W pandemii powiało nudą

Pandemia koronawirusa otworzyła szerzej drzwi, przez które do naszego życia może wejść znudzenie. Jest groźniejsze, niż na pierwszy rzut oka może się wydawać.

Publikacja: 12.02.2021 18:00

W pandemii powiało nudą

Foto: AdobeStock

Stan, w którym nie możemy robić tego, co chcemy. Jednocześnie jesteśmy zmuszeni robić to, czego nie chcemy – taką definicję nudy stworzył austriacki lekarz i psychiatra Otto Fenichel. Odzwierciedla ona to, z czym mamy do czynienia od wielu miesięcy: liczne ograniczenia, a często też nakazy i zakazy, do których na bieżąco musimy się dopasowywać.

Odsetek osób, które nudzą się w czasie pandemii, jest wyższy niż tych, którzy czują się samotnie, więcej jedzą, mają konflikty z domownikami czy częściej niż dawniej piją alkohol. To wniosek z raportu CBOS-u „Życie codzienne w czasach zarazy". Nuda, która wynika z domowej rutyny, jest najczęstszym doświadczeniem Polaków związanym z wprowadzanymi ograniczeniami. Badanie pokazało, że częściej zmagają się z nią osoby młode, które nie skończyły 25 lat. Im lepiej wyedukowani respondenci, tym rzadziej deklarują, że doświadczają tego stanu. Jednak nawet wśród Polaków z wyższym wykształceniem, co trzeci przyznaje się, że czas spędzany w dużej części w domu sprawił, że nuda dotknęła także jego.

– Można to porównać do sytuacji schwytanego zwierzęcia, które wie, że nie grozi mu bezpośrednie niebezpieczeństwo – opisuje w rozmowie z „Plusem Minusem" socjolog, badacz tego, jak nuda objawia się w społeczeństwie, dr Mariusz Finkielsztein.

Przyjemne myśli o squashu

Przed pandemią życie wielu z nas przypominało kolejne sezony serialu. Pojawiali się nowi bohaterowie, miejsca i sytuacje. Teraz fabuła zaczyna być coraz bardziej przewidywalna, rozgrywa się w znanej domowej scenografii, kostiumy też są znajome. Jedną z popularnych rozrywek zostało oglądanie seriali o życiu innych.

Pojawiające się uczucie znudzenia może być odbierane jako szczególnie dotkliwe. Ostatnie lata przyzwyczaiły nas, że wypełniony kalendarz, także w czasie wolnym, jest pozytywnie oceniany, bo świadczy o aktywności, otwartości i dobrej organizacji. Obostrzenia wprowadzane w czasie pandemii pokazały, jak dużo sposobów spędzania czasu – czyli dróg ucieczki przed nudą – było do dyspozycji, zanim pojawił się koronawirus. I choć pewnie zdawaliśmy sobie z tego sprawę, teraz przekonujemy się dotkliwie o tym, co straciliśmy. Te sposoby to spotkania ze znajomymi w restauracjach, ćwiczenia na siłowni, korzystanie z sauny, weekendowe wyjazdy połączone z noclegiem, granie w squasha. Niektórych część z nas pewnie nawet nie zauważała i dopiero restrykcje uruchomiły myśl, że może warto byłoby z nich korzystać.

Zjawisko to można odnieść do sytuacji człowieka, który żyje w gwarnym mieście i pewnego dnia wyjeżdża na niewielką, cichą wieś. Taką figurą posłużył się niemiecki socjolog George Simmel. Człowieka funkcjonującego w metropolii otaczają szumy informacyjne i nowe komunikaty, reklamy, rozmowy, technologie. Nadmiar bodźców osłabia wrażliwość na nie. Ludzi i samochody, których człowiek ten mija bezrefleksyjnie każdego dnia na ulicy, można liczyć w setkach, jeśli nie tysiącach. Jest ich tak wiele, że w końcu przestaje się na nie zwracać uwagę, stają się tłem. Właśnie w ten sposób powstaje specyficzny typ nudy, jakim jest zblazowanie, czyli – jak określa to Simmel – „obojętność na nowe podniety".

