A kto miałby ją zrobić w Rosji, tę rewolucję? Może pan Bronstein, który spędza całe dnie w Café Central?" – mówił z sarkazmem o Trockim jeden z austrowęgierskich ministrów na wieść, iż na wschodzie szykuje się jakaś ruchawka. Cytuję te słowa za Claudio Magrisem, wybitnym włoskim pisarzem i germanistą z Triestu, który zawarł je w wybornej książce „Dunaj" – niby-dzienniku z podróży przez czas i miejsca, od źródeł wielkiej rzeki do jej ujścia, w której opisuje historie i zjawiska ziem przecinanych przez bieg Dunaju.
Każdy, kto był choćby raz w Wiedniu, wie, że Dunaj nie jest modry. Tenże Magris wyjaśnia tę pokrętną zagadkę – Johann Strauss był zafascynowany wierszem Karla Isidora Becka „Nad pięknym modrym Dunajem" i taki tytuł nadał swemu walcowi. Tyle że Beck pisał o Dunaju nie w Wiedniu czy Budapeszcie, ale o „swoim" odcinku na południu Węgier, w Baja, skąd pochodził, więc może dla niego była to jednak prawda? Raz byłem w Baja, ale nie zwróciłem uwagi.
W 1913 roku miasto było miejscem zupełnie wyjątkowym, najbardziej wielokulturową stolicą świata – mieszkali tu Stalin i wspomniany Trocki, przyjeżdżał łagodzić ich spory Lenin. Po Wiedniu kręcili się jeszcze Hitler, Josip Broz-Tito, Józef Beck, Ignacy Daszyński i Wincenty Witos (który nigdy nie nauczył się niemieckiego), także Alcide de Gasperi, wtedy poseł do parlamentu austriackiego, a po II wojnie światowej premier Włoch i współtwórca Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali; zajęci pracą byli Leon Schiele, Zygmunt Freud, Arnold Schönberg i Gustaw Klimt, a przy Elisabthenstrasse (niemal naprzeciwko Opery, przy równoległej ulicy) mieszkali Bloch-Bauerowie (ci od portretu Adeli Bloch-Bauer I Klimta). I tysiące innych znanych wówczas i później postaci – Wiedeń był jedynym miejscem na świecie zdolnym pomieścić ich wszystkich. I może jeszcze jedno – niemal vis-a-vis słynnej Café Central mieszkał (do czasu) symbol międzynarodowej zdrady pułkownik Alfred Redl...
Pension Stalin
Nie wiadomo, czy wszyscy wpadali na siebie, ale jedynym miejscem, gdzie mogło do tego dojść, były wiedeńskie kawiarnie. Obojętnie gdzie, nieważne która, bo w tym mieście kawiarnia to instytucja, jest ich tu dziś podobno grubo ponad tysiąc, licząc z cukierniami, co często wydaje się nierozłączne.
Dla odwiedzających Wiedeń zwolenników tradycji koniecznymi do posiedzenia są secesyjne cafées: Central, Landtmann, Hawełka lub Demel (wszystkie w centrum). Ja uwielbiam powstałą po wielkiej wojnie sieciówkę Aida, najprzyjemniej zaś wstąpić do jej oddziału na rogu Graben i Kärtnerstrasse, tuż przy wejściu do katedry św. Szczepana (choć także i tu cholernie ciężko o miejsce), lub tej naprzeciwko Opery.