On czy ona, wszystko jedno

W świecie mody binarny podział na mężczyzn i kobiety dawno został przekroczony. Teraz mamy „wielość tożsamości", „gender fluid", „gender neutral". Coraz więcej marek uwzględnia potrzeby „nowego", bezpłciowego klienta.

Publikacja: 28.02.2020 18:00

On czy ona, wszystko jedno

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek

Awantura z koreańskim piosenkarzem pop Jeonem Jungkookiem w tle, zakończona zwolnieniem reportera Adama Federa i przeprosinami prowadzącej program Dzień Dobry TVN Anny Kalczyńskiej, odbiła się szerokim echem w mediach, i to nie tylko w Polsce. Przypominając, Feder przeprowadził sondę uliczną, w której pokazywał przechodniom zdjęcie młodego Koreańczyka o wyglądzie dosyć dziewczyńskim (zdjęcie miała przedstawiać Jungkooka, jak się potem okazało, agencja pomyliła je z innym piosenkarzem), sugerując, że jak na mistera świata jest mało męski. Z czym sondowani się zgadzali. Potem jeszcze prowadząca Kalczyńska dołożyła żartobliwy komentarz, że pan Jungkook istotnie odbiega od ideału męskiej urody, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.

Tylko tyle i aż tyle. Bo chociaż większość oglądających ten program zgodzi się z sugestią obojga dziennikarzy, to jednak okazało się, że publiczne ujawnianie tego poglądu jest niewłaściwe, dyskryminacyjne i nieetyczne. TVN uderzyła się w piersi.

Witamy w świecie no gender, gender fluid czy gender neutralny – jak mówią Anglicy. Przypisanie komuś płci może być grzechem ciężkim, może urazić, bo, a nuż, dana osoba myśli o sobie co innego. Jesteś panem, panią, czy jeszcze kimś innym?

Rozwój sytuacji w postrzeganiu tego zjawiska ostatnio mocno przyspieszył. Choćby tak niewinna rzecz jak toalety. Trzecia płeć już upomniała się o swoje. W Szwecji, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych w wielu budynkach publicznych nie buduje się toalet męskich i damskich. Zastępuje się je toaletami „gender neutral". Jak donosi „New York Times", ma je już Whitney Museum of American Art na Manhattanie. All Gender Restrooms powstały na skutek nacisku społeczności LGBT, która uważa, że ich zabiegi o neutralne płciowo toalety to kontynuacja walki, którą wcześniej przeszli Afroamerykanie. Ale takie rzeczy nie tylko w Ameryce. W listopadzie kupowałam przez internet bilety na wystawę Francisa Bacona w Centrum Pompidou w Paryżu. Przy wypełnianiu formularza należało wybrać jedną z trzech możliwości tytułu: monsieur, madame, madame monsieur.

Unisex i niebinarny

W świecie mody tendencja ta przekroczyła już binarny podział mężczyzna-kobieta i zainstalowała się w płynności na dobre. Różowy dla dziewczynek i niebieski dla chłopców to już historia. Ale co to właściwie znaczy „no gender"? „To znaczy przejście od chłopca do dziewczyny, aby objąć wielość tożsamości" – tłumaczyła dziennikowi „Le Figaro" Alice Pfeiffer, profesor gender studies w London School of Economics. Pani profesor twierdzi, że dzisiaj pojęcie „no gender" nie jest rewindykacją przeszłości ani prowokacją, jest po prostu doświadczeniem pokolenia milenialsów, które wychowało się na internecie i w małżeństwach jednopłciowych. „Kiedy facet pozuje w spódnicy, nie ma w tym nic szokującego, nie traci nic na męskości" – dodaje pani Pfeiffer, skądinąd autorka książka „Je ne suis pas Parisienne" (Nie jestem paryżanką), w której z pozycji skrajnie feministycznych demaskuje medialny, to prawda, że niezbyt mądry, ale nieszkodliwy mit rozpowszechniony w mediach kobiecych. Przewinieniem nieszczęsnej paryżanki jest to, że nie musi prostować włosów, nie nosi chusty, jeździ na rowerze, bo zapewne mieszka w dobrej dzielnicy. W ogóle jest kulturowym przeżytkiem, bo na dodatek jest hetero. A głównym zarzutem wobec niej jest to, że mieszka w Paryżu. Gdyby mieszkała w Zambii czy w Maroko, nie była hetero, ale w chuście byłaby bardziej uniwersalistyczna.

„38 proc. osób urodzonych w pokoleniu Z (po 1995 r.) zgadza się z poglądem, że płeć nie definiuje już człowieka, tak jak kiedyś. Wśród milenialsów zwolenników takiego poglądu jest 27 proc." – podkreśla Christina Zervanos, szefowa The Phluid Project, marki zbudowanej na koncepcie ubrań bez oznak przynależności do jednej płci. Trzeba się z nimi liczyć. „Ci ludzie są przyszłością handlu ubraniami, klientami, którzy w najbliższych latach wydadzą miliardy na ciuchy".

Ta przyszłość już nadeszła. W zeszłym roku nowojorski Fashion Week dodał do swego programu nowy punkt: kategorie unisex i niebinarną. Coraz więcej marek uwzględnia potrzeby tego „nowego" bezpłciowego klienta. Domy mody z wyższej półki Gucci, Saint Laurent, Haider Ackerman mają koedukacyjne pokazy mody. Zara w 2016 r. zaczęła robić kolekcję „Ungendered" – modele dla obu płci w tych samych stylach. T-shirty, bluzy, dżinsy, kurtki są identyczne w kolekcji damskiej i męskiej. Uniqlo i H&M, najbliższe trendowi ujednolicania stylów dla mężczyzn i kobiet, wciąż mają jednak kolekcje damskie i męskie.

Muji, japońska sieć, która ma 900 sklepów w 28 krajach (w tym jeden w Warszawie), znana z minimalistycznego, funkcjonalnego wzornictwa i naturalnych materiałów wprowadziła w zeszłym roku serię MUJI Labo, którą przedstawia jako „genderfree". W warszawskim sklepie ubrań tej linii jeszcze nie ma, ubrania męskie i damskie są podobne, ale oznaczenie płci wciąż istnieje. Jednak na moje pytanie, czy często kobiety kupują rzeczy męskie, a zdarza się, że mężczyźni damskie, załoga warszawskiego sklepu Muji nie chciała odpowiedzieć.

Nowojorski Phluid Project nie ma podziału na część męską i damską. „Styl jest tym, co czujesz, i jaką tożsamość sobie przypisujesz" – powiedział dziennikowi „New York Times" jej założyciel Rob Smith. Jest też dziecięca kolekcja gender neutral. Jej autorką jest Celine Dion, matka trojga dzieci. „Wychowujcie swoje dzieci tak, jak uważacie" – to motto gwiazdy.

Janusz Noniewicz, szef Katedry Mody w warszawskiej ASP, uważa, że to niekoniecznie sprawa pokoleniowa. – Jeśli chodzi o modę, to w jednym pokoleniu są ludzie bardziej i mniej nią zainteresowani. Jedni są bardziej otwarci, dla nich moda jest znacząca, dla innych to nie ma znaczenia. Ale na pewno mamy silny ruch kulturowy, który podważa podział na dwie płcie. I podważa także kanony pokazywania męskości. Dotychczasowy sztywny podział pęka. Ale sądzę, że nasze przyzwyczajenia kulturowe są silne i tego podziału nie da się tak łatwo zlikwidować – mówi.

– Kilka lat temu na końcu roku akademickiego w ASP wystąpiłem w męskiej spódnicy Givenchy. I przyznam, że trochę głupio się czułem wśród kolegów w spodniach. A przecież akademia jest środowiskiem wyjątkowo otwartym – dodaje.

Ofensywa spodni

Sprawa nie jest nowa. Aż do XIX wieku strój kobiecy był bardzo wyraźnie dostosowany do cech anatomicznych kobiety. Moda się zmieniała, suknie były raz dłuższe, raz krótsze, węższe lub szersze, ale zawsze chodziło o to, żeby podkreślać talię i biust. Wiadomo, głównym zadaniem kobiety było znaleźć mężczyznę i urodzić dzieci. I temu zadaniu pomagała garderoba.

Z dzisiejszego punktu widzenia, trudno nie uznać, że ubrania te były piekielnie niewygodne, a nawet ujmując rzecz feministycznie, opresyjne. Długie suknie, gorsety, bezlitośnie ściskające sylwetkę, tiurniury, kapelusze. Kiedy zaczął się proces emancypacji, kobiety zapragnęły się z tego wszystkiego uwolnić. Chciały same decydować o tym, co mają nosić i zaczęły przyswajać sobie poszczególne elementy garderoby męskiej.

Chanel zafascynowana swoim brytyjskim kochankiem Boyem Capelem pożyczała jego luźne swetry i wełniane dzianiny. Marlena Dietrich prowokowała smokingiem. W latach 60. XX wieku smokingi Catherine Deneuve od Yves'a Saint Laurenta przyjęto już bez zdziwienia. Jednak spodnie przebijały się do mainstreamu dość długo. W książeczce „Jak oni się mają ubierać" autorstwa Jana Kamyczka (pseudonim Janiny Ipohorskiej) i Barbary Hoff z 1958 r. spodnie traktowane są jako ekstrawagancja dobra na wycieczkę, lecz na pewno nie do pracy. A trzeba pamiętać, że obie autorki miały progresywny pogląd na modę.

Jeszcze w połowie lat 60. ubiegłego wieku w moim Liceum im. Stefanii Sempołowskiej w Warszawie dziewczyny, które przyszły do szkoły w spodniach, były odsyłane do domu, żeby się przebrały w spódnicę. – Pamiętam, kiedy jako dziecko bardzo pilnowałem, żeby ubranie miało zapięcie z właściwej strony – mówi Janusz Noniewicz. – Bałem się, że zostanę wyśmiany przez kolegów, kiedy zapięcie będzie damskie. Myślę, że dzisiaj młodzi w ogóle nie znają tego podziału, nie wiedzą nawet, że kiedyś istniał. Nikt nie zwraca na to uwagi.

Rok 1968 zmienił wszystko. Feminizm przemówił silnym głosem, spodnie przestały być czymś dziwacznym. W ogóle męski ubiór przestał dziwić. Chudziuteńka modelka Twiggy, ikona swingującego Londynu lat 60., chłopczyca pozbawiona biustu stała się wyznacznikiem kobiecej urody na następne dekady. Mówiono, że to projektanci geje chcą mieć modelki podobne do chłopców. Być może jest w tym trochę prawdy, chociaż główny powód jest taki, że na chudych dziewczynach ubrania wyglądają najlepiej. Ale kobiety odkryły wtedy, że najwygodniejszym sposobem ubrania są po prostu dżinsy, T-shirt, bluza i wygodne buty na płaskim obcasie. I tak zostało do dziś.

Chudy, błyszczący, w kwiatach

Kiedy kobiety pożyczały ubrania z męskiej szafy, nie było to specjalną sensacją. Ale kiedy facet wkładał damskie ciuchy, robiło się dwuznacznie. Androgeniczny styl Micka Jaggera czy Davida Bowiego, męskie spódnice francuskiego projektanta Jeana-Paula Gaultiera czy Marka Jacobsa – to wzbudzało jeśli nie sprzeciw, to przynajmniej grymas niesmaku. Ale i to miało się zmienić.

W połowie lat 90. na horyzoncie kultury konsumpcyjnej pojawiło się nowe zjawisko – mężczyźni metroseksualni. Heterycy, a jednak golą nie tylko twarz, używają kosmetyków, kupują dużo i często. Dzięki nim moda męska, w której dotąd niewiele się działo, mocno się ożywia. Zmiany uruchamia Hedi Slimane, projektant męskich linii Diora. Zaczyna obowiązywać nowa, ekstremalnie wyszczuplona, wręcz wychudzona sylwetka. Hasłem Slimane'a jest „skinny" – chudy. Spodnie i marynarki stają się nie tylko bardziej dopasowane, ale krótsze, kolorowe, błyszczące. Pojawiają się też takie, których jeszcze niedawno mężczyźni nie odważyliby się włożyć – z miękkich, wzorzystych tkanin, w odcieniach fioletu, różu i żółtego, z ozdobami, koronką, biżuterią. Z reklam zmysłowo spoglądają androgeniczni chłopcy. Lecz o ile lakier do paznokci i różowe spodnie wciąż nie znajdują wielu wyznawców, o tyle styl bardzo obcisłego ubrania w mainstreamie trwa do dziś.

Na pokazach bardzo modnej dzisiaj marki Vetements trudno rozróżnić modelki od modeli. Chłopcy mają długie włosy, spadziste ramiona, wątłe sylwetki. Dziewczyny są bez biustów, z talią pływającą w szerokich ubraniach, krótko obcięte. On nosi buty muszkieterki (powyżej kolana), koszulę w różowe paski przepasaną w pasie, ona – dres z kapturem, za dużą koszulę. Inne marki przeznaczone dla mężczyzn idą tym tropem: nie wahają się wprowadzać wzorów i kolorów dotąd kojarzonych z kobietami. Kwiatki, koronki, błyszczące jedwabie. Tak robią z sukcesem Alessandro Michele u Gucciego czy Haider Ackermann.

I wygląda na to, że ten proces dopiero się zaczyna. „Płynność stylów stała się dziś na tyle silna, że no gender może stworzyć spory rynek. To, co się zmieniło, to pokolenie najmłodszych klientów, dla których określenie się jako mężczyzna czy kobieta nie jest problemem" – mówił dziennikowi „Le Figaro" Pierre-François Le Louët, szef dużej agencji trendów Nelly Rodi. Można się ubierać jak facet i być kobietą – i odwrotnie. Młodzi oddzielają ubranie od seksualności. Dla nich to już problem dawno przerobiony. Teraz liczą się dla nich inne wartości: przyjaźń, zaangażowanie w pracę, ekologia. Moda bez rodzaju jest lustrem naszych czasów. 

Awantura z koreańskim piosenkarzem pop Jeonem Jungkookiem w tle, zakończona zwolnieniem reportera Adama Federa i przeprosinami prowadzącej program Dzień Dobry TVN Anny Kalczyńskiej, odbiła się szerokim echem w mediach, i to nie tylko w Polsce. Przypominając, Feder przeprowadził sondę uliczną, w której pokazywał przechodniom zdjęcie młodego Koreańczyka o wyglądzie dosyć dziewczyńskim (zdjęcie miała przedstawiać Jungkooka, jak się potem okazało, agencja pomyliła je z innym piosenkarzem), sugerując, że jak na mistera świata jest mało męski. Z czym sondowani się zgadzali. Potem jeszcze prowadząca Kalczyńska dołożyła żartobliwy komentarz, że pan Jungkook istotnie odbiega od ideału męskiej urody, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich