Mózg zostawmy w spokoju

Aplikacja głosowa Alexa sprawiła, ?że dzieci wołają „Alexa! Order a pizza!" nie tylko do urządzenia – w podobny sposób zwracają się do rówieśników. Często traktują ich jak urządzenia elektroniczne.

Publikacja: 06.03.2020 18:00

Jeśli człowiek wzrasta ze sztuczną inteligencją, to czy ona trwale go kształtuje? – zastanawia się f

Jeśli człowiek wzrasta ze sztuczną inteligencją, to czy ona trwale go kształtuje? – zastanawia się filozof i futurolog Aleksandra Przegalińska (na zdjęciu podczas nagrywania telewizyjnego programu o SI)

Foto: EAST NEWS

Przyszłość sztucznej inteligencji nie będzie oznaczać kontaktu ludzi z zimnymi maszynami wyciągniętymi z antyutopijnych wizji, które dzisiaj generują Hollywood i Netflix jako główny komunikat o sieciach neuronowych. Wierzę, że zamiast potworów będziemy mieć do czynienia z systemami w jakiś sposób zharmonizowanymi z człowiekiem. Dojdziemy do technologicznej symbiozy, do współistnienia krzemu i białka, rozumianego jako podstawowy budulec ciała. Nawet jeśli będą to systemy hybrydowe, rekomendowane przez transhumanistów, i tak będą one stanowić pozytywne przekroczenie możliwości człowieka. Nie chcę, aby ludzkość podążała drogą zaproponowaną przez Elona Muska, który ogłosił: „Albo tak, albo wcale". W jego wizji chodzi o absolutną integrację nas, ludzi, ze sztuczną inteligencją. Z tej fuzji powstaje nadczłowiek. Tej nowej ideologii technokratycznej nie można odrzucić. Nie ma alternatywy – wizja nie przedstawia drugiej, niezależnej ścieżki, takiej, że SI rozwija się swoją drogą, a ludzie swoją.

Ta druga ścieżka zakładałaby, że na Ziemi zostanie zrealizowana wizja symbiotyczna. Maszyny modelowane na wzór człowieka będą się rozwijać pod naszą kontrolą, ale też pozwolimy im na autonomię pracy i pełne wykorzystanie możliwości. W końcu po to powstały. Pokażą swoją odmienność, wyspecjalizowaną wyższość nad człowiekiem w dziedzinach, w których my osiągnęliśmy już maksimum swoich możliwości. Dlaczego nie? Ludzie nie potrafią na przykład dojść do porozumienia i przyjąć jednolitego podejścia do zmian klimatycznych, a SI prędzej niż ONZ wymyśliłaby wspólne rozwiązanie.

Paweł Oksanowicz: Czy to oznacza, że trzeba będzie się pogodzić z faktem, iż w jakiejś dziedzinie algorytmy będą od nas lepsze, ale i tak wszyscy na tym skorzystamy?

Aleksandra Przegalińska: Taka droga wydaje mi się rozsądniejsza – to może być najlepsze wykorzystanie ludzkiego i technologicznego, obliczeniowego potencjału. Takie podejście wiąże się poza tym z demokratyzacją technologii, a nie z jej narzucaniem. W wizji Elona Muska jest zaszyta elitarność: dostęp do rozwiązań SI będą mieli nieliczni, więc nieliczni z niej autentycznie skorzystają. I jest to wizja szalenie niebezpieczna dla harmonijnego rozwoju świata. A można przecież rozwijać świat w sposób zrównoważony, co pokazało umasowienie komunikacji i telefonów komórkowych. Dziś każdy używa smartfona – od prezydenta USA po programistę mieszkającego na Syberii. W naszej części świata żyjemy w zdemokratyzowanym społeczeństwie. Wszyscy piją coca-colę, kawę z plastikowych kubków, jedzą podobne przekąski. Sporo latam po świecie i obserwuję ludzi o bardzo różnym statusie materialnym. Korzystamy z bardzo podobnych technologii, mamy podobne zwyczaje, ubiory. W skalowaniu SI chodzi więc o równy dostęp, bazę, dzięki której wszyscy mogą korzystać z funkcjonalnej SI. Chyba że technologię przejmie wojsko – wtedy nie zdziałamy zbyt wiele, bo zetkniemy się z realnym niebezpieczeństwem ograniczenia dostępu do niej.

