Prawdopodobnie każdy miał w klasie kogoś, kto przypominał prymusa Ananiasza albo Gotfryda, który przychodził do szkoły zawsze w markowym ubraniu, bo „ma bardzo bogatego tatę". W książce pojawia się też Alcest, który zamiast o lekcjach myśli o jedzeniu. Obok niego jest najsilniejszy w klasie Euzebiusz i wreszcie najgorzej przygotowany do klasówek Kleofas. I może siła tej opowieści tkwi właśnie w trafnie opisanych charakterach. Współcześni uczniowie też widzą tu siebie. Gdy zapytałem, kiedy ich zdaniem rozgrywa się akcja opowiadań, odpowiedź brzmiała: „Trudno powiedzieć. To po prostu szkoła".
Krótkie opowiadania przypominają niedzielne wieczory, gdy prosiliśmy rodziców o usprawiedliwienie, bo spodziewaliśmy się, że następnego dnia właśnie nas nauczycielka wywoła do odpowiedzi. Albo pierwszy obiad w szkolnej stołówce i wizytę w domu kolegi, z którym dotychczas widywaliśmy się tylko w szkole. To niektóre wątki książki „Mikołajek. Nowy rok szkolny", które w wyobraźni czytelnika przywołują obrazy dawnych sytuacji. Jeśli chodzi o obrazy, są tu oryginalne, czarno-białe ilustracje, których autorem jest Jean-Jacques Sempé. Jego znak rozpoznawczy to prosty styl: z długimi nosami i bujnymi czuprynami uczniów.
W grudniu czytelnicy dostają też kolejną część zatytułowaną „Mikołajek. Kochany Święty Mikołaju". Akcja tych opowiadań częściej rozgrywa się w domu niż w szkole, a główny bohater obserwuje, jak jego tata rozwiesza bożonarodzeniowe girlandy, a mama szykuje świąteczne potrawy. Te fragmenty to argument za tym, że historie Mikołajka mogą zaciekawić nie tylko dzieci, ale też dorosłego czytelnika. Pozwalają spojrzeć na nasze codzienne zachowania, choćby na przedświąteczną krzątaninę, z perspektywy kilkulatka. To może dać do myślenia.
Najnowsze wydania są raczej dla tych, którzy już znają Mikołajka i jego kolegów. Oni wiedzą, dlaczego nauczyciel, który pilnuje uczniów na przerwie, nazywany jest Rosołem („Często mówi »Spójrzcie mi głęboko w oczy«, a na rosole są oka!"). Ich nie zaskoczą ulubione powiedzonka Mikołajka („No bo co w końcu, kurczę blade"). Czytelnikom, którzy dopiero chcą wejść w świat perypetii Kleofasa, Rufusa, Euzebiusza i innych, można polecić wcześniejsze zbiory: „Mikołajek i inne chłopaki" albo „Rekreacje Mikołajka".
Pierwsze przygody Mikołajka powstały w latach 50. XX wieku. Wyobraźmy sobie spotkanie z nim i jego kolegami w innej formie. Sprawdzamy, jak bohaterowie radzą sobie ponad pół wieku później: czy Gotfryd został biznesmenem, a Ananiasz naukowcem? Czy Alcest jest znanym szefem kuchni, o którym można przeczytać w przewodniku „Gult & Millau"? To kuszące, ale wydaje się, że wtedy zniknęłaby siła tej prostej historii. Bohaterowie są wciąż tacy, jakimi ich zapamiętaliśmy. Z uśmiechem więc czytamy, że Mikołajek proponuje w liście do swojego świętego imiennika, że chciałby dostać zestaw odpowiedzi do zadań z arytmetyki. Robi to oczywiście z myślą o swojej wychowawczyni, aby cieszyła się z dobrych ocen na klasówkach („Dla siebie o nic Cię nie proszę!").