W nowej grze japońskiej firmy Capcom skupiają się najważniejsze problemy branży, choć zarazem ma ona prawo stać się wielkim hitem. Bo kto nie chciałby wybrać się do świata potworów i wcielić się w rolę bohatera?
Pierwsza część „Dragon’s Dogma” pojawiła się 12 lat temu. Na tyle dużo, by w grach zakochało się nowe pokolenie graczy, stare zaś zaczęło narzekać na brak czasu i liczne obowiązki zawodowe czy rodzinne. I chyba właśnie dlatego część druga do złudzenia przypomina oryginał. Jasne, twórcy przygotowali nową fabułę i parę rzeczy poprawili, ale gra wydaje się bliźniaczo podobna. Zupełnie jakby zakazano zmian.
Czytaj więcej
W „Małej karczmie” nie chodzi o dobre jedzenie, a o napiwki. Kasa najważniejsza!
Gracz ponownie wciela się w bohatera naznaczonego przez smoka i próbującego owego smoka pokonać. A wszystko to w realiach konfliktu pomiędzy dwoma królestwami. Tworzenie drużyny, zmaganie się z potworami, podnoszenie swoich umiejętności i zdobywanie nowego sprzętu – wszystko to twórcy przewidzieli. 12 lat temu.
Gra jest trudna. Chwilami nawet bardzo. Ginie się w niej regularnie, choć oczywiście można wczytać wcześniejszy stan gry i ponownie zmierzyć się z wyzwaniem. Lepiej jednak się dozbroić, poszukać tarcz i mieczy. Wydawca oferuje je również w wirtualnym sklepiku za… prawdziwe pieniądze. Tak wygląda wiele współczesnych gier – nie dość, że są drogie, to jeszcze oferują kosztowne ułatwienia.