Gdy ten sam człowiek opuści gwarne miasto i zacznie spacerować pustą wiejską drogą, z pewnością zauważy każdą osobę i każde pojedyncze auto, które przetnie jego trasę. Czy nie przypomina to obrazków z początku pandemii, gdy ulice, skwery i place w centrach miast wyludniły się i w pewnym momencie przyciągającym uwagę bodźcem było spotkanie tam kogokolwiek? Działającym podobnie, wyczekiwanym impulsem – choć gdybyśmy to zdanie przeczytali jeszcze rok temu, bylibyśmy pewnie mocno zdziwieni – może być teraz pływanie w basenie, obiad zjedzony przy restauracyjnym stoliku czy stacjonarne zajęcia w sali wykładowej, po których można pójść do klubu. Atrakcyjność tych możliwości rośnie pewnie przede wszystkim dlatego, że dzisiaj dostęp do każdej z nich z osobna ułatwiłby przetrwanie trudnego czasu i zmniejszył ryzyko rozprzestrzeniania nudy.

– W czasie pandemii częściej zauważamy u pacjentów uogólniony lęk – przyznaje konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii prof. Piotr Gałecki. – Z pewnością nie jest to lęk związany jedynie z obawami o zdrowie czy sytuację finansową. To także lęk przed nudą – dodaje.

Dodatkową grupą narażoną na nudę są osoby przebywające w kwarantannie albo izolacji domowej. Z listy ich aktywności muszą zniknąć spacer w parku czy wieczorna przejażdżka samochodem po zakupy. Można oczywiście odpowiedzieć, że inteligentny człowiek nie nudzi się wcale. Część osób przekonuje, że codzienne sprawy, które nas pochłaniają – od opłacenia rachunków po opiekę nad dziećmi czy rodzicami – angażują tak bardzo, że na nudę nie ma miejsca, bo zawsze znajdzie się coś do zrobienia. Mamy jednak do czynienia z sytuacją, gdy coraz bardziej ograniczona jest pula, z której to my wybieramy to „coś", czemu poświęcimy nasz czas. Im skromniejszy jest wachlarz dostępnych możliwości, tym większe staje się ryzyko pojawienia się nudy.

Nowe dysponowanie czasem

Brytyjski filozof Bertrand Russell na początku lat 30. XX wieku przekonywał, że w porównaniu z poprzednimi epokami samej nudy na świecie jest coraz mniej, za to zdecydowanie więcej strachu przed nią. Minęło prawie sto lat. Obawy przed nudą faktycznie są duże, jednak i jej samej, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, wydaje się być więcej. Widać to w nastrojach społecznych. Prawie dwie trzecie nastolatków w wieku 11–18 lat wskazało ją w czasie pandemii jako duży problem – wynika z badania prowadzonego przez Instytut Matki i Dziecka. W czerwcu ubiegłego roku magazyn „The New York Times" opublikował esej, w którym czas pandemii nazwano „epoką ujarzmiania nudy".

Russell – jak wielu filozofów, socjologów i psychologów – przekonywał, że nuda ma pozytywne funkcje. Jest ważna dla zdrowia psychicznego, bo może motywować do twórczych działań. Umiejętność radzenia sobie z nią według Russella jest niezbędna, gdy chcemy konsekwentnie realizować ważne cele życiowe. Pewnie większość z nas się zgodzi, że w pracy, w szkole czy na uczelni zdarzają się też mało wciągające albo wprost nudne zadania i zajęcia, z którymi trzeba się zmierzyć, aby dokończyć projekt czy zdać egzamin.

Erich Fromm w książce „Patologia normalności" podkreślał: „Nuda jest nie do zniesienia tylko wtedy, gdy znajdziemy na nią czas. Jeśli więc zorganizujemy sobie dzień w taki sposób, że nie zostanie nam ani trochę czasu, nie możemy się nudzić". Obecnie wielu z nas ma więcej nadprogramowych wolnych godzin. To efekt w dużej mierze, choć nie tylko, właśnie ograniczeń w spędzaniu czasu tak, jak mamy ochotę, czyli w kinie, teatrze albo na stoku narciarskim. Do tego dochodzą godziny oszczędzane, gdy nie trzeba stać w korkach, dojeżdżając na spotkania, które zastępują zwykle mniej czasochłonne rozmowy online. Więcej czasu to też efekt mniejszej aktywności związanej z pracą. Część firm nie działa, wiele biznesów jest zawieszonych, pracodawcy czekają na nowe decyzje, a tysiące osób z konieczności pracuje – to ten lepszy scenariusz – zdecydowanie mniej niż kiedyś albo nie pracuje wcale. W tej sytuacji przydaje się nowy klucz dysponowania czasem i strategia pomocna w ochronie przed znudzeniem.

