Przypuszczam, że za główną rolę Gary Oldman dostanie w tym roku Oscara. Rewelacyjna kreacja – niezależnie od tego, w jakim stopniu upodobnił się on do bohatera. Oldman dołączył tą rolą do grona innych wielkich aktorów grających historyczne postaci: Anthony'ego Hopkinsa (Richard Nixon), Helen Mirren (królowa Elżbieta), Meryl Streep (Margaret Thatcher) i Colina Firtha (król Jerzy VI).
Poza Oldmanem wyróżnię jeszcze Kristin Scott Thomas jako żonę Churchilla i Ronalda Pickupa jako Neville'a Chamberlaina. Oboje świetni!
„Czas mroku" to film na najwyższym poziomie pod każdym względem. Świetna scenografia i zdjęcia, a nade wszystko bardzo udany scenariusz, w którym z niewdzięcznej materii historycznej (maj 1940) ulepiono trzymającą w napięciu akcję. Jest to najtrudniejszy okres w życiu Churchilla. Przyjmuje on właśnie stanowisko premiera i całą polityczną rzeczywistość, zarówno w kraju, jak i w Europie, ma przeciwko sobie. Armia brytyjska jest poważnie zagrożona, a nad Churchillem ciążą – i wciąż są mu wypominane! – błędy z przeszłości, jeszcze z czasu I wojny światowej. Jednak najsłynniejszy premier Wielkiej Brytanii wychodzi z tego wszystkiego zwycięsko. Film kończy jego słynne przemówienie, po którym Izba Gmin w entuzjastyczny sposób udziela mu poparcia. Stworzyć z tak krótkiego wycinka historii film trzymający w niezwykłym napięciu to wielka sztuka.
Duże wrażenie zrobiła też na mnie książka „Nienawiść do świata. Totalitaryzm i ponowoczesność" autorstwa znanej francuskiej filozofki Chantal Delsol. W duchu zbliżona jest do książek znanego u nas dobrze angielskiego filozofa Rogera Scrutona. To fundamentalna krytyka nowej utopii, która od dłuższego już czasu terroryzuje zachodni świat. Chodzi oczywiście o rozmaite idee „wyzwolonego umysłu" – od politycznej poprawności przez multikulturalizm po studia gender – które zawładnęły elitami i prowadzą zachodnie społeczeństwa ku zatracie.
Delsol opisuje to wszystko w kategoriach kolejnego zbiorowego szaleństwa – po komunizmie i nazizmie – które może doprowadzić naszą cywilizację do zguby. Pozornie relatywizm i nihilizm nie odwołują się do terroru, w rzeczywistości jednak torują mu drogę. Wielkie hasła o potrzebie emancypacji i wyzwolenia kończą się zazwyczaj ich przeciwieństwem: ograniczeniem i zniewoleniem. Książka napisana jest z nerwem polemicznym i przystępnym językiem.