Camacho, który w ostatnich dniach wyrósł na ważną postać boliwijskiej opozycji, we wtorek przyleciał z Santa Cruz do La Paz, ale został zatrzymany na lotnisku przez władze na kilka godzin, po czym samolot sił powietrznych Boliwii zabrał go z powrotem do Santa Cruz.
Camacho zapowiedział jednak, że w środę znów poleci do La Paz i zabierze ze sobą pismo z rezygnacją Moralesa z urzędu prezydenta, które prezydent będzie musiał jedynie podpisać.
- Jutro o 13:30 wrócę do La Paz i będę to robił każdego dnia, dopóki nie będę mógł wejść do siedziby rządu - powiedział Camacho po powrocie do Santa Cruz.
Również inni przedstawiciele opozycji domagają się rezygnacji Moralesa, kwestionując oficjalne wyniki wyborów prezydenckich w Boliwii, które zapewniły obecnemu prezydentowi kraju czwartą kadencję w pałacu prezydenckim.
Najważniejszy kandydat opozycji w wyborach, były prezydent Boliwii, Carlos Mesa, na konferencji prasowej mówił, że Morales dopuścił się "ogromnych fałszerstw i nie uszanował woli ludu".