Syzyfowa praca

Nuda niejedno ma imię – tak można streścić wnioski z wielu prac na jej temat, mimo że samo zjawisko kojarzy się z pustką i monotonią. Jedno z nich to nuda regulacyjna, w której niepokój miesza się ze zdenerwowaniem, a mieszanka jest na tyle silna, że trudno jest skoncentrować się na czymkolwiek. Pozostaje wtedy – jak podkreślają psychologowie – po prostu czekać, aż ten stan przejdzie. Niezbędna jest jednak cierpliwość, której nasze zapasy w społeczeństwie, wraz z informacjami o kolejnym przedłużeniu wielu obostrzeń, zaczynają się kurczyć. Ten typ nudy może działać pozytywnie, bo pozwala oderwać się od natłoku zadań i dzięki temu wyregulować swój stan. Warunek jest jednak taki, że wiemy, jak długo może potrwać.

W czasie reporterskich nagrań z ostatnich tygodni w moją pamięć zapadło porównanie walki z nudą w czasie pandemii z syzyfową pracą. 35-letnia mieszkanka niewielkiej miejscowości pod Warszawą przyznała, że brak informacji, kiedy skończą się pandemiczne obostrzenia, i rozczarowania po ogłoszeniu kolejnego przedłużenia części z nich sprawiają, że czuje się właśnie jak Syzyf, mitologiczny bohater, który wtaczał kamień pod górę, a gdy zbliżał się do szczytu, głaz spadał i cały wysiłek trzeba było powtarzać. Można dyskutować z tym porównaniem, potwierdza ono jednak to, o czym mówią badacze społeczni: najbardziej dotkliwa jest nuda, która nie ma wyznaczonego horyzontu czasowego.

Obecnie najczęściej mamy do czynienia z nudą badawczą. Prowadzi ona do poszukiwań możliwych dróg wyjścia z tego stanu. Historie osób, które nauczyły się gotować w czasie pandemii, opanowały obcy język, napisały książkę, odnowiły kontakt ze znajomymi z podstawówki, są często przykładami reakcji na nudę badawczą. Wachlarz tych aktywności jest szeroki: wolimy posprzątać łazienkę, odkurzyć salon, naprawić coś lub iść na spacer, byleby oderwać się od marazmu. Wybieramy nawet zajęcia mniej lubiane. – Pandemia wymusza zastępowanie dawnych zwyczajów i rozrywek nowymi. Mimo że dni rzeczywistości online zlewają się ze sobą, staram się w każdej zwyczajnej czynności znaleźć coś niezwykłego. Gdy zamknięte są siłownie i baseny, biegam wieczorami wzdłuż ruchliwych ulic mimo mrozu i śniegu. Robię to, choć nie jest to moja ulubiona forma aktywności. Daje mi jednak poczucie wolności i oderwania od narzuconych ograniczeń – przyznaje Natalia Miller z Warszawy, przyzwyczajona do regularnego odwiedzania klubu fitness, nawet kilka razy w tygodniu.

Ostatni typ to nuda apatyczna, czyli groźna mieszanka wielu emocji negatywnych i spokoju. W niej brakuje energii i chęci do działania. Osoba znudzona czuje się bezsilna i przygnębiona. Psychiatrzy przyznają, że w ich gabinetach pojawiają się pacjenci, którzy skarżą się, że gdy nagle skończyły się służbowe wyjazdy, a oni mieli perspektywę spędzenia kolejnego tygodnia w domu, przed ekranem komputera, czuli się, jakby zaczęli usychać. Nie mogli robić tego, co chcieli i co dawało im poczucie wykorzystania zdolności i talentów. – Właśnie dlatego nudę określa się jako rodzaj stresu połączonego z frustracją z powodu nierealizowania swojego potencjału. W końcu nuda stosowana bywa jako kara, na przykład w więzieniu – przyznaje dr Mariusz Finkielsztein.

Ktoś pokazał nam świat i go odebrał

Erich Fromm wymieniał następujące sposoby poradzenia sobie z nudą: „Zaczynamy chodzić na przyjęcia, pić, pracować albo robić tysiące rzeczy. Smutek i tragedię łatwiej znieść aniżeli nudę, która jest brakiem związku ze światem i miłością". Zgodnie z tą myślą jest duża pokusa, aby w sytuacji utrzymywania obostrzeń oddać się pracy. Psychologowie zwracają uwagę na dwa powody. Po pierwsze, w czasie coraz powszechniejszej pracy zdalnej, granica między życiem zawodowym i prywatnym zaciera się coraz bardziej. Po drugie, w momencie gdy nie mamy bezpośredniego wpływu na sytuację epidemiczną – dostawy szczepionek, pojawianie się nowych mutacji wirusa i decyzje o restrykcjach – praca może stać się tą sferą życia, w której odnajdujemy kontrolę nad rzeczywistością. Poczucie panowania nad tym, co i jak robimy, może być dodatkowo atrakcyjne i wciągające. To może zwiększać ryzyko nawet uzależnienia się od pracy, w tym od przyjemnych emocji, jakie daje.

Nagłe, przymusowe doświadczenie nudy może być jednym z elementów formujących tożsamość pokolenia współczesnych „młodych dorosłych", określanych czasami jako generacja Z. Osoby w wieku 18–24 lata według badania CBOS-u w ubiegłym roku, w czasie pandemii, częściej niż starsi doświadczały negatywnych emocji. Prawie połowa (47 proc.) w tej grupie skarżyła się na zniechęcenie i znużenie (w całej populacji Polaków to 36 proc.). Nieco mniej (44 proc.) – na poczucie bezradności. Badani z najmłodszej grupy tłumaczyli to głównie domową izolacją, zdalnym nauczaniem i brakiem osobistego kontaktu z rówieśnikami.

– Poczuliśmy się, jakby ktoś na chwilę, gdy staliśmy się pełnoletni, pokazał nam, jaki świat jest fajny, ile mamy możliwości i nagle nam to brutalnie odebrał. Zamiast wyjazdów i zwiedzania świata, poznawania nowych ludzi został nam internet i możliwość planowania tego, co kiedyś, mam nadzieję, zrobimy – przyznaje 19-letni Sebastian Wojeński, student pierwszego roku. Na razie studiuje głównie w formie zdalnej. – Ucieczka przed nudą przypomina trochę grę w węża w starych telefonach komórkowych, którą pokazywał mi starszy brat. Jeszcze to pamiętam z dzieciństwa. Trzeba było tak się ustawiać i manewrować wężem, aby przechytrzyć przeszkody i nie uderzyć o ścianę. Im dłużej to trwało, tym było trudniej. My próbujemy tak ominąć nudę, która na dłuższą metę może odebrać energię i chęci, żeby się starać – dodaje.



Droga ucieczki

Psychologowie i socjologowie zastanawiają się, gdzie przebiega granica, za którą nuda staje się groźna. Z czasem przyzwyczajamy się przecież, że gdy czytamy niektóre dokumenty lub wypełniamy formularze, musimy być gotowi, że dotknie nas uczucie znudzenia i nie wiąże się z tym nic złego. Wręcz przeciwnie, wykonujemy te zadania, mimo że bywają nudne, i w ten sposób realizujemy nasz cel. Brytyjski socjolog Basil Bernstein nazwał to nudą reaktywną, którą mamy pod kontrolą. Jest ona odpowiedzią na powtarzalne i jednostajne czynności, które wykonujemy. Bardziej niebezpieczna jest nuda przewlekła. Ten stan pojawia się jako reakcja na zakazy i nakazy, gdy nie radzimy sobie z narzuconą organizacją. Nie widzimy w niej sensu. W dłuższej perspektywie może być to niebezpieczne. Bernstein przestrzegał przed stanami psychopatologicznymi.

Specjaliści od zdrowia psychicznego zwracają uwagę, że kluczowe jest właśnie poczucie sensu tego, co się robi. Ono zagłusza nudę i daje dojść do głosu energii i motywacji. Rozpoczynanie dnia od wykonania stu pompek albo wieczorne bieganie dookoła osiedla może pomóc w walce z nudą, pod warunkiem że mamy przekonanie, że w ten sposób poprawiamy kondycję, zdrowie i nastrój. Jesteśmy pewni, że zajmujemy się czymś pożytecznym.

