Kobiecy futbol. Od dziewczyn z fabryki lokomotyw po piłkarki Lyonu

Koronawirusowy kryzys sprawił, że piłkarki nożne staną przed ciężką próbą w chwili, gdy wydawało się, że trawa na ich boiskach staje się wreszcie równie zielona jak ta, na której grają mężczyźni. Kłopoty może mieć nawet francuski biznesmen Jean-Michel Aulas – twórca Olympique Lyon, najpotężniejszego kobiecego klubu świata.

Publikacja: 12.06.2020 18:00

Jedyną Polką w świecie wielkiej kobiecej piłki nożnej była przez lata bramkarka Paris Saint- -Germai

Jedyną Polką w świecie wielkiej kobiecej piłki nożnej była przez lata bramkarka Paris Saint- -Germain Katarzyna Kiedrzynek, która w tym roku podpisała kontrakt z niemieckim klubem VfL Wolfsburg

Foto: CIAMBELLI/SIPA/EAST NEWS

Gdy mowa o dominujących klubach, myśli większości dzisiejszych kibiców wędrują w stronę Realu Madryt prowadzonego przez Zinedine'a Zidane'a, który trzy razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów, gdy wcześniej nikomu nie udało się nawet obronić trofeum. Inni chętnie podejmą dyskusję o wyższości Barcelony Pepa Guardioli, która w cztery lata (2008–2012) sięgnęła po 14 trofeów, a w pierwszym sezonie zdobyła bezprecedensowe sześć pucharów.

Znawcy historii mogą też argumentować na rzecz pierwszego wielkiego superklubu, czyli Realu, z Alfredo Di Stefano, Ferencem Puskasem oraz Francisco Gento w ataku, który wygrał pięć pierwszych finałów Pucharu Mistrzów, a przecież są jeszcze legendarne drużyny z lat 70. – Ajax Amsterdam Rinusa Michelsa i Johana Cruyffa, Bayern Monachium z Franzem Beckenbauerem, Milan Arrigo Sacchiego.

Ale nikt nie zdominował tak rozgrywek jak Olympique Lyon, a konkretnie jego zespół kobiet – OL Féminine. Pandemia koronawirusa spowodowała, że rozgrywki we Francji zostały zakończone i w przeciwieństwie do większości europejskich krajów nie zostaną wznowione. W lidze kobiet mistrzostwo zostało więc w Lyonie. Od 2007 roku ani na chwilę z tego miasta nie wyjechało. Dziewczyny zdobyły 14. tytuł z rzędu.

I to wcale nie musi być koniec triumfów zespołu prowadzonego przez Jean-Luca Vasseura. Kobieca Liga Mistrzów niemal na pewno zostanie wznowiona – nad warunkami restartu pracuje grupa robocza w Europejskiej Federacji Piłkarskiej (UEFA). Dotychczas piłkarki OL Féminine pokonały w dwumeczu Rosjanki z WDW Riazań 16:0, a w kolejnej rundzie zaaplikowały Dunkom z Fortuny Hjorring 11 goli, nie tracąc przy tym żadnego. W ćwierćfinałach czekają już zawodniczki Bayernu Monachium  przedstawicielki jednej z niewielu kobiecych lig, których rozgrywki już zostały wznowione.

Monstrualny bilans

Dominację OL Féminine najlepiej obrazują liczby. W ostatnich dziesięciu sezonach francuskiej ligi piłkarki z Lyonu przegrały tylko dwa mecze. Ich bilans bramkowy za ten okres to monstrualne 1020 goli na plusie. W sezonie 2014/2015 wygrały komplet spotkań ligowych (22) i strzeliły 147 bramek, a straciły ledwie sześć. Norweżka Ada Hegerberg – zdobywczyni pierwszej Złotej Piłki „France Football" w kategorii kobiet – w ciągu sześciu lat pobytu w Lyonie strzeliła 216 goli (w 177 meczach). Gdy w zeszłym sezonie zawodniczki OL Féminine pokonały w półfinale Ligi Mistrzów Chelsea zaledwie jedną bramką, mówiły o „kompromitującym występie, jednym z najgorszych w ostatnich latach".

Właścicielem klubu jest Jean-Michel Aulas – biznesmen, założyciel firmy Cegid produkującej oprogramowanie komputerowe. Jego majątek jest wyceniany na 600 milionów euro. Podpisuje on także wypłaty dla mężczyzn grających w barwach Lyonu. To oni odnosili pierwsze wielkie sukcesy w piłce nożnej w barwach Olympique – w latach 2002–2008 zdobyli siedem razy z rzędu mistrzostwo Francji, ustanawiając rekord kolejnych triumfów w Ligue 1. Od tamtej pory męski futbol jednak niesamowicie podrożał, a wejście do ligi francuskiej Katarczyków, którzy uczynili z Paris Saint-Germain narzędzie w zdobywaniu miękkiej władzy poprzez sport, jeszcze bardziej wypaczyło i tak już przepłacony rynek. Aulas nie ma szans rywalizować z szejkami lekką ręką bijącymi rekordy transferowe, jakby kupowali w spożywczaku gumę do żucia.

Nie zrezygnował jednak z finansowania męskiej drużyny, ale zmienił model zarządzania. Nawet w czasach gdy jego piłkarze zdobywali kolejne trofea, nie stać go było na zakup gwiazd europejskiego formatu. Olympique umiał natomiast wyszukiwać utalentowanych zawodników – nawet w tych krajach, które były prześwietlane przez bogatsze kluby. Aulas już wtedy zrozumiał, że musi przede wszystkim szkolić, a dziś to właśnie wychowankowie są fundamentem jego klubu. To z akademii Lyonu wyszli tacy zawodnicy jak Karim Benzema (od wielu lat podpora Realu Madryt), Anthony Martial (dziś Manchester United) czy Samuel Umtiti (Barcelona).

Dream Team

Aulas dostrzegł też, że za dużo mniejsze pieniądze może zbudować najsilniejszy klub w historii kobiecego futbolu. O Hegerberg była już mowa, w barwach OL Féminine występuje też trzecia zawodniczka plebiscytu „France Football" w 2018 roku, złota medalistka olimpijska z 2016 roku, mistrzyni Europy z 2013 roku, skrzydłowa reprezentacji Niemiec Dzsenifer Marozsán. W zeszłym roku drugie miejsce w głosowaniu „France Football" zajęła obrończyni reprezentacji Anglii Lucy Bronze, która od trzech lat jest zawodniczką Olympique. Kapitanką w klubie jest środkowa obrończyni Wendie Renard, a w kadrze Trójkolorowych defensywna pomocniczka Lyonu Amandine Henry. Jedną z najbardziej efektownie grających zawodniczek w Europie jest skrzydłowa reprezentacji Holandii (mistrzyni Europy z 2017 roku) Shanice van de Sanden. Już szósty rok w pomocy Olympique czaruje Japonka Saki Kumagai – mistrzyni świata z 2011 i wicemistrzyni z 2017 roku. W zasadzie na każdej pozycji w Lyonie występuje reprezentantka kraju i czołowa zawodniczka świata. Dość powiedzieć, że w kadrze Francuzek na zeszłoroczny mundial było aż siedem piłkarek Lyonu, a w sumie na turniej pojechało ich 14.

Wiele wspaniałych zawodniczek grało w Lyonie w przeszłości, łącznie z najcenniejszymi Amerykankami – bramkarką Hope Solo, napastniczką Alex Morgan, a przede wszystkim zdobywczynią Złotej Piłki 2019, najlepszą zawodniczką zeszłorocznego mundialu, która poprowadziła USA do mistrzostwa świata – Megan Rapinoe.

Od stycznia 2020 roku różowowłosa i wygadana piłkarka znów jest opłacana przez Aulasa. Nie wróciła jednak do Lyonu – francuski biznesmen przejął amerykański klub, którego jest zawodniczką: Reign FC. Aulas przeprowadził rebranding i od tego roku drużyna za oceanem nazywa się OL Reign, przybrała barwy Lyonu i została przeniesiona ze Seattle 50 kilometrów na południowy zachód do Tacomy.

– Alex Morgan zdecydowała się na transfer do Lyonu, by stać się lepszą piłkarką, by codziennie rzucać sobie wyzwanie – tłumaczył w rozmowie z „New York Timesem" Dan Levy, jej menedżer. – Codziennie wychodziła na trening, by rywalizować z najlepszymi zawodniczkami świata. Oczywiście zdobywanie trofeów było dla niej wspaniałe, ale sekretem sukcesu Lyonu jest to, że poprzez akumulację tylu niesamowitych piłkarek stworzono tam idealne warunki do treningu. – Lyonowi się nie odmawia. Przynajmniej ja nie znam takiego przypadku – mówiła Lucy Bronze. Większość piłkarek nawet specjalnie twardo nie negocjuje. Jakby samo bycie wybraną, by dołączyć do tej supergrupy, było wystarczającym wyróżnieniem. – Pamiętam, jak pierwszy raz przeciw nim grałam – opowiada Bronze, była zawodniczka kobiecej drużyny Manchesteru City. – Duży stadion, tłumy na trybunach, największe gwiazdy na boisku. W zasadzie nie dotknęłyśmy piłki.

Mąż z Lecha Poznań

W Lyonie piłkarki mają dostęp do tej samej infrastruktury, tych samych fachowców od medycyny czy przygotowania fizycznego co piłkarze. Trenują na tych samych obiektach, jedzą w tych samych pomieszczeniach, nawet najważniejsze mecze rozgrywają na tym samym stadionie. To właśnie na oddanym do użytku w styczniu 2016 roku Parc Olympique Lyonnais padł rekord frekwencji na meczu kobiet we Francji: prawie 26 tysięcy widzów oglądało spotkanie z Paris Saint-Germain. Oczywiście zwyczajne spotkania ligowe OL Féminine rozgrywają raczej na treningowym obiekcie mogącym pomieścić 5 tysięcy kibiców, który zazwyczaj wypełnia się w całości.

Dziewczyny podróżują na mecze czarterowymi samolotami, co oczywiście w przypadku męskich zespołów jest standardem, ale w kobiecej piłce wciąż jeszcze rzadko spotykanym luksusem. Wystarczy wspomnieć, że zaledwie dwa lata temu reprezentantki Polski nie mogły przeprowadzić treningu przed ważnym meczem ze Szkocją, gdyż utknęły na siedem godzin na lotnisku w Bydgoszczy, po tym jak ich lot tanimi liniami został opóźniony.

Hegerberg mówiła niedawno: – Lyon traktuje nas tak, jak na to zasługujemy. Norweżka, która bojkotuje mecze reprezentacji z powodu nierównego traktowania piłkarek i piłkarzy przez związek, jest jedną z najlepiej opłacanych zawodniczek świata. Dostaje 470 tysięcy euro rocznie (ponad 2 mln zł). To godne pieniądze, chociaż w świecie męskiego futbolu na nikim nie robią wrażenia. Od maja 2019 roku mężem Hegerberg jest zawodnik Lecha Poznań Thomas Rogne. Dwukrotny reprezentant Norwegii dostaje w stolicy Wielkopolski około 25–30 tysięcy euro miesięcznie (300–360 tys. rocznie). Pod względem znaczenia w europejskiej piłce Lecha i OL Féminine dzieli taka sama przepaść jak Adę i jej męża, a jednak różnica w zarobkach kompletnie tego nie oddaje.

Wielkie kluby dopiero odkrywają piłkę nożną kobiet. Legia Warszawa niedawno ogłosiła, że niedługo powstanie sekcja kobieca. Manchester United swoją powołał do życia zaledwie w maju 2018 roku Francuski mundial w 2019 roku był przełomowym turniejem – nigdy wcześniej kobiecy futbol nie był aż tak eksponowany i nie cieszył się takim zainteresowaniem. FIFPro (Międzynarodowa Federacja Piłkarzy Zawodowych) przeprowadziła anonimową ankietę wśród wszystkich uczestniczek turnieju. Ponad połowa ze 186 zawodniczek uznała, że największym problemem jest brak trenerów i personelu w klubach. 41 procent przyznało, że nie ma w klubach ubezpieczenia zdrowotnego, a tylko 3 procent, że klub zaoferował im pomoc przy przeprowadzce po transferze.

Dla zawodniczek Lyonu takie kłopoty nie istnieją. Od kiedy w 2004 roku Aulas zaczął inwestować w futbol kobiecy, traktował OL Féminine bardzo poważnie. – Trzeba wprost powiedzieć, że to my sprowokowaliśmy inne duże kluby do tworzenia sekcji kobiecych albo do przejmowania kobiecych klubów i włączania ich w swoje szeregi. W półfinale Ligi Mistrzów wszystkie cztery drużyny pochodziły z dużych europejskich klubów. Finał między nami a Barceloną był świadectwem tego, jak wiele Barca zrobiła, by dojść na najwyższy poziom – mówił we francuskiej telewizji Aulas przed finałem rozgrywek w 2019 roku, który Francuzki gładko wygrały 4:1.

Na początku była Anglia

A jednak francuski biznesmen, choć jest rewolucjonistą, nie może nazwać siebie pionierem. Czerpie – prawdopodobnie nie do końca świadomie – z dawnych wzorców. Jednym z najpilniej strzeżonych sekretów w futbolu jest bowiem fakt, że w czasie I wojny światowej i tuż po niej kobieca piłka nożna była jedną z najbardziej popularnych i dynamicznie rozwijających się gałęzi sportu. A pierwszym kobiecym superklubem wcale nie był OL Féminine, tylko Dick, Kerr Ladies.

Dick, Kerr & Co. to była fabryka lokomotyw i tramwajów, która podobnie jak wiele innych w Anglii w trakcie wojny została przestawiona na produkcję amunicji. Ponad 5 milionów brytyjskich mężczyzn wysłano na front, więc ich zadania musiały przejąć kobiety, zachęcane przez sufrażystki widzące w tym działaniu szansę na emancypację i uzyskanie praw wyborczych. W 1917 roku w Dick, Kerr & Co pociski składały kobiety oraz nieletni chłopcy, zbyt młodzi, by posłać ich na wojnę.

W październiku 1917 roku kobiety dołączyły do grających na dziedzińcu chłopców. I już zostały. Zazwyczaj grały przeciwko chłopakom, jeśli wygrywały, dostawały czekoladę, gdy lepsi okazywali się chłopcy, zgarniali paczkę papierosów.

Żeński futbol do tego czasu bywał orężem w krótkotrwałych buntach feministek. Gdy zajęły się nim robotnice, a właściciele fabryk zaczęli je wspierać, okazało się, że ziarno trafiło na podatny grunt. Jednym ze wspierających był Alfred Frankland, zatrudniony w biurze Dick, Kerr & Co. Został menedżerem oraz trenerem kobiet z fabryki, a ponieważ w innych miejscach pracy kobiety też zakładały drużyny, Frankland umówił mecz z pracownicami Arundel, Coulthard & Co. Dochód ze spotkania został przeznaczony na pomoc szpitalowi, który opiekował się rannymi.

Mecz odbył się na stadionie Deepdale, należącym do miejscowego klubu piłkarskiego Preston North End, pierwszego mistrza Anglii z 1889 roku. W Boże Narodzenie 1917 roku Dick, Kerr Ladies pokonały rywalki 4:0, a pierwszy od wybuchu wojny mecz w mieście obejrzało 10 tysięcy ludzi. „Daily Post" pisał: „zawodniczki Dick, Kerr udowodniły, że rozumieją grę, a ich ataki były zaskakująco dobre" oraz że „jedna lub dwie z pań pokazały świetną kontrolę piłki".

Wkrótce szał zaczął ogarniać całą Anglię. W okolicy Newcastle panie rywalizowały nawet o puchar, miały także ligę w regionie Leeds. Większość meczów służyła celom charytatywnym – zbierano pieniądze na weteranów lub na szpitale zajmujące się powracającymi z wojny żołnierzami. I były to całkiem spore sumy. W relacjach z meczów Dick, Kerr Ladies możemy przeczytać, że piłkarki podarowały szpitalowi 200 funtów – to równowartość dzisiejszych 5 tysięcy. Niemałą sławę zdobył zespół Blyth Spartans, ale najważniejsze były Dick, Kerr Ladies. Frankland oferował najlepszym zawodniczkom etat w fabryce, a także opłacane przez zakład pracy pokoje lub mieszkania. Piłkarki dostawały też zwrot kosztów podróży – 10 szylingów.

Męski strach

Wraz z końcem wojny nie skończyła się moda na futbol kobiet. Wręcz przeciwnie – szał rósł. We wrześniu 1919 roku mecz Dick, Kerr Ladies z Newcastle United Ladies na St. James's Park obejrzało 35 tysięcy widzów. Zebrano wówczas 1200 funtów na cele charytatywne. Kilka miesięcy później na drugą stronę kanału La Manche na serię spotkań przyjechała żeńska reprezentacja Francji. Pierwsze spotkanie odbyło się w Preston i nie da się powiedzieć, że przeciwko Francuzkom wystąpiła reprezentacja Anglii – były to dziewczyny z Dick, Kerr Ladies (grające w swoich pasiatych strojach), ale przemianowane z tej okazji na Dick, Kerr International Ladies. W pierwszym spotkaniu w obecności 25 tysięcy widzów wygrały 2:0, a następnego dnia w Stockport 5:2. W kolejnym meczu, zorganizowanym w Blackpool, był remis 1:1. Wielki finał odbył się na Stamford Bridge w Londynie, Francuzki wygrały 2:1 i była to pierwsza porażka Dick, Kerr Ladies od ponad dwóch lat.

Kilka tygodni później padł rekord – w wygranym 4:0 meczu z St. Helens rozgrywanym na Goodison Park w Liverpoolu Dick, Kerr Ladies oglądało 53 tysiące kibiców. Dopiero w marcu 2019 roku, a więc niemal po stu latach, ten rekord pobito: mecz żeńskich drużyn Atletico Madryt i Barcelony obejrzało 60 739 osób.

Po wojnie rozgrywki wznowili też mężczyźni, ale ich mecze wcale nie cieszyły się większym zainteresowaniem niż spotkania dziewczyn. Pewnie właśnie dlatego angielska federacja w 1921 roku zakazała kobietom gry w piłkę na stadionach klubów, które były jej członkami. Konserwatywni działacze podpierali się autorytetem lekarzy, którzy nagle zaczęli twierdzić, że „futbol jest grą niewskazaną dla kobiet i może im szkodzić". W oświadczeniu federacji można przeczytać, że istnieją uzasadnione wątpliwości, czy odpowiedni procent dochodów z organizacji takich spotkań jest przeznaczany na pomoc charytatywną. Działacze widzieli, jakie sumy zbierają dziewczyny i chcieli tych pieniędzy dla siebie. Kobiecy futbol zaczął być postrzegany jako rewolucyjny i groźny. Kobieca piłka za bardzo urosła w siłę, a dodatkowo była zorientowana klasowo. Przerażała elity.

Dick, Kerr Ladies przeniosły się na stadiony rugby, na które jeszcze przez jakiś czas przyciągały sporo widzów, ale wypchnięte na margines radziły sobie coraz gorzej. Wkrótce fabryka, która zmieniła właściciela, wycofała się z finansowania klubu. Drużyna musiała przekształcić się w Preston Ladies FC i grać wyłącznie amatorsko. Klub Dick, Kerr Ladies oficjalnie zakończył istnienie dopiero w 1965 roku, ale jego ostatnie lata nijak się miały do czasów świetności.

Najsłabsze ogniwo

Zakaz zniesiono dopiero w 1971 roku. Kobietom zezwolono grać, ale wciąż traktowano je po macoszemu. Pierwsze mistrzostwa Europy kobiet odbyły się w 1984 roku, pierwszy kobiecy mundial w 1991. Dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku zaczęła się na nowo tworzyć moda na kobiecą piłkę – w dużej mierze dzięki Aulasowi i jego OL Féminine. To francuski biznesmen zrozumiał, że jeśli poważnie potraktuje dziewczyny, stworzy im warunki, nie tylko odpłacą mu się trofeami, ale także zyska na tym finansowo. – Budżet klubu wynosi rocznie około 9 milionów euro – mówił Aulas we wspomnianym wywiadzie telewizyjnym. – I dziś jest to biznes, który zarabia na siebie.

Wielkie firmy sportowe zrozumiały, jak wielki to rynek i w zasadzie żadna kampania Adidasa czy Nike nie obędzie się dziś bez piłkarek. Lata zaniedbań robią jednak swoje – piłka kobieca przez pół wieku była na marginesie i odrobienie dystansu do męskiego futbolu nigdy nie będzie możliwe. Wiedzą też o tym piłkarki. Hegerberg w wywiadzie dla ESPN nie ukrywała, że niepokoi ją sytuacja z pandemią koronawirusa. – Wciąż jesteśmy na etapie, że potrzebujemy pomocy. W świecie futbolu to my jesteśmy najsłabszym ogniwem. Gdy widzicie, jak bardzo męski futbol cierpi, to spróbujcie sobie wyobrazić, co się dzieje w kobiecym.

I faktycznie już zarówno w Anglii, jak i w Hiszpanii głoszono, że żeńskie rozgrywki nie zostaną wznowione, choć wszyscy stawali na rzęsach, by grać znów mogli mężczyźni. Kluby Premier League w pierwszych dniach badania piłkarzy i sztabów zużyły więcej testów niż angielska służba zdrowia w ciągu dwóch miesięcy pandemii. Kobiece kluby czeka kryzys. Biznes Aulasa zostanie wystawiony na ciężką próbę.

Gdy mowa o dominujących klubach, myśli większości dzisiejszych kibiców wędrują w stronę Realu Madryt prowadzonego przez Zinedine'a Zidane'a, który trzy razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów, gdy wcześniej nikomu nie udało się nawet obronić trofeum. Inni chętnie podejmą dyskusję o wyższości Barcelony Pepa Guardioli, która w cztery lata (2008–2012) sięgnęła po 14 trofeów, a w pierwszym sezonie zdobyła bezprecedensowe sześć pucharów.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich