„Czarny Swing" to przede wszystkim dobrze wyprodukowana muzyka oparta na głębokim basie i dopełniona świetnym flow. Zresztą tu „flow" to słowo klucz – oznacza ono to, jak raper płynie, czyli jak płynnie melorecytuje. Miły z rapowanych wersów tworzy oddzielną linię instrumentalną. „Kocham nadawać słowom rytm/ nawet gdy nie znaczą nic/ więcej niż nadaję słowom rytm/ wciąż się różnią od cyfr/ dlatego nigdy nie chwyciłem za gitary gryf". Nie jest to jedynie przerost formy nad treścią, a te niby nic nieznaczące słowa i tak kumulują się w przyciągające uwagę zwrotki, choć zgoda – często o bardzo przyziemnych sprawach. „Basy są wavy jak plaże Galapagos". „Wavy", czyli falujący, jest też cały album. Miły płynie raz mocniej, z typowo brytyjską energią i przede wszystkim rytmem (klasyczny grime to tempo 140 uderzeń na minutę), potem bardziej rapowo (bliżej 90). Stworzył różnorodny album z kilkoma mocnymi kandydatami na radiową rotację („Balans", „Rytm" czy tytułowy „Czarny Swing"), ale też z pokoleniowym hymnem („Milenialsi"), a nawet klimatyczną balladą o codzienności („Copypaste"). A wszystko trzyma się kupy dzięki pracy dwóch zdolnych producentów muzycznych kryjących się pod ksywkami: atutowy i NOCNY. Miły dopiero zaczyna – będzie jeszcze niejedna okazja, by dla jego basów rozkręcić subwoofer.