Na razie jesteśmy na takim etapie rozwoju, że autonomiczne samochody są blisko, właściwie za zakrętem. Sieć neuronowa jest już w stanie rozpoznawać obiekty i myli się coraz rzadziej. To przede wszystkim ona pracuje w takim autonomicznym samochodzie. Różne jej warstwy odpowiadają za różne zadania. Jedna będzie odpowiedzialna za analizę kształtów na drodze, druga za widzenie nocą, trzecia za rozpoznawanie natężenia ruchu i tak dalej. Przywołuję to rozwiązanie, bo jest już ono bardzo sprawne. To jest pierwszy krok do demokratyzacji sztucznej inteligencji. Autonomiczne samochody pozwolą nam uwierzyć w siłę tego wynalazku ludzkości.

Co będzie dalej? Mam w głowie obrazy ludzi przyszłości z wszczepionymi do mózgu implantami. Są oni wydajniejsi w pracy od „analogowych" kolegów i koleżanek, a nawet można nimi sterować. Co o tym sądzisz?

Obserwuję świat start-upowy, jestem też jego uczestniczką. Pojawiają się w nim pomysły na rozwój technologii wszczepialnych, czyli chipów. Głównie chodzi o medycynę. W proponowanych rozwiązaniach chipy mają wspomagać monitorowanie i leczenie chorób. Ale o technologiach, które miałyby – załóżmy – wspomagać naszą pamięć i możliwości mózgu, jeszcze nie słyszałam. Byłabym też ostrożna w odniesieniu do tak zaawansowanych chipowych rozwiązań. Neuronauka według mojej wiedzy jest w 2020 roku na takim poziomie rozwoju, że nie ma możliwości zaproponowania chipów mózgowych, a już na pewno nie w sposób bezpieczny. Jedyny chipowy projekt, o którym słyszałam, został przeprowadzony w Szwecji, gdzie chipy były wszczepiane pracownicom opieki społecznej, by logowały się automatycznie do systemu. Chodziło o to, aby informacje o ich aktywnościach, na przykład o tym, co i jak robią w ciągu dnia pracy, płynęły do systemu cały czas.

Wspominałaś poznanego Szweda, który dał się ochipować i wychwalał tę metodę integracji z technologią.

Okazuje się, że nie wszyscy Szwedzi są tak progresywni, bo ten projekt był w Szwecji mocno krytykowany ze względów etycznych i został zarzucony. Samo wszczepianie chipa jest poza tym bardzo bolesne. Chipowanie ludzi wydaje mi się kontrowersyjną drogą rozwoju sztucznej inteligencji, a już wszczepienie chipów do mózgu to naprawdę bardzo skrajny pomysł na to, jak człowiek mógłby współdziałać z technologią. Ze wszystkich sposobów integrowania technologii z ciałem człowieka wolałabym chyba połknąć tabletkę niż dać sobie wszczepić chip pod skórę. Zresztą chipy są już bardzo długo w użyciu i stosujemy je tylko na zwierzętach, z uwagą, że to też niekoniecznie wszystkim musi się podobać. Wydaje mi się, że ta technologia sama się już zweryfikowała, jeśli chodzi o powszechne użycie, i to negatywnie. Co wcale nie zawiesza pytania o to, czy w przyszłości nie ustawi się kolejka po implant do mózgu. Będą w niej oczekiwać ludzie, którzy chcą awansować w hierarchii korporacyjnej, bo dzięki temu zmaksymalizują swoją produktywność, możliwości przetwarzania informacji, i zaskarbią sobie uznanie i awans. Mam wrażenie, że tego się dzisiaj szuka: sposobów na maksymalizowanie ludzkiego potencjału intelektualnego.

Czy to jest etyczne? Takie podporządkowanie się korporacji?

Można na to spojrzeć z takiej właśnie perspektywy – korporacyjnej – i uznać, że człowiek staje się niewolnikiem swoich zdolności: gdy już osiągnął bardzo wysoki stopień rozwoju intelektualnego, może pracować tysiąckrotnie szybciej i wydajniej. Równolegle rodzi się też jednak inna ewentualność. Przecież ludzkość żywi wciąż marzenia osiągania coraz więcej i więcej. W kognitywistycznej kuchni pracuje się nad tym, jak działają nasze zmysły, nasz mózg. I z pewnością jeszcze nawet nie wiemy, ile możemy wiedzieć w tym zakresie. Być może nasze możliwości wzbogacone o SI pozwolą nam na większą sprawność w rozwiązywaniu dylematów naukowych, społecznych, biznesowych. Jak już podkreślałam, stoją przed nami bardzo duże wyzwania, chociażby klimatyczne, i potrzebujemy naprawdę tęgich głów – lub innego spojrzenia, bardziej holistycznego, a nie trzymania się świdra i węgla.

To jest ciekawy wątek rozwoju SI, bo przecież potrafi ona myśleć inaczej niż ludzie, w niestandardowy sposób podchodzić do zastanych problemów, tworzyć nieoczywiste rozwiązania.

I są na to dowody. Oprócz znanych nam już systemów Alpha Go czy Open AI mamy choćby system Dot, który również działa w sposób niestandardowy i autonomiczny. Jednak powiedzmy sobie szczerze, że jaka będzie przyszłość sztucznej inteligencji, tego tak naprawdę nie wiemy. Nie mamy wystarczających kompetencji, żeby ją prognozować. Jeśli ktoś ci powie, że twój technologiczny bliźniak (digital twin) będzie się poruszał po internecie i działał tam zamiast ciebie, jak na to zareagujesz? Prawdopodobnie roześmiejesz się. Bo to pytanie stwarza sytuację podobną do tej – bez obrazy – jakby jaskiniowcowi dać smartfon. Co on z nim zrobi? Jak go użyje? Pewnie wypróbuje jego twardość, rzucając nim o skałę. Aby użył go w sposób właściwy, trzeba by mu przed tą doniosłą chwilą, jaką jest wręczenie smartfona, opowiedzieć całą historię świata – jak doszło do tego, że trzyma w ręce tak zaawansowane technologicznie urządzenie. Musiałby zrozumieć zmiany w człowieku, które zaszły, a dzięki którym korzysta z technologii; poznać bogactwo cywilizacji, które nie wzięło się z dnia na dzień.

Co w pierwszym rzędzie przeszkadza nam w wyjściu z naszej jaskini – co jest hamulcem w rozwoju sztucznej inteligencji w 2020 roku?

Jeśli chodzi o sam proces przetwarzania informacji, mamy do pokonania bariery technologiczne. Dotyczą one kilku kwestii. Na przykład procesy obliczeniowe przebiegające w komputerach są obecnie bardzo energochłonne w porównaniu z tymi, jakie wykonuje nasz mózg. Funkcjonowanie sztucznej inteligencji wymaga wprawdzie skończonej, ale niewyobrażalnej masy energii. Stoimy przed trudnym problemem: żeby rozwijać SI, musimy odkryć sposób, jak ten proces zasilać. Być może nadchodząca rewolucja software po części rozwiąże ten problem, chociaż pozostaje ona z boku głównego nurtu zainteresowania mediów. (...) W debacie, która toczy się publicznie, poruszane są tematy buntu maszyn, groźnej osobliwości, czyli SI obdarzonej własną wolą, a przecież dzisiaj nasze możliwości, aby pracować nad osobliwością, są znikome. Nie wiemy nawet, jak renderować najprostsze procesy mentalne w czasie rzeczywistym, a co dopiero obliczeniowo przetwarzać te procesy!

Poczekałabym bezpiecznie na zapowiadaną rewolucję w hardwarze, przyjrzała się jej efektom, a dopiero potem poszukała hipotez, kiedy i w jakich okolicznościach możemy stworzyć AGI, czyli inteligencję typu generalnego, działającą dużo bardziej kompleksowo niż to, co już zrobiliśmy. Niestety, wciąż pracujemy w warunkach technologicznego ograniczenia, bazujemy bowiem na krzemie, choć dochodzimy już do granic możliwości urządzeń z użyciem tego pierwiastka. Co do nadziei związanych z komputerami kwantowymi, warto też wiedzieć, że działanie inżynierów w tym zakresie koncentruje się na właściwościach nadprzewodnictwa. ?W takich rozwiązaniach prąd płynie na dobrą sprawę bez żadnego oporu. Oznacza to jednak, że to jeszcze nie jest ten właściwy komputer kwantowy (...). Nie jest tak, że mamy tutaj do czynienia z jakimś radykalnym nowym otwarciem. Po prostu te komputery mają większą moc obliczeniową. Ale nie pozwalają poszaleć.

Poszaleć?

Skolokwializowałam pewne procesy. Chodzi o to, że komputery te nie potrafią na przykład przetwarzać informacji, które płyną ze świata do naszego mózgu, tak, jak my je przetwarzamy. (...) Są to mechanizmy nie do końca poznane – jedne i drugie – ale na pewno mocno, wielokanałowo ze sobą sprzężone. My – ludzie – reagujemy bardzo szybko na sytuacje zewnętrzne, w których się znajdujemy. W przypadku systemów syntetycznych ta adaptacja jest na razie bardzo niewielka. Mam więc wrażenie, że jesteśmy dopiero na początku bardzo długiej i ciekawej drogi rozwoju. Przygoda ze sztuczną inteligencją nie skończy się za dziesięć czy piętnaście lat, bo spodziewam się, że przełomy w materiałach wykorzystywanych w skomplikowanej i precyzyjnej inżynierii komputerowej, w hardwarze, trochę czasu nam zajmą. Niestety, nie pojawiają się na razie żadne przełomowe koncepcje w zakresie wet wear, czyli biologii syntetycznej. Gdyby się pojawiły, dysponowalibyśmy materiałem, który niósłby możliwość procesowania informacji na wysokim poziomie.

Jedno jest pewne – będę czekała na postęp w tej dziedzinie, i to z wielkim zainteresowaniem. Jestem na przykład ciekawa, jak się ma kod binarny do DNA. Mamy przetwarzanie typu komputacyjnego w systemach sztucznej inteligencji, czy w ogóle w systemach przetwarzających dane, które są oparte na kodzie binarnym. A przecież nasz ludzki kod genetyczny jest nieco inny – to helisa DNA, czyli para kodu, naprzeciwko pojedynczej pary zero-jedynkowej. Nie wiemy, jak helisa i system binarny miałyby ze sobą współgrać, jak się sprzęgać, żeby przynieść korzyści, a nie szum i nieprzewidziane konsekwencje. Jestem jednak przekonana, że gdzieś na świecie pracują zespoły naukowców, które próbują to skonceptualizować.

Jednak opierając się na swojej wiedzy i intuicji, jak również obserwacji tego, co się dzieje aktualnie, możesz wskazać, co może się wydarzyć w bliskiej przyszłości. Zgodnie z zasadą, że przyszłość to wszystko to, co dzieje się teraz, tylko rozproszone.

Generalnie abyśmy mogli powiedzieć, że osiągnęliśmy kolejny stopień rozwoju SI, musi minąć określony czas, potrzebny do adaptacji coraz to nowych koncepcji. Wypełnią go próby, błędy, mozolne posuwanie się naprzód po drodze, od której odchodzić też będą nieraz ślepe zaułki. I rzeczywiście, możemy obecnie wskazać podstawowe markery – znaki tego, co najprawdopodobniej będzie się działo w przyszłości. Na przykład ludzie, którzy często porozumiewają się z botami, zwłaszcza dzieci, zmieniają swoje ścieżki komunikacji z innymi ludźmi. Zawęźmy jeszcze ten przykład. Alexa Amazona kształtuje komunikację dzieci nie tylko ze sobą samą – z urządzeniem, ale też z koleżankami i kolegami: siedmioletnim Johnem, Alice, Barbarą etc. Tyle wiemy na dzisiaj. Gdy te dzieci staną się dorosłymi, ich modele komunikacyjne prawdopodobnie będą minimalnie inne niż te, jakie wpajamy im w przedszkolu czy szkole.

Alexa wpływa na dzieci w ten sposób?

Alexa jest systemem, w którym zaszyte są pewne ścieżki komunikacji. Samo urządzenie uruchamia się przez to, że wołasz: „Alexa!", i wydajesz komendę. Założenie jest takie, że gdy się z Alexą komunikujesz, to czegoś od niej chcesz. Interfejs – moduł komunikacyjny – jest zaprojektowany pod twoje potrzeby. Jeżeli zainicjujesz kontakt, Alexa ożywa i realizuje twoją prośbę. Nie jest tak, że mówi coś od siebie, na przykład: „Cześć, jak się masz?". Ona nie inicjuje kontaktu. Jednak fakt, że ktoś taki, kto realizuje twoje pragnienia, jest w domu, że wydajesz mu komendy, które muszą być możliwie proste i krótkie oraz zaczynać się od przywołania imienia Alexa, powoduje, że dzieci nie tylko wołają do tego urządzenia: „Alexa! Order a pizza!", ale też do innych dzieci mówią w podobny sposób. Na przykład: „Olu, podaj mi misia!". Po prostu w łagodny sposób rozkazują innym dzieciom. Odkryliśmy to w 2018 roku, wówczas właśnie okazało się, że dzieci często traktują swoje rówieśniczki i rówieśników jak urządzenia elektroniczne. Wiedziałam już wtedy, że z punktu widzenia moich zainteresowań – dotyczących społecznego oddziaływania sztucznej inteligencji – było to bardzo ważne odkrycie. Nie zostało ono jeszcze potwierdzone w szerokich badaniach, ale na pewno to, co zaobserwowaliśmy, jest jakimś znacznikiem zmiany, o której mówimy. I nie musi się nam to podobać. Być może to skorygujemy. Stworzymy Alexę, do której będziemy się zwracać inaczej, bo niekoniecznie dobrze się czujemy w rozkazywaniu. Powtórzę jednak, że takie zjawiska są oznaką mikrozmian, które w przyszłości mogą dotknąć ludzkich ścieżek komunikacyjnych i w ogóle naszego myślenia o sobie i własnym miejscu w społeczeństwie. Oznacza to, że musimy znaleźć odpowiedzi na pytania: czy jeśli człowiek wzrasta ze sztuczną inteligencją, to czy ona go trwale kształtuje? Czy jednak jej wpływ na wychowanie jest raczej znikomy? Można bowiem uznać, że owszem, SI staje się kimś w rodzaju domownika i ważnym punktem odniesienia dla dziecka, ale tylko czasowo. Im dzieci będą starsze, tym łatwiej prawdopodobnie zrozumieją, że to jest tylko Alexa, sztuczna inteligencja w postaci czarnego krążka leżącego na stole. Kiedy to do nich dotrze, młodzi ludzie będą się realizować na naszych ludzkich ścieżkach komunikacji.

A jak ty uważasz?

Uważam, że wspomniana zmiana rzeczywiście następuje. W przyszłości dzisiejsze dzieci, jako dorośli ludzie, przerzucą te ścieżki komunikacyjne, które wypracowali ze sztuczną inteligencją w dzieciństwie, na innych dorosłych ludzi. Mam więc przeświadczenie, że mówimy tu o śladzie wiodącym w przyszłość. Nie stoję jednak na pozycji transhumanistycznej, nie zakładam, że taki rozwój naszego gatunku w połączeniu z technologią spowoduje, iż staniemy się ludźmi w wersji plus, nadgatunkiem wzbogaconym o sztuczny mózg. Nie sądzę, żeby to miała być zmiana wykładnicza. I w ogóle podtrzymuję przekonanie, że do przewidywania przyszłości należy podejść na zasadzie małych kroków: możemy ewentualnie snuć myśli na temat tego, co się wydarzy w mojej dziedzinie za trzy, pięć, siedem lat, ale perspektywa ultrafuturystyczna niewiele nam da. 

Dr Aleksandra Przegalińska – specjalistka w dziedzinie filozofii sztucznej inteligencji. Paweł Oksanowicz – dziennikarz, pisarz. Ich książkę „Sztuczna Inteligencja. Nieludzka, arcyludzka", opublikowało niedawno wydawnictwo Znak. Tytuł i śródtytuły od redakcji

Przyszłość sztucznej inteligencji nie będzie oznaczać kontaktu ludzi z zimnymi maszynami wyciągniętymi z antyutopijnych wizji, które dzisiaj generują Hollywood i Netflix jako główny komunikat o sieciach neuronowych. Wierzę, że zamiast potworów będziemy mieć do czynienia z systemami w jakiś sposób zharmonizowanymi z człowiekiem. Dojdziemy do technologicznej symbiozy, do współistnienia krzemu i białka, rozumianego jako podstawowy budulec ciała. Nawet jeśli będą to systemy hybrydowe, rekomendowane przez transhumanistów, i tak będą one stanowić pozytywne przekroczenie możliwości człowieka. Nie chcę, aby ludzkość podążała drogą zaproponowaną przez Elona Muska, który ogłosił: „Albo tak, albo wcale". W jego wizji chodzi o absolutną integrację nas, ludzi, ze sztuczną inteligencją. Z tej fuzji powstaje nadczłowiek. Tej nowej ideologii technokratycznej nie można odrzucić. Nie ma alternatywy – wizja nie przedstawia drugiej, niezależnej ścieżki, takiej, że SI rozwija się swoją drogą, a ludzie swoją.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich