coś powiedzieć, to trzeba posłużyć się terminem Kancelaria Prezydenta - stwierdził były minister w Kancelarii Prezydenta za czasów prezydentury Bronisława Komorowskiego. Według prof. Nałęcza świadczy to o tym, że "nikt nie chciał dać twarzy i nazwiska dla tego oświadczenia".
SN skierował do TSUE pytanie o przepisy dotyczące wieku emerytalnego sędziów i ich przechodzenia w stan spoczynku. Przepisy te mają być podstawą m.in. do skrócenia konstytucyjnej kadencji I prezes SN prof. Małgorzaty Gersdorf.
Prof. Nałęcz zwrócił uwagę, że oświadczenie Kancelarii Prezydenta to nie to samo, co oświadczenie prezydenta. - Gdyby chciano nadać temu poważną wagę, to oczywiście mógłby się wypowiedzieć prezydent - mówił.
Jednocześnie prof. Nałęcz ocenił, że w obecnej sytuacji Jarosław Kaczyński "nie wie, co zrobić". W jego opinii SN - w sytuacji, gdy Kaczyński "przejął lub spacyfikował wszystkie instytucje, które mogłyby rozstrzygnąć spór o stan praworządności w Polsce", "rewelacyjnym ruchem przesunął ten spór do instytucji europejskich".
Były minister w Kancelarii Prezydenta Komorowskiego ocenił, że "SN zadał Kaczyńskiemu cierpienie" i teraz Kaczyński "nie wie, co zrobić i w związku z tym wszyscy milczą". Prof. Nałęcz zauważył też, że PiS znalazł się w związku z posunięciem SN w sytuacji, w której "z ich punktu widzenia, czego by nie zrobił, będzie to fatalne".