Sportowcy i psychologowie, czyli miliard w rozumie

Zwycięstwo Igi Świątek w turnieju Roland Garros dowodzi, że sukces w sporcie na najwyższym poziomie wymaga holistycznego podejścia. Nie byłoby sukcesu Polki, gdyby nie współpraca z psychologiem.

Publikacja: 23.10.2020 19:00

Sportowcy i psychologowie, czyli miliard w rozumie

Foto: AFP, Thomas Samson

Zwycięstwo w Paryżu było triumfem młodości oraz sukcesem zespołu. Dziennikarze w sali konferencyjnej na stadionie Legii spotkali nie tylko Świątek, ale także trenera Piotra Sierzputowskiego, specjalistę od przygotowania fizycznego Macieja Ryszczuka i psycholog sportu Darię Abramowicz.

Świątek ma 19 lat. To wiek, w którym swój pierwszy turniej Wielkiego Szlema wygrał Rafael Nadal. Hiszpan jest idolem Polki. Dzień po swoim triumfie widziała z trybun kortu Philippe'a Chatriera, jak Nadal w finale wygrywa z Serbem Novakiem Djokoviciem. „Gratulacje! To niesamowite móc dzielić takie doświadczenie z tobą. Czy wolno w ogóle mi tak mówić?" – napisała wciąż onieśmielona Świątek na Twitterze.

Wygrali ten sam turniej, choć pochodzą z różnych światów. Polka dopiero otworzyła sobie drzwi do sławy, a Hiszpan jest – obok Szwajcara Rogera Federera – najbardziej utytułowanym tenisistą w dziejach Wielkiego Szlema. Dużo ich dzieli, ale jedno łączy. Oboje przywiązują ogromną wagę do przygotowania mentalnego. Zauważyli to eksperci. – Nadal oraz Świątek korzystają z odmiennych metod, ale skupienie, czyli rozgrywanie kolejnych punktów w izolacji, było kluczem do ich zwycięstw – przekonuje Christopher Clarey z „New York Timesa". – Zachowanie między punktami i skupienie na tym kolejnym to element, który Iga na pewno może skopiować z gry Rafy – przyznaje Abramowicz.

Nadal w trakcie kariery często zaskakiwał dziennikarzy realistycznym pesymizmem, ostrożnie podchodząc do oceny swoich szans w kolejnych turniejach. To także inspiracja, którą Świątek czerpie od Hiszpana. Po finale oznajmiła: – Jednym z kluczy do zwycięstwa było utrzymanie niskich oczekiwań.

19-latka jest świadoma wartości pracy, jaką wykonuje z Abramowicz. – To, co robimy, opiera się na bezpośredniej relacji. Jej podłożem jest to, że Daria mnie bardzo dobrze rozumie – wyjaśniała dziennikarzom. To, że już na tym etapie kariery ma fachową opiekę, daje nadzieję, że nie podzieli losu tenisistek meteorów, które po pierwszym sukcesie nie umiały odnieść kolejnego. – Współpraca z psychologiem w tak ważnym momencie kariery to duża zaleta – potwierdza Sven Groeneveld, który trenował Marię Szarapową i Anę Ivanović.

Sukces Świątek ożywił temat, który w przeszłości bywał w polskim sporcie tabu. Jedni wstydzili się mówić o współpracy z psychologiem, postrzegając poszukiwanie wsparcia mentalnego jako oznakę słabości, inni patrzyli na to z dużym dystansem. Człowiekiem, który przełamał bariery i uświadomił kibicom oraz zawodnikom potencjał tkwiący w psychologii sportu, był profesor Jan Blecharz stojący za sukcesami Adama Małysza. Jego oraz fizjologa Jerzego Żołądzia wymyślił Apoloniusz Tajner, który był trenerem, ale okazał się też wizjonerem.

Sztab pracował na spektakularne sukcesy Małysza, a Małysz otwarcie o tym mówił. Bez wstydu, z wdzięcznością wobec ludzi, którzy dzięki kompleksowemu podejściu do uprawiania sportu odmienili jego życie.

– To był zapalnik, sukcesy mieliśmy już wcześniej – zauważa w rozmowie z „Plusem Minusem" Dariusz Nowicki, który jako psycholog sportu pracuje od 35 lat. – Pamiętam, jak judocy dziękowali mi po sukcesach na igrzyskach w Seulu w roku 1988. Małysz do dziś podkreśla, jak duży wpływ na jego wyniki miała praca z Blecharzem. Z drugiej strony mamy książkę „110%" zawierającą wywiady ze znanymi sportowcami. Wiem, że wielu z nich współpracowało z psychologiem, ale w rozmowach o tym nie wspominają, jakby to był jakiś wstyd. Trochę przykro.

Czasy się jednak zmieniają. Wzrosła nie tylko otwartość sportowców, którzy po startach dziękują psychologom, ale także świadomość potrzeby holistycznego podejścia. Biegacz Marcin Lewandowski po każdym sukcesie wspomina Nowickiego, a Sofia Ennaoui czy Adam Kszczot chwalą współpracę z Blecharzem. Kszczot w przeszłości do pracy z psychologiem podchodził sceptycznie, a dziś za pośrednictwem mediów społecznościowych podkreśla wartość kompetencji mentalnych w zawodowym sporcie.

Uwaga na strach

Psychologia sportu nie jest zestawem trików. To dziedzina oparta na rzetelnej i solidnej wiedzy akademickiej. Cała sztuka polega na tym, aby tę wiedzę zamienić w działania praktyczne. Musimy wiedzieć, jak postępować, aby osiągnąć pożądany stan rzeczy – mówi „Plusowi Minusowi" Blecharz.

Specjalista, który oprócz Małysza pracował m.in. z rajdowcem Leszkiem Kuzajem i dwukrotną mistrzynią olimpijską w strzelectwie Renatą Mauer-Różańską, a dziś zajmuje się polskimi lekkoatletami, wyjaśnia, że kompleksowe przygotowanie sportowca do zawodów opiera się na czterech elementach: fizycznym, technicznym, taktycznym oraz psychologicznym. O ile wagi trzech pierwszych nikt nie kwestionuje, o tyle przy ostatnim wciąż pojawiają się wątpliwości.

– Nie brakuje takich, którzy uważają, że dobre przygotowanie fizyczne, techniczne oraz taktyczne automatycznie owocuje właściwym przygotowaniem psychicznym. Nie zawsze tak jest. Znamy wiele przykładów zawodników, którzy zawodzą podczas najważniejszych imprez, choć wydawało się, że byli doskonale przygotowani. Nie byli jednak przygotowani kompletnie – wyjaśnia Blecharz.

Sportowiec podczas zawodów musi być odporny na „rozpraszacze". Nie może też ulegać tzw. dławieniu emocjonalnemu. Dochodzi do niego, gdy zawodnik zbytnio skupia się na sobie i myśli o negatywnych konsekwencjach ewentualnego nieudanego startu: odbiorze medialnym, reakcji bliskich czy konsekwencjach sponsorsko-finansowych.

Strach przed porażką jest elementem, o którym w rozmowie z „Plusem Minusem" wspominał kiedyś Kszczot. – To bardzo naturalny stan. Występuje u każdego, kto staje na starcie jakiegoś przedsięwzięcia. Każdy zakłada sukces, nikt nie dopuszcza do siebie myśli o porażce. Jeżeli się boimy, to znaczy, że nam zależy, a strach w tej formie może być sprzymierzeńcem. Tu zaczęła się praca z psychologiem – co zrobić, by go odpowiednio wykorzystać: czasami tłumić, a czasami zwyczajnie oswoić – wyjaśniał dwukrotny wicemistrz świata w biegu na 800 metrów.

Mistrzostwo w sporcie – to definicja Blecharza – „jest wynikiem z górnego pułapu możliwości, uzyskanym w określonym miejscu i czasie, w sposób powtarzalny". Właśnie powtarzalność różni je od jednorazowego sukcesu, nawet wybitnego. – Mistrzostwo opiera się na motywacji, która determinuje styl życia. Sportowcem jest się nie tylko na treningach i zawodach, ale także poza nimi. Istotne jest uzyskiwanie satysfakcji również w funkcjonowaniu poza sportem – podkreśla opiekun polskich lekkoatletów.

Kanadyjski psycholog Terry Orlick stworzył koncepcję złotej i zielonej strefy. Pierwsza obejmuje wszystkie elementy związane z działalnością w sporcie, a więc przede wszystkim treningi oraz starty. Druga dotyczy pozostałych sfer życia: rodziny, zainteresowań, czasu wolnego. Istotną częścią pracy psychologa jest pomoc w utrzymywaniu balansu między nimi. Uciążliwości i stresy związane z życiem pozasportowym mają często istotny wpływ na funkcjonowanie w sporcie.

– Ważnym elementem naszej pracy jest budowanie programów praktycznego działania – dodaje Blecharz. – Podstawą jest właściwe zdefiniowanie problemu. Musimy ustalić, czy jego przyczyna leży w psychice czy na przykład w technice. Z tego punktu widzenia kluczowe jest, aby psycholog umiał współpracować z innymi specjalistami.

Trening psychologiczny co do zasady rządzi się tymi samymi prawami co trening sportowy. Świadomy zawodnik powinien traktować go jako zajęcie komplementarne w stosunku do innych aktywności i ćwiczyć systematycznie. Formę mentalną można bowiem stracić w ten sam sposób co dyspozycję sportową. Czasem wystarczy do tego jedno negatywne wydarzenie.

Żonglowanie na wideo

Praca psychologa sportu nie znosi schematów ani rutyny. Musimy być otwarci i dynamicznie reagować na sytuację – podkreśla Blecharz. Ten ostatni element jest istotny zwłaszcza przy działaniach w ograniczeniu czasowym, do którego dochodzi zazwyczaj w okolicznościach startu w ważnej imprezie.

Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie sportowca, który traci pewność technicznego wykonania próby. Może to wynikać ze zbyt analitycznego podejścia do problemu lub lęku poznawczego na zasadzie: „Co będzie, jak popełnię błąd?".

– Musimy z takim sportowcem wykonać pracę w kierunku odizolowania się od sytuacji zagrożenia, osiągnięcia koncentracji oraz przypomnienia dokładnego wykonania technicznego – wyjaśnia Blecharz. – Zawodnik musi sięgnąć do odczuć, które płyną z jego organizmu, zrobić wizualizację z perspektywy wewnętrznej i zakotwiczyć się na prostych elementach wykonania. Dysponujemy różnymi technikami mającymi na celu osiągnięcie relaksacji czy koncentracji. Czasami takie krótkie doradztwo pozwala sportowcowi poczuć, że panuje nad sytuacją.

Psychologowie niechętnie dzielą się tajnikami swej sztuki. Jeśli chodzi o codzienną pracę u podstaw, Nowicki podczas wideokonferencji polecał swoim zawodnikom chociażby żonglowanie.

– To świetne ćwiczenia na koordynację wzrokowo-ruchową. A jeśli dołączymy do tego działalność intelektualną – na przykład przepytam rozmówcę z tabliczki mnożenia – będzie to doskonałe zadanie pozwalające na budowanie automatyzmów – wyjaśnia. – Chcemy, żeby ciało robiło swoje niezależnie od tego, co myśli głowa. To odwzorowanie sytuacji startowej. Zawodnik wykonał pracę podczas treningu, jest przygotowany, wchodzi w bloki i głowa może wówczas myśleć co chce, a ciało i tak zrobi swoje.

Ważną rolę w przygotowaniu mentalnym odgrywa także trener. Jednym z jego zadań jest budowa u zawodnika poczucia własnej wartości. – To może być zarówno indywidualne, na zasadzie: „jestem świetnym piłkarzem", jak i zespołowe, czyli: „może sam nie dam rady, ale mam partnerów, którzy w razie potrzeby pomogą i naprawią mój błąd" – zauważa Blecharz. – Dobry szkoleniowiec może sprawić, że zespół mistrzowski pokona zespół mistrzów, czyli indywidualistów bez spójności i zaufania.

Skuteczna praca wymaga, aby psycholog zrozumiał dyscyplinę, z którą mierzy się jego podopieczny. Abramowicz jeszcze w tenisa nie gra, a Blecharz nigdy nie założył nart do skoków, ale już na przykład Mauer-Różańska wręczyła mu do ręki karabin. Psycholog powinien poznać teorię danego sportu i jego specyfikę. Często zaczyna nawet żyć jak sportowiec. Abramowicz towarzyszy Świątek podczas najważniejszych turniejów, a Blecharz i Nowicki jeżdżą z lekkoatletami na zgrupowania. Ten ostatni już w 1997 r. zrezygnował z pracy na uczelni, bo nie mógł jej połączyć z praktyką. Dopiero pandemia koronawirusa sprawiła, że mógł się na nowo zapoznać z własnym łóżkiem. – Zdarza się, że w ciągu roku poprzedzającego igrzyska spędzam 200–300 dni poza domem – przyznaje.

To, jak duży wpływ ma psychologia na sukces, określić trudno. – Panują różne poglądy, np. że 10 procent to trening fizyczny, a 90 procent głowa, ale jestem daleki od takich stwierdzeń. Zawodnik może być doskonale przygotowany, a dopadnie go dławienie i podczas kluczowego startu nie pokaże potencjału. Lub odwrotnie: będzie świetnie przygotowany psychicznie, ale zawiedzie go przygotowanie fizyczne. Trzeba pamiętać, że czynniki psychologiczne mają wpływ nie tylko na start, ale także na to, jak przebiega trening czy odnowa – opowiada Blecharz.

Psychologia sportu ma długą tradycję. Amerykanin Norman Triplett już pod koniec XIX wieku zauważył, że kolarze w towarzystwie innych kolarzy lub na oczach widowni jadą szybciej niż w samotności. To zjawisko, które nazywamy facylitacją społeczną. Oznacza ono napięcie wynikające z obecności innych osób i możliwości oceny przez nich naszego działania. Jednym z jego skutków jest lepsze wykonanie zadań dobrze opanowanych oraz łatwych.

Kursy dla trenerów z dziedziny psychologii już w latach 20. organizował Coleman Griffith. Niektórzy nazywają go dziś „pierwszym w historii psychologiem sportu". Wydał książki: „Psychologia trenowania" (1926) i „Psychologia sportowców" (1928). Był szefem Athletic Research Laboratory, a w latach 1937–1940 pracował z baseballistami Chicago Cubs.

Nic do stracenia

Amerykańscy naukowcy zawsze szukali czynników, które mogą dać zawodnikowi przewagę nad konkurentami. W latach 60. uważano, że kluczem do sukcesu jest technika, co zaowocowało bezprecedensowym rozwojem wielu dyscyplin. Pojawił się styl flop w skoku wzwyż, technika obrotowa w pchnięciu kulą, serwis z wysoko podrzuconej piłki w ping-pongu czy oburęczny bekhend w tenisie. Później zwrócono się w kierunku fizjologii, aż wreszcie nastał boom na psychologię oraz dietetykę.

Nowicki jednak przyznaje, że na początku lat 90. był przekonany, że zawodnicy zwrócą się w kierunku treningu mentalnego znacznie szybciej. – Pierwszy podręcznik psychologii sportu w języku polskim ukazał się w 1991 roku. Napisałem wówczas we wstępie, że skoro metodyka treningu osiągnęła szczyt rozwoju, to teraz postępy sportowców będą wspierały psychologia oraz żywienie. I odżywianie robi szaloną karierę, dziś właściwie każdy współpracuje z dietetykiem. Psychologia, przynajmniej w naszym kraju, takiej estymy jeszcze nie uzyskała.

– Chęć do współpracy z psychologiem wśród sportowców rośnie. Coraz więcej zawodników uznaje ją za niezbędny element przygotowań – zauważa z kolei Blecharz. – Zawodnicy chcą mieć kontakt z psychologiem tak samo jak z lekarzem czy fizjoterapeutą. Nie jest tak, że psycholog przychodzi do sportowca i mówi: „Walcz i bądź pewny siebie!". Są tacy, którzy uważają, że stres jest tylko w głowie, a to nieprawda, bo jest w całym naszym organizmie. Trening psychologiczny jest procesem. To nauka świadomości i kontroli własnego ciała, czyli elementów niezbędnych w sporcie.

Ważne, aby zawodnik się nie zniechęcał. Praca z psychologiem wymaga zaufania, to relacja osobista. – Nie zawsze udaje się od razu trafić na osobę, z którą klika. Warto próbować i się nie zniechęcać – zapewnia Abramowicz. Iga Świątek sceptyków nie do końca rozumie. – Przecież nie ma nic do stracenia – mówi. – Kiedy zaczynałam współpracę z psychologiem, także nie trafiłam od razu na osobę, która umiała mi w pełni pomóc. Zbierałam doświadczenie. Psycholog nie jest dla ludzi z problemami, tylko dla tych, którzy chcą się rozwijać.

Zwycięstwo w Paryżu było triumfem młodości oraz sukcesem zespołu. Dziennikarze w sali konferencyjnej na stadionie Legii spotkali nie tylko Świątek, ale także trenera Piotra Sierzputowskiego, specjalistę od przygotowania fizycznego Macieja Ryszczuka i psycholog sportu Darię Abramowicz.

Świątek ma 19 lat. To wiek, w którym swój pierwszy turniej Wielkiego Szlema wygrał Rafael Nadal. Hiszpan jest idolem Polki. Dzień po swoim triumfie widziała z trybun kortu Philippe'a Chatriera, jak Nadal w finale wygrywa z Serbem Novakiem Djokoviciem. „Gratulacje! To niesamowite móc dzielić takie doświadczenie z tobą. Czy wolno w ogóle mi tak mówić?" – napisała wciąż onieśmielona Świątek na Twitterze.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich