Zatem, pokoleniowo, stałaś się zetką.
Na zetkę to jestem za stara, ale stałam się na pewno prawdziwym milenialsem, czyli igrekiem. Badania pokazują, jak różne jest podejście do pracy iksów – czyli pokolenia naszych rodziców – i właśnie igreków. Iksy przywiązują się do miejsca pracy, są lojalne, robią wszystko najlepiej jak się da, a igreki podchodzą do pracy asertywnie, wyznaczając granice, pilnując swoich przestrzeni osobistych. Potrafią powiedzieć: tu się kończy moja praca i moje zadanie, tego nie robię. I dobrze, że te dwa światy się zderzają na rynku pracy. Bo szacunek do pracy to jedno, ale musimy mieć też szacunek do samych siebie. I jego warto się uczyć od młodszych.
Socjologia nadąża za pandemią? Badamy w ogóle to, co się dzieje? Śledzimy zmianę społeczną, jaka za tym idzie?
Badamy, nawet bardzo dogłębnie. Niektórzy rzucili wszystko i ruszyli badać pandemię. Socjologom często zarzuca się, że kiepsko przewidujemy przyszłość, ale to nie jest naszą ambicją. My tłumaczymy teraźniejszość. Kiedy więc pojawia się taki kryzys, to socjologia z wypiekami na twarzy rzuca się badać, analizować, wyjaśniać, jak chociażby w naszym ubiegłorocznym badaniu DELabu, w którym zadaliśmy pytanie o kondycję i przyszłość rodziny w świecie pandemii czy po pandemii. Polska socjologia nigdy nie była chyba tak rumiana jak w ostatnich latach.
A twoja działka, socjologia cyfrowa, to już w ogóle.
Tak, pomyśleliśmy sobie: wow, oto czas dla nas. Badania ruszyły błyskawicznie: technologii w pandemii, ucyfrowienia w pandemii, edukacji w pandemii, pracy w pandemii, samopoczucia w pandemii, kobiet w pandemii, zarabiania w pandemii, uczelni wyższej w pandemii, pamiętników z pandemii itd. Na jesieni zeszłego roku, jak próbowaliśmy to sobie podsumować w Polskim Towarzystwie Socjologicznym, to już wtedy realizowanych było kilkadziesiąt projektów badawczych, na pewno teraz jest sto kilkadziesiąt, a może i kilkaset w całej Polsce.
I mamy jakieś wnioski?
Mamy mnóstwo różnych wniosków, bardzo ciekawych i pogłębionych, ale nie jestem pewna, czy one się przekładają na całościową konkluzję na temat zmiany, o którą pytasz. Wyciągnęliśmy już wnioski na temat efektywności pracy zdalnej, na temat psychicznych i psychologicznych konsekwencji lockdownu, na temat matek zamkniętych z dziećmi w domach, na temat edukacji dzieci i ich problemów edukacyjnych – tego jest mnóstwo. Tylko czasami mam wrażenie, że trochę brakuje nam całościowego spojrzenia na społeczeństwo. To moja największa bolączka związana z rozwojem mojej nauki: skupiamy się na mikrosocjologii, problemach jednej grupy, jednej sprawy. I jesteśmy w tym znakomici, dogłębni, tylko czasem umykają nam wielkie pytania o to, co dalej.
Dlaczego?
Może nie mamy odwagi, rozmachu, doświadczenia... Jesteśmy młodzi, ambitni, ale będąc w okopach zagadnień, którymi się tak dogłębnie zajmujemy, gromadząc te dane i liczby – i wcale się z tego nie śmieję, bo sama uwielbiam liczby i to piękne, że nie rzucamy słów na wiatr, tylko wszystko próbujemy zbadać – umyka nam jednak, co to wszystko mówi nam o świecie. A przecież danych mamy mnóstwo, w świecie tzw. big data wiemy o człowieku naprawdę bardzo dużo. Ale nie zawsze potrafimy te dane analizować, selekcjonować, robić z nich użytek. I właśnie tego uczymy na socjologii cyfrowej.
Chyba nie musicie już robić własnych badań, wystarczy znaleźć kogoś, kto już te dane ma.
To idź i poproś tego kogoś, żeby nam je udostępnił (śmiech). Ale rzeczywiście, socjologia mocno się zmienia, dziś coraz więcej danych, na których pracujemy, to tzw. dane zastane.
Wasz interdyscyplinarny ośrodek DELab UW ufundowany został przez Google'a. Digital Economy Lab – powiało Zachodem.
To była absolutna forpoczta badań cyfrowych w Polsce. DELab powstał w 2014 roku, na kilka lat przed kierunkiem socjologia cyfrowa. Początki nie były łatwe, bo kwestie transformacji cyfrowej przez wielu były wówczas wizualizowane jako odległa przyszłość, rodem z książek Lema. A dzisiaj dostajemy kilka propozycji projektów badawczych tygodniowo. Udało nam się przez ten czas wypracować dyskurs dotyczący cyfryzacji, jak to mówimy na socjologii – stworzyliśmy narrację dotyczącą zmiany cyfrowej, włączyliśmy do debaty akademickiej pojęcia datafikacji, gospodarki cyfrowej, przemysłu 4.0 itd. Pracujemy dziś sami na siebie, robimy projekty dla biznesu i z biznesem i nie musimy już nikomu udowadniać, że to ważna kwestia społeczna, bo w ostatnich latach z sukcesem wykazaliśmy, jak wartościowa może być współpraca z otoczeniem społeczno-gospodarczym. Dziś trzecia misja jest już wpisana w misję uczelni.
Trzecia misja, czyli?
Pierwsza to edukacja, druga – nauka, a trzecia to misja społeczna uczelni, czyli popularyzacja nauki i współpraca z otoczeniem. Przez lata wcale to nie było oczywiste, że uczelnia powinna współpracować z otoczeniem biznesowym. To było traktowane najwyżej jako coś dodatkowego, po godzinach, a nie podstawowa misja uczelni. Tu DELab zdecydowanie przetarł szlaki.
Ile czasu spędziłaś w górach na badaniach polsko-słowackiego pogranicza?
Łącznie siedem lat. Najpierw w Spiszu, w Jurgowie, gdzie badałam gwarę spiską, a potem przeniosłam się w Pieniny, na przełom Dunajca, do Sromowiec Niżnych. To była piękna przygoda, socjologia u podstaw, o jakiej marzyłam. Wiesz, jedziesz na wieś, badasz społeczność lokalną, a po siedmiu latach ksiądz proboszcz żałuje, że nie udało mu się cię wydać za żadnego z lokalnych flisaków (śmiech).
I jak to się ma do socjologii cyfrowej, którą się teraz zajmujesz? Jak to się stało, że zdobywająca uznanie badaczka pogranicza nagle przerzuca się na nowe technologie?
Wiedziałam, że będziesz o to pytał i trochę sama się nad tym teraz zastanawiałam. Wobec wszystkich tych zmian, o których mówimy, tego, jak nasz świat się szybko zmienia, to Sromowce Niżne są wciąż takim punktem na mapie kulturowej, gdzie widać imponującą ciągłość. U nas się wszystko zmienia, a tam trwa. I to od wieków. Ale nawet tam, jak zaczynałam moje badania dekadę temu, widać było, że nowe technologie zaczynają zmieniać to, co trwało właściwie zupełnie niezmienione od kilkuset lat. I to mnie zaciekawiło: pełzająca rewolucja cyfrowa, która zaczęła zmieniać życie tych ludzi. To było fascynujące, że nagle na zajęcia fitnessu w małej wiejskiej szkole zaczynają przychodzić też Słowaczki. Pytam je, jak tu trafiły, a one, że na Facebooku było napisane, to przyszły. I od 10 lat naprawdę widać tam tę zmianę i to zmianę u podstaw. Ale jest to jednak zmiana zupełnie innej prędkości niż u nas.
Teraz już nie musiałabyś tam jechać i badać, bo wszystkiego o mieszkańcach pogranicza mogłabyś się dowiedzieć z danych gromadzonych przez aplikacje, które na pewno pościągali na smartfony.
Wszystkiego na szczęście się tak nie dowiemy. Socjologia to nauka, w której centrum stoi człowiek, a nie produkty odczłowiekopochodne. Oczywiście, my pewną wiedzę o sobie w tych produktach zostawiamy i badania postaw, praktyk konsumenckich czy zachowań wyborczych możemy prowadzić, właściwie nie wychodząc z domu. I to niewątpliwie wartość danych z naszych smartfonów. Ale w człowieku jest też to, czego się nie zbada, dopóki nie posiedzi się miesiąc w wiosce, dopóki się nie zrozumie, jak ci ludzie ze sobą się porozumiewają, jakich symboli, znaków używają. Tego na szczęście nie ma w aplikacjach. Na szczęście, bo to legitymizuje mój zawód i potrzebę, by być blisko ludzi.
Czy tam też widać przepaść międzypokoleniową?
Tak, starsi zresztą sami mówią o młodych, że oni to już żyją inaczej. I to są różnice na najróżniejszych poziomach. Syn mojej ulubionej gospodyni nie chciał na przykład kończyć studiów, a ona nie mogła tego zrozumieć, bo przecież w jej pokoleniu rzadko były takie możliwości, a wszyscy, którzy je mieli, oczywiście z nich korzystali. Jak więc nie kończyć studiów, kiedy można? A on mówi: Mamo, ale po co mi te studia? I to była niesamowita dyskusja, bo starsi wszystko, co mają, to wyszarpali, a młodzi czują, że wcale niczego nie muszą.
Próbowałaś mediować?
Próbowałam, bo w końcu sama jestem między jednym a drugim pokoleniem. I to jeszcze z uczelni, więc powinnam lobbować za studiami, ale jak ten syn zajmuje się rzemiosłem artystycznym, robi drewniane ozdoby, umie też programować i robić strony internetowe, to właściwie po co mu studia? Jeśli ma z tego pieniądze, frajdę, fajne życie... Ale matka znowu: Przecież może studiować, to dlaczego nie chce? Ale takie właśnie jest to nowe pokolenie – można móc i nie chcieć (śmiech).
Dr Justyna Pokojska (ur. 1987) – adiunkt na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, koordynatorka programów DELab UW. Zasiada w prezydium Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Socjologicznego