W wywiadach dotyczących wydarzeń 1970 roku zawsze podkreślała rolę Gladys Heldman. – Nie obawiałam się zbytnio decyzji, bo wiedziałam, że stoi za nami ona: właścicielka pisma tenisowego, zdeterminowana kobieta, także matka Julii. Byłam pewna, że wie, co robi. Zdawałam sobie sprawę, że na dłuższą metę nasze działanie może spowodować efekt domina i przyniesie korzyści wszystkim – mówiła.
Najmłodszą w dziewiątce była 20-letnia Kristy Pigeon, wtedy z juniorskimi tytułami mistrzyni US Open i Wimbledonu w dorobku. Chodziła do szkół w Oakland i Berkeley, w których promowano wartości feministyczne. – Myślę jednak, że wczesne feministki nie podchodziły do kwestii równouprawnienia z właściwej strony. Sądzę, że to my, tenisistki, zrobiłyśmy większy szum, to nam udało się pokazać, że w sporcie jesteśmy tak samo interesujące jak mężczyźni. To był bardziej skuteczny sposób osiągania równości płci – stwierdziła po latach.
Niewiele starsza Valerie Ziegenfuss pamięta, że wszystkie pionierskie działania ich grupy po prostu jej się podobały, bo choć późniejszych obowiązków było wiele, także promocyjnych, to przecież młodym dziewczynom połączenie ulubionego sportu z modą i sesjami fotograficznymi musiało dawać satysfakcję.
Kerry Melville Reid w 1970 roku też była bardzo młoda, miała 23 lata. Także dopiero budowała przyszłość, w której znalazły się 22 zwycięskie turnieje i trzy tytuły wielkoszlemowe w deblu. Przyleciała z Australii, bo tam również tenisistkom było znacznie gorzej niż tenisistom. Także zapłaciła początkową cenę za bunt (australijska federacja na dwa lata zdyskwalifikowała ją i Judy Dalton, zakazała także używania australijskich rakiet i butów).
Judy Tegart Dalton, najstarsza z „Original 9" (miała w chwili podpisywania kontraktu 32 lata), była doskonałą deblistką, zdobyła dziewięć tytułów w Wielkim Szlemie (pięć z Margaret Court), grała też w singlowym finale Wimbledonu w 1968 roku. Najstarsi polscy kibice tenisa mogą pamiętać, że dwa razy (w 1965 i 1966 roku) wygrała też międzynarodowe mistrzostwa Polski. Ona także pamięta powagę tamtych chwil i przyznaje, że wtedy wszystkie nie mogły nawet marzyć, iż tenis stanie się tak globalnym sportem. Jednodolarowy banknot, który dostała za podpisanie kontraktu, oprawiła w ramki i nadal ma na ścianie sypialni.
Pomysł Federera
Virginia Slims Invitational wygrała Rosie Casals, pokonując w trzysetowym finale Judy Dalton (Billie Jean King zagrała tylko w deblu), i odebrała 1500 dolarów premii. Największym sukcesem był jednak rozgłos towarzyszący turniejowi. Wokół imprezy w Houston zrobił się większy zgiełk i pojawiło się więcej reklam niż we wszystkich kobiecych turniejach poprzedniego roku.
Firma Philip Morris podała, że od 1971 roku zacznie sponsorować cykl Virginia Slims składający się z ośmiu przystanków, z łączną pulą nagród 309 100 dolarów. Pojawiły się też nowe turnieje kobiece, było ich tyle, że King mogła zdobyć 17 tytułów i jako pierwsza kobieta zarobić ponad 100 tys. dolarów w jednym sezonie.
Już w 1973 roku w US Open zrównano nagrody dla kobiet i mężczyzn, w 2007 roku zrobili to działacze Wimbledonu, najdłużej opierający się równości płac. Dziś WTA Tour daje zarobić tenisistkom miliony.
Cała dziewiątka z 1970 roku żyje, większość wciąż aktywnie działa w tenisie. Billie Jean King ma status legendy. W 2012 roku panie znów się zebrały i zrobiły powtórnie zdjęcie z jednodolarówkami, tylko na miejscu Gladys Heldman (zmarła w 2003 roku) siadła córka Julie.
Kilka tygodni temu Roger Federer zasugerował, że w czasach pandemii koronawirusa może warto wrócić do myśli o połączeniu organizacji tenisa męskiego i kobiecego. Gdyby to się udało, panie z „Original 9" miałyby dodatkową satysfakcję.