Chciałbym polecić dwie książki, których akcja związana jest z dawnym Tarnowem. Pierwszą jest „Stramer" Mikołaja Łozińskiego. To wielowątkowa opowieść rodzinna wychodząca z perspektywy codzienności, ale także dotykająca grozy lat 30. XX wieku. Mikołaj Łoziński snuje historię z wnętrza żydowskiej rodziny. Bohaterowie konfrontują się z rzeczywistością, czasem dając się ponieść namiętnościom. Starają się jakoś żyć, choć przecież koniec będzie ponury. Druga książka to już nie nowość – „Dom z dwiema wieżami" Marcina Zaremby-Bielawskiego. Jeśli ktoś nie zna, koniecznie trzeba nadrobić, nie tylko z powodu Tarnowa.
Cieszy mnie także wznowienie trzech sążnistych tomów „Struktur codzienności" Fernanda Braudela. To klasyka. Historyczna rozprawa o gospodarce rynkowej i kapitalizmie między XV a XVIII w. Te tomiszcza stoją u mnie na półce, bo nie czyta się ich jednym tchem. Lubię do nich zaglądać i je studiować, lektura Braudela sprawia ogromną satysfakcję.
Ostatnio spore wrażenie zrobiła na mnie książka „Droga Jana" Doroty Danielewicz. To opowieść o chłopaku nieuleczalnie chorym na galaktosialidozę. Na całym świecie cierpi na nią garstka osób, więc koncerny farmaceutyczne nie znalazły na to schorzenie lekarstwa. Historia pisana jest przez jego matkę, dziennikarkę. Książka jest także świadectwem straconych złudzeń i – jednocześnie – wezwaniem do rewolucji empatycznej. Rzecz dzieje się w Berlinie, ale – jak się okazuje – nawet w bogatszym państwie od Polski pewne bproblemy trudno rozwiązać.
Do obejrzenia polecam „Babylon Berlin". To chyba najdroższy serial wyprodukowany w Niemczech. Akcja jest osadzona w latach 30. Jeśli ktoś kocha Berlin, będzie nim zachwycony.