Tajemniczym dyplomatą, który 25 kwietnia LOT-owskim Deamlinerem w świetle kamer był przyjmowany na warszawskim Okęciu i transportowany do szpitala, okazał się bratanek byłego ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, obecnie szefa doradców politycznych premiera Mateusza Morawieckiego - podał „Przegląd”. Wraz z nim samolotem przyleciała czwórka jego dzieci oraz również chora na COVID-19 ciężarna żona. Kiedy Piotr Krysiak, dziennikarz, dziś freelancer, zadzwonił do posłanki PiS Anny Siarkowskiej czy to prawda, że prywatnie jest ona siostrą żony dyplomaty, rozmowa skończyła się awanturą. Siarkowska nie chciała tej informacji potwierdzić, zagroziła też dziennikarzowi, że „zostanie objęty zawiadomieniem do prokuratury za ujawnienie osoby i stanu jej zdrowia”. Całej rozmowy można posłuchać na stronie Krysiaka na Facebooku. „Posłuchajcie i wyciągnijcie wnioski sami! Jeśli w takich sprawach zastraszają dziennikarzy to jak tu pisać o wielkich korupcyjnych aferach???” - pyta publicznie Krysiak.
Dlaczego dziennikarze „wkręceni” w pijarową wrzutkę rządu z ewakuacją ciężko chorego polskiego dyplomaty nie mogą informować o tym kim są państwowi urzędnicy, których rząd z wielką pompą sprowadza do kraju?
Prześledźmy fakty.
W poniedziałek, 26 kwietnia wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński publicznie wypowiadał się na temat stanu zdrowia sprowadzonych Polaków. Jak potwierdziliśmy, to rzeczywiście (jak zapewniała w rozmowie z Krysiakiem posłanka) polscy lekarze podjęli decyzję o tym by jak najszybciej sprowadzić ich do kraju, uznając, że czekając kolejny dzień lub dwa doprowadzi do sytuacji, że może być za późno.
- Stan jednej z osób transportowanych jest poważniejszy niż pozostałych. Mamy nadzieję, że uda się uratować ich zdrowie i życie - mówił dramatycznie Jabłoński.