Pomiędzy życiem a śmiercią

Przy ograniczonych racjach żywności jedynym ratunkiem dla zamkniętych w getcie ludzi było wyprzedawanie posiadanego dobytku, a także czarny rynek i przemyt towarów z tzw. strony aryjskiej, zwany potocznie szmuglem. Bez niego nie dałoby się przetrwać za murem.

Publikacja: 13.11.2020 18:00

Przemyt towarów często przybierał formę starannie zaplanowanej, logistycznej operacji. Na zdjęciu sz

Przemyt towarów często przybierał formę starannie zaplanowanej, logistycznej operacji. Na zdjęciu szmuglerzy przerzucają worki z mąką przez mur

Foto: Żydowski Instytut Historyczny

Mury coraz bardziej zakrywają horyzont i zaciemniają mi obraz, aż wreszcie wszystko, ludzie, domy, ulice, pojazdy, sklepy – przemienia się i zlewa w mury

Stanisław Różycki, „To jest getto", „Archiwum Ringelbluma", t. 33

Metalowa furtka uchyla się bezgłośnie. Wchodzę pod masywny strop. Szerokie przejście prowadzi mnie na niewielkie podwórko między domami. Jest bardzo jasne, a mimo to podświadomie czuję czający się w jego zakamarkach mrok. Jest on nie tyle wokół mnie, ile we mnie. To cień historii tego miejsca. Ruszam dalej. Ulica Sienna 55, idę na spotkanie z... murem, jednym z ostatnich reliktów getta warszawskiego. Mur przy Siennej to niewielki fragment dawnej granicy getta, która oddzieliła od reszty miasta i jego mieszkańców niemal pół miliona ludzi. Zgromadzono tu tych, których łączyło jedynie żydowskie pochodzenie. Nie liczyły się różnice, takie jak poglądy polityczne, status społeczny, stosunek do wiary. Żydowskość, którą jedni na różne sposoby pielęgnowali, a dla drugich nie miała znaczenia, stała się ich wspólnym przekleństwem i wyrokiem śmierci.

Panowie, niewolnicy, pasożyty

Zakładanie gett było konsekwencją nazistowskiej doktryny głoszącej, że ludy nordycko-germańskie, tzw. Aryjczycy, są najlepszą z ras, stworzoną do kierowania innymi. Przywódca III Rzeszy Adolf Hitler tak pisał o nich w „Mein Kampf": „Aryjskie rasy – czasem w absurdalnie małych ilościach – opanowują inne narody i są faworyzowane przez wielką liczbę ludzi niższego rzędu, którzy stają do ich dyspozycji i rozwijają się stosownie do warunków życia zdobytych terytoriów, takich jak urodzajność, klimat itp.". O ile jednak w nazistowskiej wizji świata istniało jakieś miejsce dla „ludzi niższego rzędu", gdyż potrzebni byli jako niewolnicza siła robocza dla „aryjskich" panów, o tyle nie było tam miejsca dla Żydów. Uznano ich za szczególne zagrożenie. Hitler tłumaczył to tak: „W żadnym narodzie świata instynkt samozachowawczy nie jest tak silnie rozwinięty jak w »narodzie wybranym«. [...] Jego rozmnożenie na całym świcie jest typowe dla pasożytów. [...] Jego życie wewnątrz innych narodów może trwać po wieczne czasy, jeżeli tylko uda mu się wywołać wrażenie, że stanowi on nie problem rasowy, ale »wspólnotę religijną«".

Niemieccy naziści uważali, że Żydów należy się pozbyć z terenów, które znalazły się pod panowaniem „aryjskiej" Rzeszy. Nim jednak do tego doszło, by odseparować ich od pozostałej ludności i zgromadzić w jednym miejscu, tworzono dla nich tzw. żydowskie dzielnice mieszkaniowe.

Przez mury, przez dziury, przez warty

Podobnie jak to się działo w innych ośrodkach, w getcie warszawskim samo oddzielenie Żydów Niemcom nie wystarczyło. Wielu z nich ograbiono, a na innych wymuszano stopniowe pozbywanie się ocalonych resztek majątku. Przy wejściach i wzdłuż całej granicy getta umieszczono posterunki, które miały pilnować, aby jego mieszkańcy nie kontaktowali się z nieżydowską częścią miasta. Bardzo szybko pojawiły się problemy z zaopatrzeniem w podstawowe artykuły, a zwłaszcza w żywność. Szacuje się, że od zamknięcia getta w listopadzie 1940 roku do początku tzw. Wielkiej Akcji w lipcu 1942 roku zmarło tam około 100 tys. osób. Główną przyczyną były głód i choroby wynikające z niedożywienia oraz złych warunków sanitarnych. Żydów, podobnie jak Polaków, obowiązywał w czasie okupacji system kartkowy. Racje dla nich były jednak znacznie mniejsze. W tej sytuacji jedynym ratunkiem dla zamkniętych w getcie ludzi okazywało się wyprzedawanie posiadanego jeszcze dobytku, a także czarny rynek i przemyt towarów z tzw. strony aryjskiej, zwany potocznie szmuglem. Jego symbolem stał się mur – dla wielu szmuglerów granica życia i śmierci.

Techniki szmuglu były rozmaite. Wykorzystywano do tego np. przejeżdżający przez getto tramwaj, w którym szmugler mógł się ukryć, lub inne środki transportu. Przekupywano strażników, by przymykali oczy na wyrzucane z tramwaju pakunki i ludzi, którzy starali się tam przedostać. Szmuglowany towar przenoszono często w specjalnie przygotowanych ubraniach, np. pod rozciętą podszewką marynarki lub płaszcza.

Wielu mieszkańców getta próbowało szmuglu, jednak prawdziwymi bohaterami tego procederu były dzieci. Często to właśnie od nich zależało, czy rodzina będzie miała co jeść. Tylko one były wystarczająco małe, aby przecisnąć się przez niewielkie otwory kanalizacyjne u podstawy muru, które dodatkowo podkopywano. Wracały potem obciążone workami z żywnością, przepychając je przez te same otwory. Za każdym razem ryzykowały życie. Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego przechowuje liczne relacje odnoszące się do szmuglowania towarów do getta, w tym wstrząsającą relację świadka takiej dziecięcej eskapady: „I wtedy właśnie [...] zobaczyłem taki widok [...] sześć, siedem lat miało to dziecko z takim w pończosze chlebem. I dobiegł ten chłopczyk do tego otworku, włożył tam już rękę chyba i głowę. [...] I nadleciał jeden z tych sukinsynów, taki z metr osiemdziesiąt, dobrze zbudowany, ciężki esesman. Podleciał do tego dziecka i stanął mu obcasem na kręgosłupie. I wiercił tym, aż go zabił". Nie był to odosobniony przypadek. Zdarzało się też, że do dziecięcych szmuglerów strzelano. Poetka getta Henryka Łazowertówna bohaterem wiersza uczyniła małego szmuglera właśnie:

Przez mury, przez dziury, przez warty,

Przez druty, przez gruzy, przez płot,

Zgłodniały, zuchwały, uparty

Przemykam, przebiegam jak kot.

W południe, po nocy, o świcie,

W zawieje, szarugę i skwar,

Po stokroć narażam swe życie,

Nadstawiam dziecinny swój kark.

Szmugiel organizowany przez starszą młodzież i dorosłych wyglądał już nieco inaczej. Wykorzystywano np. fakt, że nie w każdym miejscu był mur. Świadek opisał to tak: „[...] getto na Żelaznej było ogrodzone drutami, tak że druty były na środku jezdni. [...] z getta przez druty przechodziła młodzież żydowska na plac Kazimierza, który wtedy był placem targowym z halą, jaka jeszcze dzisiaj została przy Żelaznej Bramie – plac Mirowski. Zaopatrywali się głównie w jarzyny. Ładowali towar wokół siebie, mieli luźne ubranie i wypychali je towarem. Później uzbierało się piętnaście, szesnaście takich osób i czekali, żeby ktoś dał im znak, że jest wolne miejsce od obstawy, że mogą wskoczyć do getta. [...] Rzeczywiście, jak machnęło się ręką, to zaczęli biec, odsuwali druty i wskakiwali do środka".

Szmugiel mógł również przybierać postać starannie logistycznie zaplanowanej operacji, całego wręcz procederu. Przez mur przerzucano wtedy nawet większe ilości towarów. Jeden z mieszkańców Warszawy tak to relacjonował: „Raz widziałem, jak z naszej bramy przy Muranowskiej 2 przerzucane były jakieś tam produkty w workach na drugą stronę muru. Tam był taki dom pod filarami, który jeszcze w latach siedemdziesiątych stał częściowo, trochę tylko był zburzony, i spod tych filarów wybiegał facet i co chwilę rzucał worek na drugą stronę. Widocznie tam była obstawa".

Zjawisko szmuglu, różnego typu i w różnej skali, trwało do końca istnienia getta. Z upływem czasu nasilało się. Bez niego nie dałoby się przetrwać za murem. W końcu jednak przyszedł ten dzień, kiedy na skutek decyzji podjętej w Berlinie ruszyły pociągi w kierunku obozu zagłady w Treblince. Na zamkniętych ulicach ucichł gwar, zniknęło życie. Pozostał mur, jego resztki. Swoista granica strzegąca utraconego świata. Świata, który nie jest wcale tak bardzo odległy od naszego. Stojąc pod murem na Siennej, myślę nie o bohaterach walczących bronią w ręku, ale o tych wszystkich cichych bohaterach codzienności, którzy, przemycając przez niego bochenek chleba czy pęk jarzyn, chcieli tylko – i aż – przeżyć. 

Autor jest pracownikiem Działu Naukowo-Badawczego Muzeum Getta Warszawskiego

Mury coraz bardziej zakrywają horyzont i zaciemniają mi obraz, aż wreszcie wszystko, ludzie, domy, ulice, pojazdy, sklepy – przemienia się i zlewa w mury

Stanisław Różycki, „To jest getto", „Archiwum Ringelbluma", t. 33

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich