Piłkarze wyklęci. Gwiazdorzy, którym nie po drodze z kadrą

Karim Benzema w Realu Madryt jest nie do zastąpienia, ale w reprezentacji Francji miejsca nie ma. Ostatnie sukcesy Francuzów – wicemistrzostwo Europy i triumf na mundialu w Rosji – oglądał w telewizji. Obejrzy tam też czerwcowe Euro. Nie jest zresztą pierwszym francuskim gwiazdorem, któremu nie po drodze z kadrą.

Publikacja: 07.05.2021 10:00

Karim Benzema. Zinedine Zidane uważa, że to najlepszy napastnik w historii francuskiego futbolu

Karim Benzema. Zinedine Zidane uważa, że to najlepszy napastnik w historii francuskiego futbolu

Foto: AFP

Osiem miesięcy przed Euro 2016 organizowanym na własnej ziemi Francuzi podejmowali w Nicei Armenię. Wygrali 4:0, Karim Benzema asystował przy otwierającej wynik bramce Antoine'a Griezmanna, w drugiej połowie w odstępie minuty strzelił dwa gole, może skompletowałby hat tricka, gdyby nie doznał urazu.

Oklaskujący go kibice nie spodziewali się, że są świadkami końca pewnego rozdziału we francuskim futbolu, a Benzema być może już nigdy nie założy koszulki z charakterystycznym kogutem. Nie założy na pewno, dopóki selekcjonerem będzie Didier Deschamps, czyli prawdopodobnie do mundialu w Katarze.

Deschamps przymykał oko, gdy za napastnikiem Realu ciągnęła się historia związana z korzystaniem z usług nieletniej prostytutki (w 2014 roku Benzema razem z Franckiem Ribery'm zostali uniewinnieni, sąd uznał, że nie byli świadomi wieku dziewczyny), ale kiedy mający sporo na sumieniu piłkarz posunął się do szantażu, wskazał mu drzwi.

Kilka tygodni po meczu z Armenią Benzemę aresztowano pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i próby wyłudzenia okupu od Mathieu Valbueny. Miał grozić koledze z kadry upublicznieniem kompromitującej go sekstaśmy.

Może konsekwencje nie byłyby tak poważne, gdyby afera nie stała się sprawą wagi państwowej. Premier Francji Manuel Valls i minister sportu Patrick Kanner zaznaczali, że wielki sportowiec powinien być wzorem dla młodzieży, a Benzema tego warunku nie spełnia. Powszechnie uznano, że jego obecność mogłaby wpłynąć destrukcyjnie na atmosferę w reprezentacji.

Były przesłanki, by tak sądzić, bo Benzema od początku swojej przygody z kadrą wyróżniał się brakiem pokory i arogancją – nawet wobec starszych kolegów. Wytykano mu, że na zgrupowania przyjeżdża z przymusu, a przed meczami nie śpiewa Marsylianki.

– Słyszałem, jak ludzie mówili, że nie chcę grać dla Francji. To nieprawda. Jestem szczęśliwy i pragnę zdobywać z tym zespołem trofea – przekonywał Benzema. Twierdził, że Deschamps przestał go powoływać, bo uległ ksenofobicznym nastrojom.

Nikt nie płakał

Benzema urodził się na przedmieściach Lyonu w rodzinie imigrantów z Algierii. Jego historia nie różni się wiele od losów większości reprezentantów Francji, których przodkowie przyjechali do nowej ojczyzny w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Kadra Trójkolorowych to prawdziwy tygiel narodowości i religijnych wyznań, nie ma drugiej tak pełnej przybyszów z zagranicy drużyny, co nie przeszkodziło Benzemie postawić się w roli ofiary rasowej dyskryminacji.

Za gwiazdorem Realu nikt jednak nie płakał. Francuzi doczekali się bardzo zdolnego pokolenia piłkarzy, sięgnęli po wicemistrzostwo Europy i wygrali mundial w Rosji. Wyniki broniły Deschampsa, a sukcesy reprezentacji zbiegły się w czasie ze słabszym okresem Benzemy w Madrycie.

Francuz długo pracował na chwałę Cristiano Ronaldo, ale po przenosinach Portugalczyka do Juventusu wyszedł z jego cienia i we Francji pojawiły się głosy, że grzesznikowi warto dać drugą szansę.