Kierowanie się poczuciem sensu jest przydatne tym bardziej, że nuda jest groźniejsza niż na pierwszy rzut oka może się wydawać. – Często mówi się, że znudzenie wyzwala kreatywność. Pamiętajmy, że ta kreatywność może pójść w niepożądane strony. To nie są tylko nowe pomysły na biznes czy dzieła sztuki. To również impuls, aby komuś zrobić niemądry żart lub zacząć się kłócić o drobiazgi – przekonuje dr Finkielsztein. – W stanie nudy nasza percepcja jest wyostrzona. Szukamy w otoczeniu czegokolwiek, co mogłoby wybawić nas od tej emocji. W akcie desperacji ludzie mogą zrobić niemal wszystko, co zawiera w sobie choćby obietnicę stymulacji. To, w jaki sposób wychodzimy z nudy, jest kwestią indywidualną. Zależy od naszego charakteru, socjalizacji, kultury – wymienia.

Każdy tworzy swoją własną metodę na ochronę przed nudą. Nie ma uniwersalnych sposobów. Potrzebne są tworzone na miarę osobiste mapy dróg ucieczki przed tym stanem. – Jako badacz nudy radzę, żeby faktycznie unikać jej na dłuższą metę. Jeśli chcemy pobudzić kreatywność, stawiajmy na odpoczynek, najlepiej taki, którego nie wypełnia gonitwa seriali i social mediów – podkreśla dr Finkielsztein. Psychologowie zwracają uwagę, że skoro myśląc o nudzie, używamy słów takich jak ucieczka i walka, wymaga to od nas dyscypliny, dobrej organizacji i konsekwencji.

Próby przechytrzenia pandemicznej nudy pokazują, jak wartościowy jest czas. Dodatkowego znaczenia nabiera stwierdzenie, że właśnie czas jest tym, co mamy w życiu do dyspozycji, choć w rzeczywistości nikt nie wie, jak duże są to zasoby. Może nas to uwrażliwić na to, czy wykorzystujemy go w sposób pożyteczny i czy go nie tracimy.

W tworzeniu autorskiej strategii ochrony przed nudą pomocne może być proste ćwiczenie, które polecają psychologowie. Potrzebny jest do niego zeszyt w kratkę. Na jednej ze stron zaznaczamy wycinek złożony z około 80 kratek. Każda z nich symbolizuje jeden rok życia. Według Głównego Urzędu Statystycznego, kobiety w Polsce żyją przeciętnie prawie 82 lata, a mężczyźni ponad 74. Zamazując odpowiednią liczbę kratek, widzimy, ile czasu już przeżyliśmy. Niemal jedna kratka upłynęła już pod znakiem pandemii koronawirusa. To może być punktem wyjścia do refleksji, jak chcemy wykorzystać puste kratki. I co zrobić, aby nie zamazała ich nuda.

Korzystałem z artykułu George'a Simmla „Mentalność mieszkańców wielkich miast" i Marii Flakus i Łukasza Palta „Psychologicznie o nudzie – teorie i modele nudy"

Michał Dobrołowicz – socjolog, dziennikarz stacji radiowej RMF FM, zajmuje się tematami związanymi między innymi ze zdrowiem

Stan, w którym nie możemy robić tego, co chcemy. Jednocześnie jesteśmy zmuszeni robić to, czego nie chcemy – taką definicję nudy stworzył austriacki lekarz i psychiatra Otto Fenichel. Odzwierciedla ona to, z czym mamy do czynienia od wielu miesięcy: liczne ograniczenia, a często też nakazy i zakazy, do których na bieżąco musimy się dopasowywać.

Odsetek osób, które nudzą się w czasie pandemii, jest wyższy niż tych, którzy czują się samotnie, więcej jedzą, mają konflikty z domownikami czy częściej niż dawniej piją alkohol. To wniosek z raportu CBOS-u „Życie codzienne w czasach zarazy". Nuda, która wynika z domowej rutyny, jest najczęstszym doświadczeniem Polaków związanym z wprowadzanymi ograniczeniami. Badanie pokazało, że częściej zmagają się z nią osoby młode, które nie skończyły 25 lat. Im lepiej wyedukowani respondenci, tym rzadziej deklarują, że doświadczają tego stanu. Jednak nawet wśród Polaków z wyższym wykształceniem, co trzeci przyznaje się, że czas spędzany w dużej części w domu sprawił, że nuda dotknęła także jego.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich