Od dawna czytam Wojtka Chmielarza. Pisze bardzo fajne kryminały, choć skonstruowane po bożemu, według schematu śledczy–trup w krzakach–komisarz rozwiązujący zagadki. Bardzo dobre w swoim gatunku i wyróżniające się zaskakującym, logicznym zwrotem akcji na końcu. Dwa lata temu Wojtek rozbił bank powieścią „Żmijowisko", która doczekała się serialowej ekranizacji. Dobrze, że poszedł w stronę thrillera psychologicznego, bo w Polsce nie ma w nim konkurencji. Później, w podobnym stylu, napisał „Ranę", a teraz ukazała się „Wyrwa". To fantastyczna powieść, na pograniczu kryminału i thrillera, opowiadająca o emocjach, które się pojawiają w długoletnim związku. Czytając „Wyrwę", myślałem o Patricii Highsmith, mistrzyni kryminału psychologicznego.
Polecam też „Od jednego Lucypera" Anny Dziewit-Meller. Tytuł jest istotny, bo to fragment śląskiego przysłowia: „jako matka – tako cera, od jednego Lucypera". Powiedzenie mówi o tym, że córki są podobne do matek, ale też o tym, w jaki sposób łączy się to z Lucyperem. Książka jest niezwykła. Pokazuje, co kryje się za stereotypem krzepkiej Ślązaczki, która ze wszystkim sobie poradzi. To rzecz, która mną wstrząsnęła, napisana ze śląskim, feministycznym wnerwieniem. Warto przeczytać też „Najlepsze miasto świata" Grzegorza Piątka. Od dawna czekałem na to, aż ktoś napisze książkę o Biurze Odbudowy Stolicy. Udzielał się w nim mój dziadek, AK-owiec. To literatura faktu, ale czyta się ją jak książkę sensacyjną. Mimo że opowiada o urbanistach, którzy odbudowali stolicę, jest to też książka o Polsce. W naszej mitologii narodowej panuje przekonanie, że źli Niemcy zburzyli przedwojenny Paryż Wschodu, a potem źli komuniści brzydko stolicę odbudowali. A prawdziwe jest w tym micie tylko to, że źli Niemcy zburzyli Warszawę. Bo Warszawa przed wojną była ciasnym, śmierdzącym, chaotycznie zabudowanym miastem. A odbudowali ją najlepsi polscy architekci i urbaniści, w zgodzie z ówczesnymi wymogami epoki. Nie wszystko, ale wiele im się udało. Cieszę się, że ktoś odbrązowił ten okres.
Na koniec polecam „Factfulness". Szwedzki naukowiec Hans Rosling przekonuje nas, że świat nie jest idealny, ale lepszy niż był kiedykolwiek. I za pomocą liczb udowadnia, że żyjemy w najlepszych z możliwych momentów historii. Świetnym uzupełnieniem dla tej pozycji jest „Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?" Janiny Bąk.
—not. mta