Z przeprowadzonej niedawno przez „L'Equipe" internetowej sondy wynika, że kibice chcą powrotu Benzemy do kadry. Uważają, że na powołanie na Euro zasługuje bardziej niż Alexandre Lacazette, Anthony Martial czy Thomas Lemar. Wyżej z napastników ocenili tylko Antoine'a Griezmanna i Kyliana Mbappe oraz Kingsleya Comana, Ousmane'a Dembele i Oliviera Giroud, który stał się drugim strzelcem w historii reprezentacji (44 gole).

Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby nie został skazany na banicję, miałby nie tylko więcej bramek od Giroud, ale wyprzedziłby również rekordzistę Thierry'ego Henry'ego (51). A tak z 27 trafieniami jest na tej liście dopiero numerem 10. I prędko w górę się nie przesunie.

Kto nie lubi futbolu

Benzema może opowiadać, że nie oddałby czterech triumfów w Champions League za tytuł mistrza świata, ale nikogo nie przekona, że nie patrzył z zazdrością, jak młodsi koledzy wieszają sobie na szyjach medale. Przegrany finał Euro dawał mu jeszcze prawo do twierdzenia, że z nim reprezentacja sięgnęłaby po złoto, po zwycięskim mundialu musiał zamilknąć.

Kiedy większość gwiazd Realu rozjeżdżała się na zgrupowania swoich reprezentacji, on zostawał i trenował w Madrycie. W przypływie emocji apelował do szefów francuskiej federacji, by pozwolili mu grać dla innego zespołu, na przykład dla Algierii lub Hiszpanii.

„Jeśli nie lubicie Benzemy, nie lubicie futbolu" – pisała „Marca", a Zinedine Zidane zdecydował się na wygłoszenie odważnej opinii, że to najlepszy napastnik, jakiego wydała na świat Francja.

– Jest teraz jeszcze bardziej kompletny. Nie myśli tylko o sobie, stwarza okazje kolegom i to w nim lubię najbardziej – argumentował trener Realu.

Zidane'owi łatwo zarzucić brak obiektywizmu, bo broni swojego gwiazdora, w dodatku tak jak on potomka uchodźców z Algierii. Ale admiratorów talentu Benzemy jest dużo więcej. Ciepło wspomina go Jose Mourinho, przemianę dostrzegł także Raymond Domenech, który dał mu zadebiutować w kadrze, ale potem nie wziął go na mundial w RPA.

– Karim ma silną psychikę, pod względem technicznym jest powyżej średniej, po murawie porusza się z większą inteligencją niż inni. Gdyby mógł grać razem z Mbappe, zyskaliby na tym obaj – nie ma wątpliwości były selekcjoner pytany przez „L'Equipe".

Domenech słynął z niekonwencjonalnych metod wyboru składu, podobno wspomagał się przy tym horoskopem, ale za brakiem powołania Benzemy na afrykańskie mistrzostwa stały inne kwestie. Trener utrzymywał, że zdecydowała słaba forma, ale tak się składa, że kilka tygodni przed turniejem wybuchł wspomniany skandal z nieletnią prostytutką. Być może Domenechowi było na rękę nie brać jednej z krnąbrnych i zamieszanych w aferę gwiazd.

Napastnik Realu został więc w domu, a reprezentację rozsadził od środka Nicolas Anelka. W przerwie meczu z Meksykiem obraził selekcjonera i został wyrzucony z kadry. Reszta piłkarzy w imię solidarności z kolegą odmówiła wyjścia na trening, rozbita drużyna nie odniosła ani jednego zwycięstwa i spakowała walizki już po fazie grupowej, a wydarzenia z Knysny zapisały się jako czarna karta w historii francuskiego futbolu. Być może nawet najczarniejsza.

Benzema decyzję Domenecha przyjął z rozczarowaniem, ale po tym, co zobaczył, raczej nie żałował, że nie brał udziału w tej tragifarsie. I choć cztery lata później spełnił swoje marzenie o grze na mundialu, zdobył w Brazylii trzy bramki, a Francuzi tym razem zdołali uniknąć wstydu (dotarli do ćwierćfinału), jedynym jego medalem pozostaje złoto mistrzostw Europy do lat 17 (2004).

Niedoszły prezydent

On przynajmniej pojechał na mundial, w przeciwieństwie do innego wielkiego francuskiego buntownika Erica Cantony, który na zawsze pozostanie – tylko albo aż – legendą Manchesteru United. Kibice z Old Trafford go wielbili, uznali za najlepszego piłkarza w dziejach klubu, choć kiedy Czerwone Diabły pisały historię, wygrywając jeden z najbardziej emocjonujących finałów Ligi Mistrzów (z Bayernem Monachium w 1999 roku), trzydziestoletni Cantona występował już w filmach. Niedługo na koncie będzie miał więcej ról niż meczów w kadrze (45).

Kilka lat temu w jednym z wywiadów przyznał, że gdyby mógł cofnąć czas i miał szansę zagrać na mundialu 1998 organizowanym przez Francję, nie zszedłby tak prędko z piłkarskiej sceny.

Cantona i reprezentacja to od początku była trudna miłość. Wybuchowy charakter, niewyparzony język i artystyczna dusza nie pozwalały mu nagiąć się do sztywnych reguł. Mówił, co myślał, chadzał swoimi ścieżkami.

Gdy selekcjoner Henri Michel nie wysłał mu powołania, nazwał go przed kamerami „workiem gówna" i po raz pierwszy został wykluczony z kadry. Współpraca z Aime Jacquetem układała się początkowo wzorowo. Cantona otrzymał opaskę kapitańską, ale w styczniu 1995 roku doszło do incydentu, który zaważył na całej jego karierze.

W meczu Manchesteru United z Crystal Palace dostał czerwoną kartkę. Schodząc do szatni, usłyszał pod swoim adresem wyzwiska, przeskoczył przez bandy reklamowe i ciosem kung-fu uciszył ubliżającego mu kibica. Został zdyskwalifikowany na osiem miesięcy, a sąd skazał go na 120 godzin prac społecznych. Swojego zachowania jednak nie żałował.

– Obrażany byłem tysiące razy. Nigdy nie reagowałem, ale wtedy nie wytrzymałem. Żałuję tylko tego, że nie kopnąłem go jeszcze mocniej – wspomina Cantona w filmie dokumentalnym „The United Way", w którym padają istotne w kontekście jego sportowych losów słowa: „Urodziłem się, by grać w Manchesterze".

Rzeczywiście, to stadion Old Trafford był jego drugim domem, to w Anglii czuł się bardziej ceniony niż w ojczyźnie. Spędził tam tylko pięć lat – krócej niż inne legendy zespołu sir Aleksa Fergusona, lecz wystarczająco długo, by zdążył zbudować swój pomnik.

W 2005 roku wybrano go na najlepszego piłkarza w historii Premier League. Dla jednych był geniuszem, dla innych furiatem, chyba nikt nie wzbudzał aż takich emocji – od uwielbienia po nienawiść.

Do reprezentacji już nie wrócił. Jacquet nie chciał kłopotów, wolał tworzyć drużynę wokół Zidane'a. A Cantona zaczął szukać swojego miejsca poza boiskiem.

Został kapitanem i trenerem reprezentacji w piłce plażowej, w 2005 roku zdobył z nią nawet mistrzostwo świata. Przez chwilę był dyrektorem New York Cosmos, opowiadał, że zrewolucjonizuje futbol,

i marzył, że kiedyś wskoczy w buty sir Aleksa. Coraz bardziej oddalał się jednak od piłki.

Rozwijał swoją karierę filmową, nawoływał ludzi do wypłacenia pieniędzy z banków i obalenia systemu, chciał startować w wyborach na prezydenta Francji. W wywiadach prawił o polityce, poezji, malarstwie i kinie.

O futbolu też zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia. Domenecha nazwał najgorszym trenerem kadry od czasów Ludwika XVI, o Deschampsie, który przejął od niego opaskę kapitana, mówił, że takiego zawodnika znaleźć można na każdym rogu ulicy.

– Kochałem futbol i adrenalinę, ale kiedy dziecięce marzenie o grze w piłkę stało się rutyną, nie mogłem już tego robić. Chciałem być uczciwy wobec siebie i swoich fanów – tłumaczył. Nie stracił tylko pewności siebie i przekonania o własnej doskonałości. Na pytanie, kto był lepszy: Platini czy Zidane, odpowiadał: żaden z nich, najlepszy byłem ja.

Aktor, model, prezenter

Cantona i David Ginola mieli pecha, bo ich kariery przypadły na czasy chaosu – po erze Michela Platiniego, przed epoką Zidane'a. Francuzom uciekały kolejne wielkie turnieje, a kiedy już pojechali na Euro 1992, nie odnieśli ani jednego zwycięstwa.

Po przegranych kwalifikacjach do mundialu w USA (1994) Ginola został okrzyknięty przez prasę „zabójcą francuskiego futbolu". W ostatnim meczu eliminacji z Bułgarią w Paryżu popełnił błąd, który kosztował drużynę awans.

Przy stanie 1:1 zmienił Jeana-Pierre'a Papina, taki wynik dawał gospodarzom awans. Minutę przed końcem Francuzi mieli rzut wolny, wystarczyło grać na czas i jak najdłużej utrzymać się przy piłce. Ginola zdecydował się jednak na dośrodkowanie w puste pole karne. Rywale ruszyli z kontratakiem zakończonym golem Emila Kostadinowa.

– Zrobiliśmy z siebie dupków – nie przebierał w słowach Deschamps. – Ten wieczór napisał najbardziej katastrofalny scenariusz, jaki można sobie wyobrazić – nie krył trener Gerard Houllier i winą za porażkę obarczył Ginolę.

We Francji rozpoczął się sąd nad gwiazdorem, kibice chcieli go zlinczować, atmosfera stawała się coraz bardziej duszna i gdy pojawiła się okazja do wyjazdu, Ginola długo się nie zastanawiał.

Podobnie jak Cantona odnalazł się w Anglii. W Newcastle, Tottenhamie, Aston Villi i Evertonie uzbierał prawie dwieście meczów w Premier League, w 1999 roku został uznany za piłkarza sezonu, ale reprezentacji potrzebny już nie był. Francja wychowała sobie innych bohaterów.

– Patrzę w lustro z dumą, ale czuję, że mogłem osiągnąć więcej. Nigdy nie wziąłem udziału w dużym turnieju. Gdybym grał w takim zespole jak Barcelona, pewnie pojechałbym na Euro 1996 i mundial 1998. Triumf z Francją byłby czymś niesamowitym. Nie chciałem tego mówić, ale myślę, że zasłużyłem, by być częścią tamtej drużyny – przyznał niedawno w rozmowie z magazynem „FourFourTwo".

Po zakończeniu kariery stał się celebrytą. Próbował sił jako aktor, model i prezenter. Występował w reklamach i telewizyjnych show.

W 2015 roku ogłosił, że będzie ubiegał się o stanowisko szefa FIFA, ale nie uzyskał wymaganego poparcia i już dwa tygodnie później wycofał swoją kandydaturę.

Rok później był bliski śmierci.

W trakcie meczu charytatywnego doznał zawału serca. Udało się go uratować, a czas spędzony w szpitalu skłonił go do przemyśleń i poważnych zmian w życiu. Rozstał się z żoną i związał z dwadzieścia lat młodszą modelką. W 2018 roku, już po pięćdziesiątce, po raz trzeci został ojcem.

Ginola i Cantona drugiej szansy w reprezentacji nie dostali. Benzema dzień po finale mundialu w Katarze będzie obchodził 35. urodziny. Wtedy też kończy się kontrakt Deschampsa. I choć Zidane przekonuje, że jego gwiazdor jest jak wino, na powrót do kadry może być już wówczas za późno. 

Osiem miesięcy przed Euro 2016 organizowanym na własnej ziemi Francuzi podejmowali w Nicei Armenię. Wygrali 4:0, Karim Benzema asystował przy otwierającej wynik bramce Antoine'a Griezmanna, w drugiej połowie w odstępie minuty strzelił dwa gole, może skompletowałby hat tricka, gdyby nie doznał urazu.

Oklaskujący go kibice nie spodziewali się, że są świadkami końca pewnego rozdziału we francuskim futbolu, a Benzema być może już nigdy nie założy koszulki z charakterystycznym kogutem. Nie założy na pewno, dopóki selekcjonerem będzie Didier Deschamps, czyli prawdopodobnie do mundialu w Katarze.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich