W prawym narożniku Leszek Balcerowicz, ekonomiczny patron lat 90. W narożniku lewym jego rywal – Andrzej Lepper, trybun ludowy III RP. Ten pojedynek dwóch jednostronnych opowieści trwał już za długo. Albo najlepsze 30 lat, jakie mogło się nam zdarzyć i Jacek Kuroń przecinający wstęgę na otwarciu pierwszej restauracji McDonald's w Polsce, albo zdrada łże-elit, postkomunistyczne uwłaszczenie nomenklatury i złodziejska prywatyzacja.
Pomimo zasadniczych różnic obie te opowieści mają jeden wspólny mianownik: Polacy są w nich przedmiotem, a nie podmiotem historii. W wersji pierwszej – poddani kseromodernizacji oraz społecznej inżynierii; w wersji drugiej – bezwolne ofiary politycznych interesów i gospodarczych układów.
Płyta „Art Brut 2" proponuje nam alternatywne spojrzenie na lata 90. Podejście, w którym Polacy są ograniczonym, ale realnym podmiotem dziejów. Jest to opowieść społeczna dziejąca się niejako na poziomie mikro, a w jej centrum znajduje się człowiek i jego osobisty wysiłek. To egzystencjalna historia III RP, w której Polacy „krzątają się przy historii" i starają się uczynić ją oswojoną i własną.
Najlepiej tego ducha „modernizacji majsterkowicza" oddaje kawałek „Przebój nocy": „Dotarłem na Pragę; wujek Władek z autami biznes tam robił. Król lawet – legalny czy nie? Ch... mnie to obchodzi. To był grudzień 91. rok; początki to kompletny szok. Garaż, mieszkanie u wujka, ten skaryszewski blok. Skręcałem, rozkręcałem, potem goniliśmy na giełdę w Słomczynie". Polska jako giełda samochodowa w Słomczynie – ta historia wciąż czeka na opowiedzenie. Ale już nie w rapie.