„Okradli dzieci”, „PiS będzie zabierał 20 proc. od zbiórek na terapie i operacje”, „uderzenie w ciężko chore dzieci i zrozpaczonych rodziców” – takie komentarze polityków i dziennikarzy pojawiły się po podpisaniu przez prezydenta tzw. ustawy deregulacyjnej. Wprowadza podatek od charytatywnych zrzutek, wszystko jednak wskazuje na to, że nie wejdzie on w życie. Jednocześnie bowiem parlament proceduje ustawę, która naprawia kontrowersyjne przepisy.
Zacznijmy od początku. 26 stycznia Sejm uchwalił ustawę deregulacyjną, która znacznie podnosi kwoty wolne od podatku od spadków i darowizn. Jednocześnie jednak wynika z niej, że darowizny od wielu osób muszą być sumowane (począwszy od 1 lipca). Jeśli przekroczą pięcioletni limit (54 180 zł), będą opodatkowane.
Już 31 stycznia pisaliśmy na rp.pl, że uderzy to w osoby, które dostają pieniądze z charytatywnych zrzutek. Następnego dnia premier Mateusz Morawiecki powiedział, że nie ma zgody na takie pomysły, a Ministerstwo Finansów zapowiedziało poprawienie przepisów. Nie udało się jednak tego zrobić w parlamencie i 20 kwietnia prezydent podpisał ustawę.
Czy to oznacza, że podatek od zbiórek jest przesądzony? Nie, bo jednocześnie rządzący wprowadzili poprawki dotyczące darowizn do ustawy SLIM VAT 3 (która także ma obowiązywać od 1 lipca). Wynika z nich, że nie będzie limitów kwoty wolnej dla darowizn dokonywanych przez wielu darczyńców. Beneficjenci charytatywnych zrzutek nie muszą więc sumować pieniędzy otrzymanych od różnych osób. Ani płacić daniny po przekroczeniu limitu.